Andrzej Obuchowicz chciałby wrócić do badań nad postrzeganiem świata przez zabójców
Andrzej Obuchowicz chciałby wrócić do badań nad postrzeganiem świata przez zabójców

Minęło 30 lat, jak Andrzej Obuchowicz (56 lat), wtedy świeżo upieczony absolwent cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego, przekroczył bramę rybnickiego szpitala psychiatrycznego. Pracuje w nim do dziś, prowadząc zajęcia artoterapii. Wiele osób wciąż uważa ją za terapeutyczną nowalijkę, niewiele mającą wspólnego z leczeniem osób chorych psychicznie. 15 lat temu stworzył w jednym ze szpitalnych budynków galerię Pod Wieżą, której pomysłodawczynią była Maria Pociecha-Leśniak, ówczesna dyrektorka szpitala.
W ubiegłym roku sylwetka Andrzeja Obuchowicza pojawiła się w szóstym wydaniu biograficznego leksykonu „Who is who w Polsce”, zawierającego notki biograficzne znanych Polek i Polaków. Nie zamieszczono tam jego zdjęcia, ale jedyny w całej książce autoportret Obuchowicza.

Życie na rysunku
Kiedyś lekarze pracujący w rybnickim szpitalu powiedzieli mu, że go podziwiają, bo czapki chylą przed każdym, kto przepracuje na psychiatrii 30 lat. Sam przyznaje, że trafił tam jako dyletant. Jeszcze na studiach artystyczno-pedagogicznych w Cieszynie nie miał o psychiatrii zielonego pojęcia. Do Rybnika zaprosił go dyrektor szpitala doktor Dragon. Osoby, które decydowały wtedy o szpitalu, chciały, by pojawiło się w nim nieco koloru.
– Do ówczesnej szarej psychiatrii ubranej w pidżamę chcieli wprowadzić coś kolorowego. Myślano wtedy o terapii sztuką: fajnie by było, gdyby pacjenci malowali obrazki – wspomina po latach. Przyjął się więc do pracy i stworzył pracownię artoterapii. Jego stosunek do prac pacjentów jest użytkowy, na ich podstawie stara się ich zdiagnozować. Nie ocenia ich prac w kategoriach artystycznych czy estetycznych, ale z kodu znaków plastycznych czyni sposób na porozumienie się z nimi. Takie komunikowanie bardziej im odpowiada i łatwiej im przychodzi aniżeli komunikat werbalny. W rysunkach jest spontaniczna prawda. Rysując coś, o czymś nas informują, choć sami nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Prace osób chorych psychicznie mają często podwójne dno, bo posługują się też praobrazami, czyli archetypami. Do głosu dochodzi wtedy ich podświadomość.

Ten obcy
– Przez długie lata przez personel nie byłem postrzegany inaczej jak „ten malarz”. Przez lekarzy byłem właściwie ignorowany, choć należało by tu raczej mówić o zawodowym czy środowiskowym ostracyzmie. No ale czy kucharki polubią kominiarza, który znajdzie się między nimi i w dodatku będzie gotować? Jeśli środowisko psychiatrów jest zwarte i konserwatywne, to obcy czuje tu wyraźnie, że jest obcym – przyznaje Andrzej Obuchowicz. Sam nikomu nie tłumaczył, że w szpitalu nie jest artystą, tylko terapeutą.
Oczywiście figuruje w hierarchii szpitala i strukturze zatrudnienia, ale faktem jest, że na tym, co robi, nie zna się prawie nikt. – Byłbym bezczelnym tupeciarzem, gdybym twierdził, że wiem tyle, ile psychiatrzy. Ja wiem o chorych psychicznie coś innego niż lekarze, znam ich z innej strony. Moja wiedza wzbogaca wiedzę o pacjencie posiadaną przez lekarzy, ale ci korzystają z niej rzadko i jest to problem – mówi. Dla niego najważniejsza jest reakcja samych pacjentów na to, co im mówi, interpretując ich własne prace.
Pytany o istotę artoterapii odpowiada: katharsis, czyli oczyszczenie. Mówi o uldze, jakiej doznają pacjenci, gdy coś namalują. Jeśli ktoś, do kogo mają zaufanie, wytłumaczy im, co narysowali, to jest to zdaniem Obuchowicza kwintesencja artoterapii.
Galeria Pod Wieżą, w której prezentuje prace pacjentów, nie jest ładna, raczej intrygująca i szokująca. Dla niego najważniejsze jest to, że jest prawdziwa.
– Na tych obrazach jest prawda, która wśród osób zdrowych jest nie do wypowiedzenia.

Unika pejzaży
Obuchowicz po ukończeniu studiów stwierdził, że da sobie spokój z malarstwem, zwłaszcza że trafił do psychiatryka. Nie miał ochoty na malowanie martwych natur czy pejzaży. – Po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że inspirację do swoich obrazów mogę znaleźć w relacjach pacjentów. Obrazów namalowałem jednak niewiele.
Pierwsze jego obrazy opisywały rzeczywistości, w których funkcjonowali chorzy psychicznie, m.in. schizofrenicy. Ludzie podchodzili do nich z respektem. Pewnie zadawali sobie pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. – Cierpienie osób chorych psychicznie to często przebywanie w koszmarnych rzeczywistościach. Jest paradoksem, że estetycznie warsztatowo malowałem rzeczy paskudne – wyznaje. Jest terapeutą, którego interesuje badanie sprawców zabójstw, a zwłaszcza jak upatrują sobie ofiary.
– To są tematy, do których rozwikłania czuję się również powołany. Takie badania z dwójką lekarzy tutaj prowadziliśmy. Byliśmy nawet na poważnej konferencji w Krakowie – opowiada terapeuta. Otrzymali po tej konferencji propozycje współpracy od kryminologów i wiktymologów. Niestety od trzech lat sprawa stoi w miejscu. W szpitalu zaszły spore zmiany, a psychiatrzy, z którymi współpracował, odeszli. Pozostał materiał badawczy: rysunki człowieka, zwierzęcia, domu i drzewa, wykonane przez ok. 20 sprawców zabójstw, przebywających w szpitalu na detencji, bo stwierdzono u nich chorobę psychiczną i dla porównania rysunki na ten sam temat wykonane przez 20 morderców, którzy po sześciotygodniowej obserwacji psychiatrycznej wrócili do aresztu jako zdrowi psychicznie. Materiał do analiz jest bogaty, zwłaszcza sposób rysowania oczu, włosów czy stóp. Co ciekawe, ponad połowa osób mających na swoim koncie zabójstwo odstępowała od malowania stóp oraz rąk i dłoni. Pytani dlaczego, odpowiadali, że zapomnieli.
– Ale jak można namalować sześć guzików w koszuli i kieszonkę, a zapomnieć o rękach? A przecież ręce to ta część ciała, która dokonała zabójstwa – analizuje Andrzej Obuchowicz. – Takich tematów, którymi warto się zająć, jest więcej, np. dlaczego narkomani w swoich rysunkach czy obrazach nie wychodzą poza paletę takich barw jak róże, błękity i zielenie. Brązów nie ma prawie wcale. Albo dlaczego osoby chorujące na epilepsję są najlepszymi kolorystami? Gdyby powstał zespół badawczy, miałby co diagnozować – kończy Obuchowicz.

Komentarze

Dodaj komentarz