W chwili śmierci matki jeden z chłopców miał 13, a drugi 15 lat
W chwili śmierci matki jeden z chłopców miał 13, a drugi 15 lat

Po prawie trzech latach Mateusz i Łukasz, którzy stracili matkę w wypadku spowodowanym przez 15-letniego mieszkańca Leszczyn, doczekali się sprawiedliwości. Sąd Okręgowy w Gliwicach zasądził na ich rzecz odszkodowanie, renty i zwrot kosztów pogrzebu. Wyrok jest prawomocny.
– Jesteśmy nim usatysfakcjonowani, choć oczywiście nic nie zwróci chłopcom matki – mówi Bernadeta Breisa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku, która zajęła się sprawą braci w marcu 2006 roku, po publikacji w „Nowinach”. Do wypadku doszło 17 września 2005 roku. 15-letni wówczas Jan G. skorzystał z okazji, że w domu odbywała się impreza, zabrał zapasowe kluczyki od samochodu rodziców i wybrał się na przejażdżkę wraz z kolegą, nie mając oczywiście prawa jazdy. Jechał na światłach postojowych. Na przejściu dla pieszych na ul. Broniewskiego potrącił Jadwigę Z. i uciekł. Kobieta zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.

Gdyby nie ciocia
Była jedyną żywicielką 13-letniego wówczas Mateusza i 15-letniego Łukasza, którzy zostali bez środków do życia. Zajęła się nimi ciocia Krystyna Bukowska, która dostawała od gminy 350 zł miesięcznie na ich utrzymanie oraz kilkudziesięciozłotowe kwoty z tytułu np. rozpoczęcia roku szkolnego. W końcu do akcji wkroczyła prokuratura. Ponieważ samochód, który potrącił kobietę, był ubezpieczony, śledczy zażądali od rodziców sprawcy i PZU wypłacenia każdemu z braci po 50 tys. zł, ustanowienia renty po 500 zł oraz pokrycia kosztów pogrzebu w wysokości 8 tys. zł. Dodatkowo prokuratura zgłosiła swój udział w sprawie ustanowienia cioci rodziną zastępczą dla chłopców.
Niestety żaden z adresatów nie odpowiedział na wezwanie do wypłacenia pieniędzy. W tej sytuacji prokuratura złożyła pozew do sądu. PZU wypłacił wtedy po 20 tys. zł na każdego z braci, ale prokuratura nie odstąpiła od pełni żądań. Sąd nakazał PZU oraz Janowi G. wypłacenie chłopcom jeszcze po 30 tys. zł. Młodszemu, Mateuszowi, przyznał ponadto miesięczną rentę w wysokości 200 zł, a starszemu, Łukaszowi, który jest już pełnoletni, tzw. rentę skapitalizowaną wraz z odsetkami za okres od października 2005 roku do 30 września 2006 roku. Nakazał także zwrócenie kosztów związanych z pogrzebem, jak i opieką nad chłopcami wszystkim osobom, które wspierały ich po śmierci matki.

Rodzice nie
Prokuratura chciała też wykazać, że współodpowiedzialni za dramat są również rodzice Jana G., ponieważ jej zdaniem nie zabezpieczyli odpowiednio kluczyków przed synem. Sąd nie podzielił stanowiska prokuratury, bo chłopak posłużył się kluczykami zapasowymi. Najbardziej bulwersujące w tej sprawie jest zachowanie PZU, który bronił się przed wypłatą odszkodowania wszelkimi sposobami. Starał się nawet wykazać przed sądem, że Jadwiga Z. sama mogła przyczynić się do swojego potrącenia, ale Temida nie uwzględniła takiej obrony ubezpieczyciela. – Poza tym uznał, że PZU ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę z racji ubezpieczenia pojazdu – mówi pani prokurator.



Jan G. stanął przed sądem rodzinnym. Był małoletni, więc sąd zdecydował o warunkowym umieszczeniu go w zakładzie poprawczym w zawieszeniu na trzy lata oraz zakazał mu prowadzenia pojazdów mechanicznych do 21. roku życia. Wciąż jest pod nadzorem kuratora. Jeśli popełni jakieś przestępstwo, trafi do ośrodka. Ta sprawa powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich rodziców, że dzieci trzeba pilnować, pokazuje też, jak trudne jest dochodzenie swoich praw zwłaszcza od ubezpieczycieli. Tu bez pomocy prokuratury i sądowego pozwu w zasadzie nie zwojuje się nic. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz