Bolesław Wala twierdzi, że handel rybami utrudnia mu sen
Bolesław Wala twierdzi, że handel rybami utrudnia mu sen

Na ulicy Kosynierów w Rybniku wybuchł spór. Poszło o drogę. Dokładnie o niewielką zatoczkę, która służy do parkowania, a jednocześnie pozwala nawracać samochodom na wąskiej w tym miejscu szosie. U podłoża konfliktu legł ruch związany z hodowlą ryb, którą prowadzą Anna i Zbigniew Szenkowie.
– Często przyjeżdżają do nich klienci. Pod moimi oknami panuje hałas. Nawet późną porą słyszę trzaskanie otwieranych bagażników aut dostawczych. W dodatku zawracające pojazdy świecą wprost w moje okna. Rozumiem, że można prowadzić interes, ale dlaczego nie robi się tego na własnej posesji? – pyta Bolesław Wala. Według niego sąsiedzi powinni zlikwidować parking na drodze, aby ruch nie zagrażał jego własności. – Boję się o swoje ogrodzenie. Już dwa razy musiałem je naprawiać. Ja nie zamierzam cofać mojego płotu, w końcu to nie moi klienci podjeżdżają pod dom – dziwi się pan Bolesław. Skarży się także na działania urzędników w jego sprawie. Jak wyjaśnia, do tej pory nie postawił nowego płotu, bo boi się, że któryś z samochodów po prostu go wywróci.

Sporny słupek
Na trawniku co i rusz pojawiają się nowe koleiny. W końcu gospodarz miał tego dość, więc postawiłem słupek, który miał utrudnić manewry ciężarówkom. – Straż miejska kazała mi najpierw pomalować go na biało i czerwono, a za jakiś czas dostałem nakaz jego usunięcia. Dostosowałem się do zalecenia. Zdziwiło mnie jednak zachowanie strażników, którzy zażądali, abym się wylegitymował. Skoro wiedzieli, do kogo i po co jadą, dlaczego chcieli mnie legitymować? – pyta Bolesław Wala. Renata Towścik, rzeczniczka rybnickich stróżów porządku, wyjaśnia, że mundurowi oczywiście mają prawo legitymować każdego. – Nawet wtedy, gdy określony jest cel wyjazdu, należy sprawdzić, czy osoba, z którą rozmawiają, jest tą, do której wyjeżdżają – podkreśla.
Pan Bolesław nie ustawał w zabiegach o uchronienie swojej własności. – Wystąpiłem do urzędu miasta o zlikwidowanie asfaltowej zatoczki. Po wielu perypetiach udało się. Asfalt zerwano w końcu kwietnia, ale problem nie zniknął, bo pojawił się tłuczeń, więc samochody nadal tu parkują – tłumaczy. Sprawa ciągnie się już od dwóch lat. – Najgorzej jest zwykle w okolicy świąt. Wtedy, wiadomo, ludzie przyjeżdżają po karpie. Ruch trwa jednak cały rok. Już od czwartej rano słyszę, jak ciężkie samochody manewrują pod moim domem. Obawiam się, że teraz znowu wyleją tu asfalt – domyśla się Bolesław Wala.

Było łatwiej
Anna i Zbigniew Szenkowie dziwią się stanowisku swojego sąsiada, dodając, że nie zabiegali o wylanie zatoczki asfaltem. Uważają jednak, że było to znaczne ułatwienie nie tylko dla ich klientów, lecz także wszystkich kierowców, którzy tu wjadą. – Przed kilkoma laty, kiedy rodzice byli chorzy, karetka miała spory problem z nawróceniem na drodze – mówi pani Anna. – Nie rozumiem, o co chodzi temu panu. W ciągu roku ruch jest u nas niewielki. Tylko czasami przyjedzie ciężarówka np. z paszą dla ryb. Okres świąteczny trwa dziesięć dni. Hodowla ryb to naprawdę nie jest głośne przedsięwzięcie. Mieszkamy tu od 40 lat i nie było żadnych sporów – opowiada pan Zygmunt.
Sąsiedzi mają do siebie także inne pretensje. – Podejrzewam, że specjalnie świecą mi w okna długimi światłami. Ostatnio ktoś wrzucił mi mydło do oczka wodnego, a na trawniku pojawiły się żarówki. Nie wiem, co mam o tym myśleć – rozkłada bezradnie ręce pan Bolesław. – Ten człowiek przez cały czas patrzy z okna, używa lornetki, robi zdjęcia. Miał nam za złe nawet to, że zasadziliśmy tuje wokół ogródka. Pewnie utrudniało to ciągłą obserwację – domyśla się Anna Szenk.



Bolesław Wala skarży się także na decyzje nadzoru budowlanego, który w jego mniemaniu nic nie załatwił. – Utwardzenie części działki przeprowadzono bez zgłoszenia. To według prawa budowlanego działanie nielegalne. Praktyka naszego postępowania jest taka, że od razu nie nakazujemy rozbiórki, bo zawsze istnieje możliwość legalizacji. W tym wypadku doszło do konsensusu, bo strony przystały na doprowadzenie drogi do stanu poprzedniego. Z dokumentacji zdjęciowej wynikało, że pierwotnie był tam tłuczeń. Taka nawierzchnia została więc położona na powrót – wyjaśnia Joanna Wieczorek-Zarzecka, zastępca powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Rybniku. (TZ)

2

Komentarze

  • stary sąsiad karpie górą ;) 01 listopada 2008 19:29mieszkałem tam dobrych parę lat i nigdy nie miałem żadnych problemów z rodziną państwa Szenków , ale jak ktoś jest z natury konfliktowy to powód do kłótni zawsze znajdzie p.s co do mydła w oczku-może pan Bolesław za rzadko zmienia wodę i rybki postanowiły same ją oczyścić ? trzeba by zawiadomić greenpeace;)
  • bolllo ryby głosu nie mają 24 sierpnia 2008 10:22chroń mnie panie boże przed takim sąsiadem.Roboty by mu przyłożyć.

Dodaj komentarz