Lidia Gardzińska i jej bliscy korzystają na razie z sąsiedzkiej pomocy Grzegorza Jenka
Lidia Gardzińska i jej bliscy korzystają na razie z sąsiedzkiej pomocy Grzegorza Jenka

Lidia i Jan Gardzińscy z ul. Rudzkiej 85 od kilku tygodni żyją nie na garnuszku, a na szlauchu sąsiada. Ich studnia, z której dotąd korzystali, wyschła. – Wody zabrakło w sierpniu. Kiedy mąż z synem odkryli naszą ośmiometrową studnię, okazało się, że wyschła. Do tej pory woda gubiła się dwukrotnie – gdy budowali elektrownię, a potem oczyszczalnię ścieków. Przed 40 laty prowadzono tu wodociąg, ale tata nie chciał się podłączyć, bo zawsze mieliśmy dobrą wodę ze swojej studni – mówi Lidia Gardzińska, która nie ma wątpliwości, że przyczyną wyschnięcia studni jest prowadzona ok. 150 m dalej budowa głównego kolektora kanalizacji sanitarnej. Rodzina poinformowała o swoich kłopotach urząd miasta, ale na razie nikt jej nie pomógł. Korzystają z pomocy sąsiada. Grzegorz Jenek przeciągnął na ich stronę szlauch i zaopatruje ich w wodę. Pani Lidia jest rozżalona, bo wcześniej podpisała urzędnikom zgodę na przekopanie swojej działki i poprowadzenie przez nią kanalizacyjnej rury. – Podpisałam dla dobra innych, przecież nie będę blokować budowy kanalizacji. Szkoda tylko, że naszą szkodą nikt się nie przejmuje.
Andrzej Bartela, pełnomocnik prezydenta miasta, odpowiedzialny za budowę kanalizacji zapewnia, że ma opinie projektanta i inżyniera kontraktu, z których wynika, że prowadzona inwestycja nie powinna mieć wpływu na przydomową studnię.
My o zdanie zapytaliśmy specjalistę od hydrogeologii. – Studnia o głębokości 8 m najczęściej zbiera jedynie płytkie wody podskórne. Z mojego doświadczenia wynika, że jest raczej mało prawdopodobne, by budowa kanalizacji i odpompowywanie wody z wykopu znajdującego się ok. 150 m od studni mogło spowodować jej wyschnięcie, ale z pewnością nie jest to niemożliwe. Żeby to stwierdzić, trzeba przeprowadzić szczegółowe badania hydrogeologiczne na miejscu. Wielkość tzw. leja depresyjnego z reguły wylicza się przy zastosowaniu mało precyzyjnych wzorów i trudno traktować takie wyliczenia bardzo dosłownie, gdyż błąd oszacowania wynosi kilkadziesiąt procent. Wystarczy, że kilka metrów od miejsca wykopu zmienia się rodzaj gruntu, a skala błędu rośnie – mówi dr inż. Bartłomiej Rzonca z Zakładu Hydrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
W tej sytuacji Gardzińscy chcą się podłączyć do wodociągu, ale problemem są wysokie koszty takiej inwestycji. Wykonanie przyłącza kosztuje od 700 do 1400 zł, ale najpierw trzeba wykonać projekt (od 400 do 500 zł), a wcześniej jeszcze zamówić u geodetów specjalne mapki (od 500 do 600 zł). – Skoro z powodu inwestycji wyschła nam studnia, to miasto powinno nam pomóc podłączyć się do wodociągu – mówią Gardzińscy.
Prezydent Adam Fudali mówi, że podobne przypadki w czasie budowy kanalizacji już się zdarzały. – Firma budująca kolektor ma zapisane w kontrakcie, że teren, przez który on przebiega, musi przywrócić do poprzedniego stanu. Niewykluczone, że wynegocjujemy z wykonawcą, by przyłączyli tych ludzi do wodociągu, bo to może być tańsze od przywracania wody w studni – mówi prezydent Fudali.

1

Komentarze

  • XXXXXXXXXXXXX STUDNIA 25 września 2008 10:30 DROGA PANI TO NIE TYLKO PANI ALE O WIELE OSOB WIECEJ JEST BEZ WODY W STUDNI TERAZ MUSIMY SIE MECZYC Z KRANóWKą

Dodaj komentarz