– Awizacja cywilizuje zakup węgla. Udało się rozładować kolejki i uporządkować system sprzedaży. Wcześniej głównie drobni odbiorcy narzekali, że nie mogą nabyć węgla, bo wszystko wykupują przewoźnicy. Ustaliliśmy załadunek na jeden samochód na poziomie do 8 ton, czyli tyle, ile rocznie spala średnio duże gospodarstwo – twierdzi Zbigniew Madej, rzecznik kompanii. Ludzie mówią co innego. – Nawet emeryci górniczy mają kłopot z odebraniem tych swoich 2,5 ton, a kolejki są jeszcze dłuższe. Na odbiór węgla trzeba umawiać się przez telefon, który prawie zawsze jest zajęty. Kto ma szczęście i się dodzwoni, czasem węgla nie dostanie, bo go już nie ma – żalą się.
Agnieszka Marcol z Rybnika od pięciu tygodni czeka, aż przywiozą jej węgiel, który w tym czasie znowu zdrożał. – Co dzień słyszałam, że będzie jutro. Ostatnio miał być w poprzedni poniedziałek, potem we wtorek, a w końcu w środę. Nie ma go do tej pory – denerwuje się kobieta. Na razie, żeby mieć czym przepalić w piecu, kupiła kubik drzewa. Zbigniew Madej tłumaczy, że problem powtarza się co roku o tej porze, bo wszyscy chcą kupować węgiel wtedy, kiedy robi się zimno. W takiej sytuacji nawet awizacja nie zapobiegnie problemowi braku węgla i nie rozładuje kolejek. – Od dodatkowych numerów telefonów, bo niektórzy chcą ich uruchomienia, węgla nie przybędzie – ripostuje rzecznik.
Jak dodaje, najbardziej chodliwe sorty są sypane na samochody w innej postaci, niż wyjeżdżają z dołu, więc węgla nie kupi się z dnia na dzień. Poza tym wzrost zapotrzebowania nie podnosi urobku. – Mamy 16 kopalń, które nie zabezpieczą popytu w całej Polsce, a wydobycie dla konkretnych sortów zależy od względów technologicznych i technicznych – tłumaczy.
Niecierpliwych odsyła do dilerów, bo kompania ma ich całą sieć. U nich można kupić węgiel szybciej, bez awizowania i kolejek, tyle że znacznie drożej niż w kopalni. I tu jest pies pogrzebany. W dodatku ostatnio nie można nabyć flotu w kopalni Marcel, bo tu także zapanowało dobrodziejstwo awizacji. Co gorsza, zamawianie odbywa się tylko w godzinach od 9 do 13.
Trzeba się umówić na konkretny dzień, kiedy kopalnia będzie miała flot. Szkopuł w tym, że pod jeden numer dzwoni pół Polski. Trafić na wolną linię to jak wygrać w totolotka – napisała do „Nowin” grupa Czytelników z powiatu rybnickiego, którzy prosili o likwidację awizacji i przywrócenie systemu wydawania numerków. Nic nie załatwili. Wedle rzecznika najgłośniej krzyczą drobni przewoźnicy. – Oni woleli przez tydzień stać w kolejce pod kopalniami, a problemy z nabyciem flotu są przejściowe z uwagi na zwiększony popyt. Dlatego ciągle powtarzamy, że lepiej kupić węgiel na wiosnę albo latem, kiedy jest go więcej i ma niższą cenę – podsumowuje Zbigniew Madej.
Komentarze