W projektowanym CPR w Raciborzu póki co dyżuruje tylko straż pożarna. Docelowo mieli tu też być policjanci i ratownicy medyczni. Na zdj. st. sekcyjny Waldemar Pierzycki z Komendy Powiatowej PSP w Raciborzu
W projektowanym CPR w Raciborzu póki co dyżuruje tylko straż pożarna. Docelowo mieli tu też być policjanci i ratownicy medyczni. Na zdj. st. sekcyjny Waldemar Pierzycki z Komendy Powiatowej PSP w Raciborzu

Centra powiadamiania ratunkowego sprawdziły się w wielu krajach europejskich. Wystarczy wykręcić numer alarmowy 112, a w kilka minut na miejscu zdarzenia zjawiają się odpowiednie służby. Jakie? O tym decyduje dyspozytor przyjmujący zgłoszenie.
Takie centra miały powstawać w każdym powiecie ziemskim. Bardzo intensywnie do tego zadania przygotowywał się m.in. powiat raciborski. – Przygotowaliśmy salę dyspozytorską, ale problemem były pieniądze na infrastrukturę teletechniczną. Chcieliśmy sięgnąć po unijne środki, ale w międzyczasie zmieniła się rządowa koncepcja funkcjonowania CPR w Polsce – mówi Krzysztof Szydłowski, kierownik Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Raciborzu.
We wrześniu ubiegłego roku minister spraw wewnętrznych i administracji wydał rozporządzenie w sprawie szczegółowej organizacji centrów powiadamiania ratunkowego. Zgodnie z tymi wytycznymi, CPR ma powstać w każdym województwie, w ramach wydziałów zarządzania kryzysowego urzędów wojewódzkich. Tu również ma działać numer alarmowy 112.
– Wszystkie zgłoszenia alarmowe automatycznie kierowane są do CPR. Wraz z takim powiadomieniem, dyspozytor otrzymuje niezbędne dane osoby dzwoniącej. W przypadku zgłoszenia z telefonu stacjonarnego, jest to dokładny adres abonenta. Natomiast jeżeli zgłoszenie jest z telefonu komórkowego, to dyspozytor otrzymuje precyzyjne współrzędne położenia osoby dzwoniącej. Taki pakiet danych, zgodnie ze znowelizowanymi przepisami telekomunikacyjnymi, ma nam zapewnić Urząd Telekomunikacji. Następnie dyspozytor wysyła te dane do poszczególnych służb działających już w danej miejscowości, gdzie zdarzenie ma miejsce – wyjaśnia Jacek Zagórski, pełnomocnik wojewody śląskiego ds. budowy CPR. Zagórski zastrzega jednak, że to tylko koncepcja, bo w resortach zdrowia oraz spraw wewnętrznych i administracji nadal toczą się dyskusje w tej sprawie: – Przede wszystkim ministerstwo zdrowia ma wątpliwości, czy system ratownictwa sterowany z poziomu województwa nie opóźni czasu przyjazdu karetki pogotowia na miejsce zdarzenia. Ponadto są też wątpliwości, czy rzeczywiście możliwa będzie precyzyjna identyfikacja osoby dzwoniącej do CPR.
Podobne obawy słyszymy w powiatach i gminach. – Centralizacja służb ratowniczych w powiatach gwarantuje szybszy przepływ informacji i skuteczność działania poszczególnych jednostek. Województwo to duży obszar. A co w sytuacji, gdy zawiodą łącza cyfrowe? – pyta Stanisław Mrugała, kierownik Miejskiego Centrum Reagowania i Ochrony Ludności w Raciborzu. – Wiem, że teraz technika poszła bardzo do przodu, ale my to przeżyliśmy w roku 1997 podczas powodzi. Nie działały żadne telefony stacjonarne, jedynie komórkowe, a i z tymi były problemy – stwierdza Mrugała.
Być może CPR-y powrócą do powiatów. Ostateczne decyzje mają zapaść w najbliższym czasie, bo organizacja polskiego systemu ratownictwa ściśle wiąże się z organizacją mistrzostw Euro 2012. – Przybędzie wielu cudzoziemców, którzy doskonale znają zachodnie systemu ratownictwa. Nie chcemy, by Polska pod tym względem wyszła na jakiś zaścianek. Byłby wstyd – przyznaje Jacek Zagórski. – Jeżeli Euro 2012 rozgrywane będą również na Stadionie Śląskim w Chorzowie, to niezależnie od decyzji centralnych, będziemy musieli rozwiązać problem CPR w naszym województwie. Na razie wszelkie plany i decyzje pozostają w martwym punkcie – dodaje pełnomocnik wojewody śląskiego ds. budowy CPR.

Komentarze

Dodaj komentarz