Uczniowie nie wiedzą, kto jada obiady refundowane, a kto nie
Uczniowie nie wiedzą, kto jada obiady refundowane, a kto nie

– Czy dzieci z rodzin ubogich przybywa, czy może raczej ubywa?
– Tej prawdziwej biedy jednak nieco przybywa, ale wiąże się ona z niezaradnością i ubóstwem, a w tym przypadku jest zazwyczaj powielana przez kolejne pokolenia i bardzo trudno jej zaradzić. Są uczniowie, którzy nigdy nie przyznają się do tego, że ich rodzicom źle się powodzi. To chyba kwestia godności. Podobnie bywa, jeśli w rodzinie mamy do czynienia z alkoholizmem. Bardzo rzadko dowiadujemy się o takich problemach od dzieci, bo one o takich sprawach mówią bardzo niechętnie. Dlatego nigdy nie wiemy, czy faktycznie pomagamy wszystkim potrzebującym.

– Jakie są kryteria przyznawania stypendium socjalnego z budżetu państwa?
– Bardzo niskie, a więc rodziny, które mają dochody większe o kilka, kilkanaście złotych, też potrzebują pomocy. Ci, którzy mają dzieci, dobrze wiedzą, ile kosztuje wyprawienie ich do szkoły. Należy dodać, że sytuacja w niektórych rodzinach jest tak trudna, że matki z dziećmi mieszkają gdzieś kątem, bez zameldowania, bo z jakichś względów tak jest jakoś łatwiej. Są to przypadki sporadyczne, ale się zdarzają. Liczba rodzin borykających się z alkoholizmem utrzymuje się na podobnym poziomie. Takie problemy sygnalizują nam najczęściej kuratorzy sądowi lub rodzice innych uczniów.

– Z jakich form pomocy korzystają wasi uczniowie?
– W ubiegłym roku 32 naszych dzieci pobierało stypendia socjalne. Inną formą wsparcia są obiady opłacane przez opiekę społeczną. Tu też jest wymagane złożenie w szkole wniosku, który później sprawdza ośrodek pomocy społecznej. Liczba uczniów korzystających z takich posiłków zmienia się co miesiąc. We wrześniu jest ich 22. Oczywiście wszystko jest tak zorganizowane, że nawet uczniowie z klasy nie wiedzą, że ich kolega dostaje darmowy obiad. Szukamy też sponsorów opłacających obiady uczniom, którzy nie kwalifikują się na obiady fundowane przez OPS. Z naszego rozeznania wynika, że bardzo ich potrzebują, bo chodziliby głodni. Od kilku lat pomaga nam proboszcz ks. Franciszek Radwański, który od października do czerwca opłaca od 10 do 15 posiłków. Czasami, jeśli jest potrzeba, szukamy sponsorów obiadów dla dwóch lub trzech osób. Na bieżąco, przez cały rok szkolny, prowadzimy też zbiórkę ubrań, podręczników i książek dla ubogich uczniów.

– A w jaki sposób przekazujecie te dary?
– Nie samym uczniom, bo byliby zawstydzeni i skrępowani, ale umawiamy się dyskretnie z rodzicami, którzy odbierają je popołudniami w czasie moich dyżurów. W tym roku dla szkolnej biblioteki zakupiliśmy też po trzy komplety podręczników do każdej klasy, by mogli wypożyczać je uczniowie, którzy nie mają swoich książek. Kolejna ważna rzecz to upusty przy ubezpieczaniu wszystkich uczniów. Obecny ubezpieczyciel ubezpieczył za darmo 70 dzieci z rodzin ubogich.

– Trudno chyba uniknąć sytuacji, w których widać wyraźnie, że nie wszystkim uczniom dobrze się powodzi. Tak jest pewnie np. w czasie wycieczek?
– Gdy wychowawcy widzą, że któregoś ucznia nie stać na wycieczkę, z reguły robią wszystko, by jednak pojechał na nią z całą klasą. Czasem udaje się znaleźć sponsora, innym razem zrzucają się rodzice, a nieraz po parę złotych dokładają nauczyciele. Jest też możliwość otrzymania finansowej pomocy z rady rodziców. Dbamy również o to, by taki uczeń miał jakieś kieszonkowe, a z drugiej strony staramy się hamować tych, którzy mają bardzo dużo tego kieszonkowego.

– Wysondowanie, które dzieci potrzebują pomocy, nie jest pewnie łatwe?
– Współpracuję z pielęgniarką szkolną. Gdy trafia do niej uczeń, który źle się czuje, pytamy, czy coś jadł przed lekcjami. Zdiagnozowanie sytuacji dzieci wymaga wiele zachodu i dyplomacji, bo one same na ogół nie chcą się przyznać, że chodzą głodne. Podobnie postępujemy wtedy, gdy docierają do nas sygnały od kucharek, że są uczniowie, którzy pytają, czy mogliby np. dostać talerz zupy. Bardzo przydatne jest oczywiście zawodowe doświadczenie.

– Czy staraniom o pomoc materialną nie towarzyszy zbyt duża biurokracja?
– Nie mam z tym problemów. Jednak sytuację trzeba obiektywnie zdiagnozować i pewne informacje zweryfikować. Wiem, że większym problemem jest uzyskanie wsparcia z pomocy społecznej, co łączy się z wywiadem środowiskowym. Ludzie nie lubią, gdy do ich domu przychodzi obcy i wypytuje o różne, często krępujące rzeczy. Nie brak osób, które wolą wtedy udawać, że niczego nie potrzebują.

2

Komentarze

  • 18 września 2008 16:57 pytaja beszczelni jak co maja dac ze nie zapytaja ze tej nocy sie kochalismy
  • 17 września 2008 21:13 biurokracja i ten ostatni watek to prawda

Dodaj komentarz