Dr inż. Paweł Krause ciekawie opowiadał o modernizacji familoków
Dr inż. Paweł Krause ciekawie opowiadał o modernizacji familoków

Dziś podejście architektów jest już zgoła inne.
Temat ostatnio poruszył dr inż. Paweł Krause z Wydziału Budownictwa Politechniki Śląskiej, który gościł w Rybniku z wykładem dla koła naukowego Trwałość. Choć tytuł prelekcji brzmiał: „Familoki – wyburzać czy modernizować?”, odpowiedź mogła być tylko jedna. – Dziś mamy możliwości unowocześniania starej zabudowy w typie śląskich familoków. W tych budynkach tkwi duży potencjał, co więcej, stanowią one dziedzictwo Górnego Śląska. Przecież otaczały mieszkańców przez cały ubiegły wiek! – mówił dr Krause. Swój wykład w dużej mierze poświęcił walorom architektonicznym familoków, podkreślając zwłaszcza ich trwałość.

Wady i zalety
Poczynając bowiem od ścian fundamentowych, które wznoszono z kamieni wapiennych, piaskowca lub cegły ceramicznej, na ceglanych sklepieniach nad piwnicami kończąc zwykle nie ma rys ani pęknięć. Na taki stan rzeczy złożyły się zarówno jakość użytych materiałów, jak i styl, w którym wybudowano zdecydowaną większość familoków. – Zawsze były podpiwniczone. Ściany fundamentowe miały grubość od 52 do 64 centymetrów. Posadzki wykonywano z ubitej gliny lub z cegły licowej. Ściany zewnętrzne były zwykle na półtorej cegły, a dachy kryte dachówką holenderką i papą na lepiku – objaśniał dr Krause. Izolację termiczną obrazowały przygotowane przez niego wykresy i zdjęcia, które pokazywały ucieczkę ciepła z mieszkań. Pod tym względem zabytkowe budynki można bowiem porównać z blokami rodem z PRL-u. Nie wszystko jest w nich takie różowe. Na przykład sąsiedzi doskonale słyszeli się nawzajem. – Pierwotna izolacja akustyczna była bardzo niewielka. Pomiędzy kondygnacjami położono drewniane stropy. To nie dawało praktycznie żadnej ochrony. Trochę lepiej w tym zakresie spisywały się stropy z żużlem umieszczonym pomiędzy deskami. Na poddaszach panował dotkliwy chłód. Przy ewentualnej modernizacji trzeba pamiętać o udoskonaleniu tych elementów – mówił dr Krause. W drugiej części wykładu przedstawił konkretne przykłady przeróbek, jakich można dokonać.

Dobre materiały
Na początku poruszył problem nieplanowych remontów, które często wykonują sami mieszkańcy. Np. w przypadku wielu familoków do klatek dostawia się drewniane ganki. Wśród nieco dziwnych przypadków modernizacji znalazł się przykład z rybnickiej dzielnicy Piaski, gdzie zewnętrzne elewacje ocieplono styropianem w taki sposób, żeby wyglądały jak ściany z cegły. Dr Krause wskazał inne, nieco mniej kontrowersyjne możliwości modernizacji, podkreślając, że konstrukcja tych domów jest ciągle dobra. Ważne, żeby do remontów używać odpowiednich materiałów budowlanych, jak np. specjalne tynki renowacyjne, keramzyt czy płyty krzemionowo-silikatowe. Niestety, nowe formy modernizacji mają kilka minusów, ponadto są kłopotliwe, bo kosztowne, w dodatku trudne ze względów technicznych. Jeśli chce ocieplić pomieszczenia od wewnątrz, trzeba czasowo przenosić mieszkańców do innych lokali, co jest dla nich niezwykle uciążliwe. Należy jednak pamiętać, że takiej operacji nie da się przeprowadzić jednego dnia. – Nie da się ukryć, że stoimy przed pewnym problemem. Jednak myślę, że śląskie dziedzictwo zabudowy wielorodzinnej nie zaniknie. Być może warto skorzystać tu z doświadczeń innych krajów. Najważniejsze, żeby nie burzyć, a modernizować, zwłaszcza że istnieją takie możliwości – zakończył dr Krause.



Podobny problem, jakim są familoki na Śląsku, stanowiła niegdyś tzw. architektura przysłupowa na terytorium Polski, Czech i Niemiec. Dziś w wielu takich domach na terenie Łużyc istnieją gospodarstwa agroturystyczne, restauracje i zajazdy. Niewykluczone, że familoki czeka podobna przyszłość, ponieważ już teraz pojawiają się różne pomysły ich wykorzystania. (TZ)

Komentarze

Dodaj komentarz