Andrzej Domaradzki handluje używaną odzieżą, którą sprowadza z Holandii
Andrzej Domaradzki handluje używaną odzieżą, którą sprowadza z Holandii

Państwo Dorota i Andrzej Domaradzcy z Rybnika odzieżą używaną handlują już od lat 90. W początkach działalności second-handy stanowiły jeszcze nowość w kraju. – Wtedy panował więc nie lada popyt na odzież używaną, ale z czasem rynek się nasycił i liczba kupujących nieco spadła – wspomina pan Andrzej. Obecnie, jak stwierdza, nadąża za zapotrzebowaniem i oprócz samej odzieży proponuje klientom także sprzęt RTV, AGD, meble czy szkło. Wszystko oczywiście z drugiej ręki, czyli używane. Tym, co wyróżnia towar w sklepie Andrzeja Domaradzkiego, jest jakość. Ubrania są w dobrym gatunku, pochodzą od sprawdzonych producentów. Można wśród nich znaleźć wiele rzeczy znanych marek, za które normalnie trzeba byłoby zapłacić krocie. Na wieszakach w tym sklepie spotyka się nawet całkiem nowe ubrania, jeszcze z metkami. Zasadniczą różnicę dostrzega się dopiero przy kasie. Okazuje się, że podobna bluzka, tej samej marki, tu kosztuje 8 zł, podczas gdy w butiku za rogiem trzeba wyłożyć aż grubo ponad 100. Jest to argument, który na pewno przemówi do każdego.

Nie te czasy
– Czy w tej sytuacji wypada się dziwić temu, że do second-handów zaglądają nawet projektanci mody, kiedy szukają czegoś ciekawego? – pyta pani Dorota. – Jakość towarzyszy wszystkiemu, co oferujemy w naszym sklepie. Towar sprowadzam z Holandii. Minęły już dawno czasy, gdy do Polski można było przywozić przysłowiowe śmieci. Teraz już tam, na miejscu, przeprowadza się wstępną selekcję. Sprowadzane przez nas meble nie są robione z płyt wiórowych, a z czystego drewna. Z biegiem czasu nie tylko nie tracą więc na wartości, ale wręcz zyskują! – zaznacza pan Andrzej. Do popularnych ciucholandów trafia przeróżna klientela. Korzystają z nich także ludzie majętni. Jak wspominają państwo Domaradzcy, kiedy prowadzili podobny sklep we Wrocławiu, ubierało się u nich wielu znanych aktorów.
Z drugiej strony oferta jest przeznaczona dla osób z chudszym portfelem, bo oni przecież muszą liczyć się z każdym groszem. Zdarza się ponadto, że bezdomni mogą otrzymać tu jakąś rzecz nawet za darmo. Każda niezamożna rodzina może ubrać się od stóp do głów. Markowa odzież używana sprawdza się np. wtedy, gdy liczy się wytrzymałość. Spodnie potrzebne do fizycznej pracy, które dają gwarancję długiego użytkowania, można dostać już za dziesięć złotych. Przy tym raczej nie ma możliwości kupna bubla, bo każdy tani ciuch przechodzi przez ręce trzech pracowników. – Ciągle dziwię się znajomym, którzy zamiast dobrych jakościowo ubrań wybierają te marne. Ostatnio pewien kolega zakupił w supermarkecie tanie chińskie koszule, które niestety okazały się towarem jednorazowego użytku – mówi pan Andrzej.

Poznać w dotyku
Jak dodaje, koszule z jego sklepu nie dość, że są ładniejsze, to jeszcze wytrzymują dobrych dziesięć lat. A były w tej samej cenie! Dobry materiał poznaje się m.in. w dotyku. – Wystarczy porównać np. dwie koszule, dotknąć ich, aby się o tym przekonać – przekonuje pan Andrzej. Czy państwo Domaradzcy sami ubierają się w tak zachwalany towar? – Oczywiście – deklarują zgodnie małżonkowie. – Ubieram się tylko i wyłącznie w ubrania holenderskie. Już nie pamiętam, kiedy kupowałam cokolwiek w zwykłym sklepie. Zresztą podobnie robią nasi pracownicy, a także oczywiście rodzina. Można powiedzieć, że jesteśmy żywym przykładem na to, jak dobrze można wyglądać po wyjściu z second-handu – stwierdza pani Dorota.
Mimo że sklepy z tanią odzieżą mają już swoich stałych klientów, ciągle nie są u nas tak popularne jak na Zachodzie. To swoisty paradoks, że im biedniejszy jest dany kraj, tym mniejsze powodzenie ma tam odzież z drugiej ręki. Tymczasem w Holandii, którą państwo Domaradzcy siłą rzeczy często odwiedzają, kolejki chętnych ustawiają się już przed otwarciem tego typu punktów. W Polsce ciągle nie znajdują jednak takiej popularności. – Pamiętam program w telewizji, w którym pewna Rosjanka opowiadała o tym, że w jej kraju w ogóle nie ma sklepów z tanią odzieżą. Ogromnie dziwię się temu. Chyba wynika to z głęboko zakorzenionych stereotypów. Myślę, że sytuacja zupełnie się zmieni, kiedy to społeczeństwo stanie się bogatsze – mówi właściciel sklepu z Rybnika.



Oprócz typowych spodni, kurtek, koszul itd. w sklepie państwa Domaradzkich można trafić na wyjątkowe okazy. Zdarzają się zarówno smokingi, jak też suknie ślubne. Są tu ubrania w szyku militarnym, są też kreacje balowe. Obok pluszaków czy innych maskotek znajdują się tu gustowne torebki. – Tutaj naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie, i to w cenie przystępnej dla każdej kieszeni – zapewniają właściciele placówki. (TZ)



Gabriela Nowicka, kierownik sekcji higieny komunalnej i środowiska rybnickiego sanepidu: – Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie bezpieczeństwa i znakowania produktów włókienniczych stanowi, że przed wprowadzeniem na rynek muszą być one wyprane oraz wolne od chorobotwórczych drobnoustrojów i insektów. Każdy sklep jest zobowiązany do posiadania dokumentów stwierdzających dokonanie dezynfekcji i dezynsekcji. Kupujący powinien odzież wyprać. Radziłabym natomiast zachowanie ostrożności przy zakupie używanego obuwia, którego nie można prać. (TZ)

1

Komentarze

  • CHUBS DOROTEX 15 marca 2008 00:17WIADOMO RYBNIK HERMES

Dodaj komentarz