Funkcjonariusze wkroczyli do kopalni w środę (zdjęcie: materiały operacyjne CBA)
Funkcjonariusze wkroczyli do kopalni w środę (zdjęcie: materiały operacyjne CBA)


– Usłyszeli zarzuty poświadczenia nieprawdy w protokołach odbiorów technicznych i na fakturach, pomocnictwa w wyłudzeniu mienia oraz składania nieprawdziwych oświadczeń i fałszywych zeznań – powiedział Jacek Tokarski z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Jak dodał, w konsekwencji działań podejrzanych straty kopalni wynoszą 1,3 mln zł. Najniższa kwota wyłudzeń wynosi 300 tys. zł, a najwyższa 1,4 mln zł. Zatrzymani po przesłuchaniu zostali zwolnieni do domu za poręczeniem majątkowym w wysokości 15 tys. zł (dwie osoby), 10 tys. zł (dwie osoby) i 5 tys. zł, zostali też objęci policyjnym dozorem.
Śledztwo trwa od ponad roku, a dotyczy nieprawidłowości w Budryku w latach 2005-2006. – Sprawa jest rozwojowa i nie wykluczamy kolejnych zatrzymań – mówi prokurator Tokarski. W zainteresowaniu śledczych jest m.in. pewna żorska firma, która miała wykonać 10 tam na dole, chociaż kilka lat wcześniej zrobili je pracownicy kopalni – mówi Piotr Kaczorek z zespołu prasowego katowickiego oddziału CBA. Jak dodaje, funkcjonariusze niezbędne dowody zgromadzili na dole, obalając tym samym mit, że jest to niemożliwe. Jak podała Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, jej szefostwo podjęło pełną współpracę z organami ścigania.
– Równocześnie, widząc nieprawidłowości, niezwłocznie po przejęciu Budryka wprowadzono tam sprawdzony u nas regulamin przetargowy i nowe procedury rozliczania robót – dodała. Rzeczniczka dementuje też zarzuty związkowców Wiesława Wójtowicza i Mirosława Dynaka, że ich zwolnienia miały związek ze śledztwem.

Komentarze

Dodaj komentarz