Ostatnia wizyta przedstawicieli kopalni Chwałowice na ORP Górnik (od lewej): Roman Połcik, Bogdan Marcinkiewicz, dyrektor Stanisław Konsek, Lucjan Szulik i kapitan Zbigniew Kula. Zdjęcie: zbiory Lucjana Szulika
Ostatnia wizyta przedstawicieli kopalni Chwałowice na ORP Górnik (od lewej): Roman Połcik, Bogdan Marcinkiewicz, dyrektor Stanisław Konsek, Lucjan Szulik i kapitan Zbigniew Kula. Zdjęcie: zbiory Lucjana Szulika

Po morzach i oceanach pływały więc Katowice, Chorzów czy Radzionków. Swoich przedstawicieli pod polską banderą miał również nasz obecny subregion, a zwłaszcza niektóre kopalnie. W archiwach Polskiej Żeglugi Morskiej znaleźliśmy sześć takich statków: To Kopalnia Moszczenica, Kopalnia Szczygłowice, Kopalnia Marcel, Kopalnia Borynia, Kopalnię Zofiówka i Kopalnia Rydułtowy. Dwa pierwsze zbudowano według Polskiego Rejestru Statków w 1968 roku. Marcela zwodowano rok później. Więcej wiadomo o statkach z drugiej grupy. Zofiówka była masowcem i powstała w roku 1975. Dziś wiadomo o niej tylko tyle, że pływa prawdopodobnie pod banderą armatora z Panamy. Pod zagraniczną banderę trafiły też Borynia, zbudowana w roku 1989, i o rok młodsze Rydułtowy. Oba zbudowano w stoczni Szczecińskiej. Nie wiadomo, co się dzieje z Moszczenicą, Marcelem i Szczygłowicami. PŻM była ich właścicielem odpowiednio do roku 1992, 1993 i 1998.

Rodem z Bułgarii
Rybnik jako jedyne miasto z naszego regionu doczekał się swojego pływającego odpowiednika, w końcu była to stolica Rybnickiego Okręgu Węglowego. W 1967 roku, w ostatnim marcowym wydaniu, „Nowiny” pisały o „Zbrataniu górników z marynarzami”. Na pierwszej stronie znalazła się relacja z uroczystości podniesienia bandery na statku M/S Rybnik, w której wzięła udział liczna reprezentacja Rybnika z przewodniczącym Powiatowej i Miejskiej Rady Narodowej tow. Pawłem Zientkiem i naczelnym dyrektorem Zjednoczenia Węglowego tow. Jerzym Kucharczykiem. Przyjechali też przodujący górnicy, reprezentujący okoliczne kopalnie, a nawet orkiestra dęta kopalni Dębieńsko, która zajęła miejsce na górnym pokładzie. Przy dźwiękach hymnu narodowego w jej wykonaniu podniesiono polską banderę.
„Delegacja naszych górników była mile zaskoczona pięknym wyglądem Rybnika” – pisały „Nowiny”. Podkreślano, że całą dokumentację statku wykonali polscy inżynierowie, że wszystkie urządzenia techniczne są polskiego pochodzenia, silnik główny o mocy 2,5 tys. KM wykonała świętochłowicka huta Zgoda. Wszystko to działo się w porcie w Szczecinie, a statek powstał w bułgarskiej stoczni im. G. Dymitrowa w Warnie. Był trzecim z serii 16 uniwersalnych drobnicowców budowanych tam dla polskiego armatora. Był też przystosowany do przewozu rud żelaza. Do portu zawinął 20 marca. Banderę podniesiono kilka dni później. Wszyscy marynarze należący do kierownictwa otrzymali od rybnickich górników czako z pióropuszem oraz górniczą lampkę.

Zbratali się
„Zarówno piękny statek, jak i morze zbratało górników rybnickiego zjednoczenia z młodą, lecz doświadczoną załogą M/S Rybnik” – kończyły relację „Nowiny”. Pierwszym szefem został kapitan żeglugi wielkiej Stanisław Bałłaban, marynarz z 30-letnim wtedy stażem. Statek miał 96 m długości i blisko 14 szerokości, 28 członków załogi. Docelowo miał obsługiwać linię zachodnioafrykańską, ale z początku pływał na liniach zachodnioeuropejskich. W swój pierwszy rejs wyruszył z końcem marca do fińskich portów Turek i Helsinki. W 1970 roku został przejęty przez Polskie Linie Oceaniczne. Pod ich banderą pływał do roku 1987. Potem został nieodpłatnie przekazany do jednego z portów w Gdyni bądź Szczecinie, gdzie pełnił prawdopodobnie rolę magazynu. Jak poinformował nas Piotr Kubiak z Polskiego Rejestru Statków, w 1988 roku Rybnik został złomowany.
Jak widać po latach, które minęły od czasów górniczej prosperity, z naszej śląskiej floty nie zostało właściwie nic. Część statków sprzedano zagranicznym armatorom, inne trzeba było zezłomować. Ostatnim statkiem związanym z naszym regionem był Górnik, choć nazwa pasuje do całego Śląska i nie tylko. Był to mały okręt rakietowy Marynarki Wojennej RP, zbudowany w Stoczni Rzecznej w Rybińsku w Związku Radzieckim. Służbę rozpoczął w grudniu 1983 roku. Pływał przez 22 lata. Pokonał blisko 43 tys. mil morskich i brał udział w najważniejszych ćwiczeniach i manewrach naszej floty wojennej. Jego pierwszym dowódcą był wywodzący się z rybnickiej dzielnicy Maroko por. mar. Zbigniew Kula, który dowodził okrętem do 1986 roku.

