Wystąpiła też do inspektora nadzoru budowlanego o wstrzymanie rozpoczętych robót. Choć pozwolenie na budowę do tej pory się nie uprawomocniło, firma z Gliwic, która wygrała przetarg na zaprojektowanie i zbudowanie komendy, zebrała z działki warstwę humusu, wbiła kilka palików i przywiozła przenośne toalety. Sąsiadka uznała to za rozpoczęcie budowy i zaalarmowała inspektora nadzoru. Katarzyna Konsek, naczelnik magistrackiego wydziału infrastruktury miejskiej i inwestycji, wyjaśnia, że wykonawca robót, którego goni termin, po prostu się pospieszył i zabrał się za przygotowywanie placu budowy jeszcze przed jego oficjalnym przekazaniem przez inwestora, czyli urząd miasta.
Sam sobie
Miasto po raz pierwszy w historii ogłosiło jeden przetarg na zaprojektowanie i wybudowanie komunalnego budynku. Stanęło do niego czterech oferentów. Wygrała firma z Gliwic, która przedstawiła najtańszą ofertę. Magistrat zazwyczaj nie wydaje sam sobie pozwolenia na budowę, więc zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o wyznaczenie tzw. organu zastępczego, czyli innego urzędu miasta bądź gminy, który mógłby takie pozwolenie wydać. SKO uznało jednak, że nie ma przeszkód, by w tym przypadku pozwolenie na budowę wydał prezydent miasta. Tak też się stało i prezydent podpisał na początku maja stosowny dokument. Informacja o wydaniu pozwolenia na budowę została dostarczona właścicielom posesji, którzy sąsiadują z działką, na której ma stanąć komenda.
– Dopiero wtedy dowiedziałam się, że za moim płotem ma zostać zbudowana komenda straży miejskiej. Wcześniej nikt nas o tym nie poinformował. Nie wiem, jak ten budynek ma wyglądać i jak ma zostać zagospodarowany teren wokół niego i jakie będą skutki funkcjonowania takiej komendy – mówi rybniczanka, która pragnie pozostać anonimowa. Z pomocą adwokata odwołała się od decyzji prezydenta w sprawie pozwolenia. Za pośrednictwem magistratu jej odwołanie trafiło do urzędu wojewódzkiego. W swoim piśmie podniosła kilka argumentów. Zarzuca urzędowi przede wszystkim złamanie prawa.
Trudno zaliczyć
– Zostałam tylko powiadomiona o wydaniu decyzji, tymczasem jako strona powinnam zostać poinformowana o całym toczącym się postępowaniu w tej sprawie, więc ta decyzja została wydana z naruszeniem prawa – argumentuje rybniczanka. Zwraca uwagę, że dopiero w czasie wizji zorganizowanej w miejscu budowy przez inspektora nadzoru budowlanego zobaczyła, jak wygląda projekt przyszłej komendy. Jej zdaniem ta budowa na działce przy ul. Reymonta, w sąsiedztwie przychodni, jest też niezgodna z zapisami planu zagospodarowania przestrzennego miasta. – Przewiduje on w tym miejscu budowę obiektów usługowych, a do takich komendę straży miejskiej zaliczyć raczej trudno – komentuje.
Naczelnik wydziału architektury Janusz Błaszczyński przekonuje, że lokalizacja komendy straży w tym miejscu jest jak najbardziej zgodna z planem zagospodarowania. Bardziej ostrożnie formułuje swą opinię w sprawie samej procedury wydawania pozwolenia na budowę.
– Wojewoda oceni, czy nasze postępowanie było prawidłowe i zgodne z prawem. Osobę, która oprotestowała pozwolenie na budowę, poinformowaliśmy o jego wydaniu, a to chyba w całej sprawie rzecz najważniejsza – mówi naczelnik Błaszczyński. Kluczowa dla całej sprawy będzie decyzja wojewody, który może oddalić odwołanie sąsiadki bądź uchylić wydane pozwolenie i nakazać wszczęcie całej procedury od nowa.
Sąsiadka nie ukrywa, że zamierza zrobić wszystko, na co tylko pozwala jej prawo, by za jej płotem nie zbudowano nowej siedziby dla straży miejskiej. Twierdzi, że taki obiekt powinien stanąć bliżej urzędu miasta i że jeśli stanie przy Reymonta, to usytuowana po sąsiedzku przychodnia zostanie pozbawiona parkingu, który zazwyczaj jest pełny. – Kto mi powie, o ile spadnie wartość naszych działek i budynków po tym, jak zostanie tu zbudowana taka komenda? – pyta rybniczanka, która nie chce mundurowych sąsiadów.
Trudno przewidzieć
Osobna właściwie sprawa to kwestia postępowania prowadzonego przez inspektora nadzoru budowlanego Piotra Mikołajca. Dla sąsiadki zza płotu, która wszczęła alarm, sprawa była ewidentna – rozpoczęto tam już budowę. Inspektor miał wątpliwości. – Inaczej postrzega wykonane tam roboty sąsiadka, inaczej urząd miasta i właściciel firmy, która zaprojektowała, a teraz ma zbudować komendę – mówi Piotr Mikołajec.
Prawo budowlane stanowi, że rozpoczęcie budowy to prace przygotowawcze, takie jak: wytyczenie geodezyjne obiektu, niwelacja terenu czy zagospodarowanie terenu budowy i postawienie obiektów tymczasowych. Można je wykonać, gdy pozwolenie na budowę jest ostateczne, a siedem dni wcześniej o rozpoczęciu budowy powiadomiono organ nadzoru budowlanego.
– Jedno nie ulega wątpliwości: na pewno nie przystąpiono tam do samej budowy. Nie ma dowodów na to, że zdjęcie warstwy humusu to niwelacja terenu, a wbicie w ziemię kilku palików to geodezyjne wytyczenie przyszłego obiektu – mówi inspektor Mikołajec. Zastanawia się też, jak zakwalifikować plastikowe toi-toie, które przywieziono na plac budowy, ale które też zniknęły, zanim dotarły na miejsce. Zdjęcie, na którym zostały uwiecznione przez sąsiadkę, znajduje się w aktach sprawy.
Ostatecznej decyzji Piotr Mikołajec jeszcze nie podjął, zauważa jednak, że prowadzone przez niego postępowanie jest po części bezprzedmiotowe, bo trudno wstrzymywać prace, których obecnie nikt nie prowadzi. Uprzedza, że wpływ na jego stanowisko może mieć decyzja wojewody w sprawie pozwolenia na budowę wydanego przez prezydenta miasta.
Jakie będą dalsze losy komendy miejskich strażników, która według warunków przetargu ma tam stanąć do marca 2009 roku, dziś trudno do końca przewidzieć.
Komentarze