Julka Jobczyk już niedługo będzie dźwigać wypełniony podręcznikami plecak
Julka Jobczyk już niedługo będzie dźwigać wypełniony podręcznikami plecak

Największą uwagę trzeba zwrócić na tych, którzy do szkoły powędrują po raz pierwszy. Choć to tylko niewielki odsetek z ogólnej liczby uczniów, zwykle otacza się ich szczególną opieką. Dla pierwszaka wszystko jest nowe: – Stresuję się tym, jaka będzie nowa pani, nowe koleżanki. Boję się pierwszego dnia szkoły – mówi tegoroczna pierwszoklasistka z Rybnika Julia Jobczyk.
– Czeka nas rewolucja emocjonalna. Pojawiają się obawy, czy pociecha odnajdzie się w nowym otoczeniu, czy sobie poradzi z nowymi obowiązkami. Dziecko też jest zestresowane nową sytuacją, która je czeka. Ciągle pyta: jak to będzie? Jak ma zachowywać się na zajęciach, a nawet na przerwach? – opowiada Marzena Jobczyk, mama Julki. – Trzeba stwierdzić, że członkowie rodziny są emocjonalnie zaangażowani w całą tę sytuację. Nawet dziadkowie i wujostwo podnoszą Julkę na duchu, przedstawiają szkołę w jak najlepszym świetle, opowiadają, jak to było, gdy oni po raz pierwszy przekraczali szkolne bramy.
Paradoksem może być fakt, że mimo przebywania dziecka poza domem, absorbuje więcej uwagi domowników. Bywa, że muszą przypominać sobie mnożenie w słupku czy odmianę przymiotników. – Obydwoje z mężem pracujemy i zdaję sobie sprawę, że nasze godziny pracy ciężko będzie pogodzić z czasem nauki córki, dlatego cała rodzina będzie zaangażowana w zaprowadzanie i odbieranie jej ze szkoły – przewiduje Marzena Jobczyk.
– Każdy nowy rok szkolny to dla mnie wyzwanie. Zwłaszcza dramatyczne wydarzenie finansowe! Wprawdzie dostaję pewne dofinansowanie na podręczniki z zakładu pracy, ale i tak muszę na ten cel odkładać pieniądze – mówi Ewa Gniazdowska, mama Diany, która swój szkolny debiut ma już za sobą. – Z reguły Diana radzi sobie z pracami domowymi, jednak zdarza się, że muszę jej w czymś pomóc. Oczywiście pomaga niezawodna rodzina, np. gdy jestem w pracy i nie mogę się zwolnić, wtedy moje starsze córki chodzą za mnie na wywiadówki – mówi Ewa Gniazdowska.
Obowiązkowe lekcje to zwykle nie wszystko, wypada przecież zadbać o odpowiedni zakres zajęć pozalekcyjnych: kółko przyrodnicze, zajęcia z tańca i śpiewu to tylko niektóre z propozycji, najczęściej wybieranych przez uczniów i ich rodziców. Kłopotem staje się organizacja czasu, rozkład zajęć domowych, nowy podział obowiązków. Rodziny przygotowują się jak mogą na magiczną datę pierwszego września. Niekiedy wymaga to sporego wysiłku i zdobycia nowych umiejętności: ojcowie uczą się gotować, a starsze rodzeństwo wiązać sznurówki pierwszakom. Do lamusa musi przejść stwierdzenie, że szkolne sprawy kończą się za parkanem podstawówki. Wraz z kupnem pierwszego plecaka zmienia się życie. I to nie tylko jego nowego właściciela.



Według katowickiego kuratorium w województwie w tym roku szkolić dzieci będzie 1260 szkół podstawowych. To więcej niż trzecia część z ogólnej liczby 3365 szkół. Przy tablicach, drabinkach i planszach poglądowych podstawówek staną nauczyciele, z którymi podpisano 27793 umów o pracę. Dokładnej ich liczby nikt nie zna – tych etatowych jest 19014. Do pierwszych klas na Śląsku prawdopodobnie powędruje 42023 dzieci, o takiej liczbie mówią prognozy. To więcej niż w zeszłym roku, kiedy uprawnionych do otrzymania tradycyjnej tyty było 41061 pierwszaków. W naszym regionie liczbę szkolnych debiutantów na razie oblicza się jedynie szacunkowo. Weryfikacja arkuszy, w których zapisani są pierwszoklasiści, będzie możliwa najpóźniej 15 września. W rybnickich szkołach podstawowych naukę rozpocznie prawdopodobnie 1217 uczniów, w Jastrzębiu – 850. Na terenie Wodzisławia pierwszy dzwonek zabrzmi dla 409 pierwszaków. To mniej niż rok temu, kiedy było ich o 19 więcej. W Żorach do nauki przystąpi po raz pierwszy 528 uczniów, a w Raciborzu 439. Tendencja spadkowa dotyka też Rydułtów, w których zacznie szkolić się 184 uczniów. Więcej niż rok temu będzie pierwszaków w Czerwionce-Leszczynach – 388 dzieci, czyli o 20 więcej niż w minionym roku.

Komentarze

Dodaj komentarz