Strażacy uporali się z konarem w dwie godziny. Zdjęcie: Ireneusz Stajer
Strażacy uporali się z konarem w dwie godziny. Zdjęcie: Ireneusz Stajer


– Drzewo jest suche. Wystarczył większy podmuch wiatru, by pękło jak zapałka. Gałęzie uderzyły w okna, na szczęście nie uszkodziły szyb – opowiada Andrzej Chyła, właściciel posesji. Nie szczędzi ostrych słów pod adresem ekologów, którzy spowodowali wstrzymanie wycinki wzdłuż Boguszowickiej. – Mówiłem, że ta akacja runie prędzej czy później, ale nikt mnie nie słuchał. Niestety, tak się stało. Wszystkie drzewa przy drodze są stare i spróchniałe – przekonuje pan Andrzej. – To cud, że konar nikogo nie uderzył w głowę. Chodnikiem jeździ wielu rowerzystów, głównie dzieci. Na szczęście wtedy nikogo tu nie było – opowiadał jeden z sąsiadów.
– Wezwaliśmy pogotowie energetyczne i ciężki samochód techniczny, bo bez niego nie usunęlibyśmy konaru bez zniszczeń. Energetycy z kolei sprawdzili, czy w drzewie nie płynie prąd. Nie mogłem przecież narażać życia funkcjonariuszy – powiedział starszy ogniomistrz Marek Gorecki z PSP w Rybniku, który dowodził dwugodzinną akcją. Funkcjonariusze pocięli konar na kawałki. Będzie spokojnie aż do następnej wichury. Groźnie było też w Suszcu, nad którym przetoczyła się trąba powietrzna. Największe szkody wyrządziła w sołectwie Radostowice. Zerwała dach z domu, złamała dwa słupy wysokiego napięcia, zniszczyła wiele płotów i ogrodzeń, uszkodziła sporo kominów. Strażacy przez kilka godzin usuwali skutki wichury. Straty wynoszą kilkadziesiąt tysięcy zł.



Trzeba wznowić wycinkę drzew przy Boguszowickiej w Rybniku, i to jak najszybciej. Akacje i topole nie wytrzymują silnych podmuchów wiatru. W ostatnim czasie w Polsce klimat wyraźnie się ocieplił. Skutkiem są coraz częstsze gwałtowne podmuchy i huragany. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz