Opozycyjni radni nie pozostawiają suchej nitki na wójt gminy Annie Iskale. Twierdzą, że nie wywiązuje się z wyborczej obietnicy minimalnej płacy wójta, a swoich pracowników nie docenia. Domagają się przeznaczenia tegorocznej nadwyżki budżetowej na podwyżki dla urzędników.
Teraz wójt Iskała zarabia brutto 8250 zł, czyli o 1650 zł więcej aniżeli w maju tego roku. Ale jak tłumaczy sama zainteresowana, to płaca minimalna przewidziana w rozporządzeniu Rady Ministrów. Waldemar Wiesner, przewodniczący rady gminy, zarzuca pani wójt łamanie wyborczych obietnic: – W swoich ulotkach pisała, że jej płaca jako wójta będzie minimalna. A wszystko w imię oszczędności w gminie. – Tak ustalił rząd, nie ja – ripostuje Anna Iskała.
Rządowa decyzja znalazła również odzwierciedlenie w pensjach pracowników urzędu gminy. Średnio 150 zł brutto na etat otrzymali wszyscy. – Jedni dostali mniej, inni więcej. Przy określaniu płac kierowałam się wykształceniem poszczególnych pracowników, a także zakresem obowiązków, odpowiedzialności i zaangażowania – podkreśla wójt Iskała i dodaje, że najbardziej doceniła pracowników kreatywnych i ambitnych, podnoszących swoje kwalifikacje. I tak pensje pracowników na stanowiskach kierowniczych wzrosły średnio o 740 zł, natomiast pozostałych urzędników o 160 zł.
Na ostatniej sesji radna Renata Bienia uznała jednak, że podwyżki te są zbyt małe, zwłaszcza dla szeregowych pracowników. – Powinny wynosić od 800 do 1100 zł brutto. Bo jak na przykład ocenić kreatywność osoby pracującej w urzędowej kasie czy w ewidencji ludności? – dociekała radna, która złożyła wniosek, by ponadmilionową nadwyżkę z tegorocznego budżetu gminy przeznaczyć na podwyżki dla urzędników. Podobne zdanie ma radny Alfred Depta, który jednocześnie zauważa, że płace na kierowniczych stanowiskach zawsze były wyższe.
– W PRL-u dyrektor zawsze zarabiał dwa, a nawet trzy razy więcej od zwykłego pracownika – wspomina Depta. – Wtedy pieniądz to był papier, a walutą wódka czy towar spod lady – odpowiada z kolei radny Krystian Okręt, który propozycję radnej odczytuje jako populizm w najczystszej postaci. – Urzędnicy dostali sprawiedliwe podwyżki. Czasy, kiedy obowiązywała zasada, czy się stoi czy się leży, już dawno minęły – stwierdza stanowczo Anna Iskała.
Ostatecznie wniosek o przeznaczeniu nadwyżki budżetowej na urzędnicze podwyżki poparło dziewięciu radnych, pięciu wstrzymało się od głosu. Nikt nie był przeciw. – Jeśli jest taka wola radnych, to dam urzędnikom wyższe pensje. Ale uważam, że ich wysokość powinna odzwierciedlać przede wszystkim kreatywność i odpowiedzialność na zajmowanym stanowisku. A tak to istna pochwała nieróbstwa – uznaje wójt Iskała, przyznając, że choć stanowią mniejszość, to jednak w urzędzie są pracownicy z długoletnim stażem, mało dziś zaangażowani w swoje obowiązki.
W Urzędzie Gminy Nędza zatrudnionych jest 23 pracowników na stanowiskach kierowniczych, administracyjnych i obsługi. Po majowych podwyżkach kierownicy zarabiają średnio około 4,5 tys. zł brutto, natomiast zwykli urzędnicy około 2,8 tys. zł. (Amis)
Komentarze