Dla sześcioletniego Kacpra upadek ze spełniającego normy „słonika” skończył się bardzo poważnym urazem
Dla sześcioletniego Kacpra upadek ze spełniającego normy „słonika” skończył się bardzo poważnym urazem

Sześcioletni Kacper od połowy sierpnia chodzi w gipsowej skorupie. Tak skończyła się dla niego zabawa na niewielkim placu obok bloku 27 przy ul. Smolnej, w którym mieszka z rodzicami i rodzeństwem.
– Późnym popołudniem szliśmy razem do Biedronki. Syn chciał tylko raz zjechać z niewielkiej zjeżdżalni na placu zabaw. Gdy wdrapał się na górę, było tam jeszcze jedno dziecko. Musiało go popchnąć, bo Kacper wypadł przez lukę w barierce – opowiada mama chłopca Gabriela Sławek-Sieradzka. Upadł tak nieszczęśliwie, że doznał otwartego złamania prawej ręki, co gorsza złamana kość uszkodziła tętnicę i wiązadła.
– Przyznam szczerze, że spanikowałam i nie bardzo wiedziałam, co mam robić. Słyszy się wiele narzekań na współczesną młodzież, ale tam wtedy byli przy mnie sami młodzi ludzie i to oni najbardziej mi pomogli. Jakiś chłopak zręcznie założył Kacprowi opaskę uciskową, ktoś inny zadzwonił po karetkę.
W szpitalu wojewódzkim w Rybniku Orzepowicach sześciolatek przeszedł pierwszą operację. Złamane kości poskładał chirurg Krzysztof Potera, którego nie może się nachwalić mama chłopca. Potem karetką wysłano go do szpitala klinicznego w Katowicach Ochojcu, by tam specjaliści od naczyniówki zoperowali zerwane ścięgna i tętnicę. Po 24 godzinach spędzonych na oddziale intensywnej opieki medycznej Kacper wrócił do szpitala w Orzepowicach, a w końcu sierpnia do domu. 12 września chłopcu wyjęto druty stabilizujące kości, a gipsowy opatrunek zastąpiono szyną.
Pani Gabriela ma żal do Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, że pozwala, by na placach zabaw były tak niebezpieczne urządzenia. – Takie place zabaw powinny być imperium bezpiecznej zabawy, a tak nie jest. Niech pan spojrzy na tę karuzelę, siedziska są tak wysoko, że żadne dziecko samodzielnie tam nie wejdzie. A widział pan tę huśtawkę i wystający z ziemi gruby kątownik? – pokazuje mama Kacpra i zapowiada, że będzie walczyć o poprawę stanu osiedlowych placów zabaw.
Innego zdania jest Piotr Mikołajec, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który niedawno zakończył doroczną kontrolę placów zabaw w mieście, o czym zresztą pisaliśmy w poprzednim wydaniu „Nowin”. – To nie była wina urządzenia, ale splot nieszczęśliwych okoliczności. Oglądałem instrukcję tego urządzenia nazwanego bodajże „słonikiem”. Producent wymienia w niej kilka możliwych rodzajów nawierzchni, które można było tam zastosować, 20-centymetrową warstwę piasku, żwiru, ale wymienia też klepisko. Na miejscu dokonałem pomiarów i okazało się ponadto, że urządzenie to jest głębiej osadzone w gruncie i w efekcie podest, z którego spadł chłopiec, znajduje się o 15 cm niżej, niż wskazuje instrukcja – mówi Piotr Mikołajec. Matka chłopca zwraca uwagę, że w tym samym dniu, kiedy interweniowała w biurze inspektora, pod zjeżdżalnią, z której spadł jej syn, wysypano warstwę piasku.
– Zasugerowałem przedstawicielom spółdzielni mieszkaniowej, by zrobić tam bardziej elastyczne podłoże. Widocznie uznali tę sugestię za słuszną, ale nie znaczy to, że klepisko, które było tam wcześniej było niezgodne z przepisami – komentuje Piotr Mikołajec.
Matka nieszczęściem sześcioletniego syna i jego konsekwencjami jest wyraźnie przygnębiona: – Kacper wciąż dostaje leki przeciwbólowe. Ma też stany lękowe i nieraz się budzi w nocy, krzycząc, że chce do domu. Nie ma takich pieniędzy, które byłyby zadośćuczynieniem za to, co myśmy przeżyli.

2

Komentarze

  • Rodriguez0 19 września 2008 16:50Chodzę na ten plac zabaw z dwu letnią córką, jest to najlepsza ślizgawka w okolicy, nie za wysoka i dobrze obudowana na górze. Moim zdanie mama Kacperka zwąchała możliwość zarobienia na krzywdzie swojego dziecka i stąd cała afera . Mam nadzieję że to nie doprowadzi do rozebrania zabawki.
  • 17 września 2008 21:10 TAK TO BYWA WTEDY KIEDY JUZ NIESZCZESCIE JEST TO SIE MYSLI

Dodaj komentarz