Dramaty w oczku wodnym

Oliwia bawiła się ze swoją siostrą w domu, w dużym pokoju. Babcia opuściła je na moment, by otworzyć okno w sypialni. Starsza dziewczynka poszła się pobawić do piaskownicy. Oliwia wyszła za nią. Utonęła w oczku wodnym o głębokości zaledwie 38 cm. Nieprzytomną Oliwię znalazł jej wujek. Natychmiast podjął reanimację i wezwał pogotowie. Dziewczynkę przewieziono helikopterem do kliniki w Katowicach, jednak lekarze nie zdołali jej uratować.
Policjanci wyjaśniają okoliczności tego zdarzenia. – Ale już dziś wiemy, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Dzieci były pod opieką swojej babci, która opuściła je dosłownie na chwilę. Nie ma zatem podstaw, by postawić kobiecie jakiekolwiek zarzuty – wyjaśnia podkomisarz Magdalena Wija.
Inny przebieg miała tragedia we wsi Kobielice, w gminie Suszec, która wydarzyła się 27 lipca. Podczas gdy ojciec, który miał pilnować swojego małego synka, spał zamroczony alkoholem, dwuletni Dominik utopił się w oczku wodnym. Ciało chłopczyka znalazła w sadzawce matka. Na polecenie pszczyńskiej prokuratury mężczyzna został zatrzymany, a we wtorek, 29 lipca, usłyszał zarzuty niedopełnienia obowiązku opieki nad dzieckiem i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Został objęty dozorem policyjnym. – Badanie trzeźwości ojca dziecka wykazało 2,46 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Matkę dziecka otoczono opieką policyjnego psychologa – mówi mł. asp. Marek Cader, oficer prasowy KPP w Pszczynie. Te tragedie powinny być przestrogą dla wszystkich, którzy w swoich ogrodach mają sadzawki czy baseny. Wystarczy bowiem chwila nieuwagi lub nieodpowiedzialne zachowanie, by stały się śmiertelną pułapką.

Komentarze

Dodaj komentarz