Marynarze i górnicy
Mało tego: doszło do bliskich kontaktów między marynarzami a górnikami z kopalni Chwałowice. Stało się tak za sprawą młodszego o cztery lata brata kapitana, który miał na imię Adam. Najpierw ukończył kopalnianą zawodówkę i pracował w oddziale mechanicznym. W 1973 roku w wieku 19 lat trafił do szkoły chorążych w Olsztynie, a potem służył przez siedem lat w Opolu. W ROW-ie Rybnik trenował wcześniej dżudo, więc wysłano go na studia na wrocławskiej AWF, by został wojskowym instruktorem wychowania fizycznego. Gdy już jako instruktor mógł wybrać sobie miejsce służby, powiedział, że tak jak jego starszy brat chce do marynarki. W 1985 roku został instruktorem w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni, która dwa lata później przemianowano na akademię. Po 12 latach pracy Adam Kula został tam szefem zakładu wychowania fizycznego i sportu.
W 2003 roku ze swoimi studentami zdobył pierwszy w historii tej uczelni złoty medal w wieloboju morskim. Było to na rozgrywanych w Turcji mistrzostwach świata, w których brały udział reprezentacje wojskowych akademii z całego świata. Na wielobój składały się olimpijskie konkurencje pływackie, żeglarskie, wojskowa odmiana ratownictwa morskiego i prace bosmańskie, w tym wiązanie węzłów marynarskich. – Gdy zostałem starszym oficerem, który ma już coś do powiedzenia, postanowiłem, że pokażę Śląsk kolegom z akademii. Nigdy nie byli na Śląsku i nie mieli o nim zielonego pojęcia – wspomina po latach Adam Kula. Na początku 1997 roku skontaktował się ze swoimi przyjaciółmi w Rybniku, których wciąż ma tu wielu. Wkrótce do akademii dotarło zaproszenie podpisane przez Krzysztofa Petersa, szefa Związku Zawodowego Górników w Polsce przy kopalni Chwałowice.

Wizyta i rewizyta
W marcu w Rybniku zjawiło się kilku marynarzy. Kilka miesięcy później z rewizytą do Gdyni pojechał cały autobus górników. Marynarze zorganizowali dla nich biesiadę, pokazali Trójmiasto i bazę okrętów. Takich wizyt było kilka, w ich czasie górnicy nieraz nocowali na okrętach marynarki, m.in. na ORP Wodnik. Dochodziło też do meczów piłkarskich górnicy kontra marynarze. Tradycją stało się też zapraszanie marynarzy na barbórkowe karczmy piwne. Obowiązkowym punktem każdej wizyty naszych w Gdyni była wizyta na pokładzie ORP Górnik. Kilka lat temu marynarze przywieźli do Chwałowic jego makietę, którą ostatnio opiekuje się Janina Janik związana z rybnickim oddziałem Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, a zwłaszcza z jego komisją muzealną.
Niewykluczone więc, że makieta trafi ostatecznie do muzeum w Rybniku. Tam mogłaby się stać pretekstem do zaznaczenia związków miasta z morzem na wystawie poświęconej jego historii. Te związki jak widać nie kończą się na morzu rybnickim, jak często nazywa się elektrowniany zalew. ORP Górnik już nie istnieje, jak mówią marynarze, poszedł na żyletki. Ostatnie uroczyste opuszczenie bandery, w którym wziął udział jego pierwszy dowódca Zbigniew Kula, odbyło się w Porcie Wojennym w Gdyni Oksywiu 31 maja 2005 roku. Jeśli chodzi o kapitana, to od 1986 roku pracował w dowództwie marynarki. Na wojskową emeryturę przeszedł w 2003 roku w stopniu komandora, będąc szefem zarządu V marynarki.



Nadawanie statkom nazw śląskich miast wcale nie było aż tak wielkim wyróżnieniem, jak można by sądzić. W podobny sposób doceniano i inne miasta. Wystarczy tylko zajrzeć do archiwalnych rejestrów Polskiej Żeglugi Morskiej czy Polskich Linii Oceanicznych. Spore ich fragmenty przypominają raczej indeks nazw miejscowości atlasu geograficznego niż spis jednostek pływających. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz