Piotr Zamarski, szef inspektoratu, ma jednak nadzieję, że sytuację prawną nieruchomości uda się wyjaśnić jeszcze w tym roku. – W najbliższych miesiącach spodziewamy się zakończenia postępowań sądowych dotyczących ustalenia spadkobierców. Potem wobec każdego z nich musimy wszcząć postępowanie naprawcze lub rozbiórkowe – wyjaśnia. Jednak niszczejący budynek to jedna sprawa, a powstałe tam dzikie wysypisko to druga. – Śmieci są tam wszędzie. W pobliżu znajduje się przystanek, więc ludzie, wychodząc z autobusu, patrzą na ten bałagan. To jest przecież centrum! Jaka to jest wizytówka dla naszego miasta? – pytają zdenerwowani rydułtowianie.
Burmistrz Kornelia Newy tłumaczy, że to teren prywatny. – Nie możemy zatem tam wejść i posprzątać. Jeden ze spadkobierców, który mieszka pod Krakowem, przyznaje się do nieruchomości i zabezpiecza teren przed dalszą dewastacją. Co jakiś czas wzywamy go do uprzątnięcia opustoszałej posesji. Niedawno znowu wysłaliśmy mu pismo i wyznaczyli termin do połowy marca – mówi pani burmistrz. Ludzie twierdzą, że sprawę można łatwo załatwić. – Przecież straż miejska może pilnować i karać tych, co śmiecą – mówią. – To nie jest takie proste. Funkcjonariusze musieliby tam być przez całą dobę – odpowiada burmistrz. Marek Mentel ze straży miejskiej informuje, że teren jest patrolowany, ale radzi, by mieszkańcy także byli czujni.
Marek Mentel apeluje do mieszkańców o szybkie powiadamianie straży miejskiej, jeżeli zauważą, że ktoś wyrzuca tam śmieci. – Warto też wykonać zdjęcie i spisać numer rejestracyjny auta. Wtedy łatwiej ustalić sprawców – zapewnia. Za śmiecenie grozi mandat w wysokości 50 zł. – Jest mi wstyd za mieszkańców Rydułtów, którzy postępują w ten sposób – mówi burmistrz Kornelia Newy. (Amis)
Komentarze