Zyta Zyman już od lat walczy o dobre nawyki żywieniowe
Zyta Zyman już od lat walczy o dobre nawyki żywieniowe

Na opakowaniach produktów żywnościowych pojawiły się oznaczenia dotyczące wartości odżywczej, liczby kalorii czy zawartości tłuszczu. Obok danych bezwzględnych, wyrażonych np. w gramach, stoją procenty oznaczone literami GDA. Te mają nas poinformować o stopniu zaspokojenia przez produkt naszych dziennych potrzeb żywieniowych. I tak, przykładowy jogurt rzekomo zapewni nam 3 proc. potrzebnych dziennie kalorii, a baton – aż 10 proc. dziennej dawki cukru. Dystrybutorzy chwalą się, że dzięki wprowadzonym oznaczeniom klienci będą mogli z łatwością bilansować dietę, a tym samym – zachować zdrowie i urodę. Niestety, okazuje się, że pomysł z procentami to typowa droga na skróty, która niekoniecznie przyniesie konsumentom pożądane skutki. – Podane na opakowaniach liczby odnoszą się tylko do pewnej części populacji. Producenci zakładają, że zapotrzebowanie kaloryczne jest stałe i wynosi 2250 kalorii dziennie. Tymczasem górnik potrzebuje ich 4000. W zależności od płci, wagi ciała, wzrostu i aktywności fizycznej, zapotrzebowanie na kalorie się zmienia. Ludzie dzielą się pod tym względem na 22 grupy! Kierując się tak uśrednioną wartością na opakowaniu, działamy trochę po omacku – mówi Zyta Zyman, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Dietetycznego. Podstawą poruszania się po świecie wartości odżywczych powinna być świadomość przynależności do jednej z grup. Do tego potrzebna jest pomoc dietetyka. W Polsce rzadko korzysta się z konsultacji u tych specjalistów. Szkoda, bo fachowa pomoc może w tym przypadku uchronić nas przed poważnymi dolegliwościami, takimi jak otyłość, cukrzyca, choroby układu krążenia, a nawet nowotwory. – W każdym sklepie powinny znajdować się tabele z wartościami odżywczymi. Nawet na stoiskach z owocami i warzywami. Przyjmuje się, że 100 g warzyw zawiera 50 kalorii. W sklepach nie znajdziemy tych informacji. Wartości podawane na opakowaniach przydają się osobom, które np. stosują dietę tysiąca kalorii. Dla dobra naszego społeczeństwa powinniśmy wdrażać pozytywistyczną pracę u podstaw. Już od dziecka warto się nauczyć prawidłowego bilansowania diety. Oprócz wartości podawanych na opakowaniach trzeba zwracać uwagę na źródła, z których pochodzą. Sięgamy po chude białko i nabiał, unikamy dodatkowych porcji tłuszczu. Czerwone mięsa zawierają porównywalną ilość białka, co rośliny strączkowe. Naprawdę można odżywiać się dobrze i tanio – do tego potrzebna jest wiedza – przekonuje Zyta Zyman. W dzisiejszej praktyce zwykle lekarz poświęca kilka minut na przekazanie pacjentowi wskazówek żywieniowych. To za mało. Aby stosować sztukę odżywiania, najlepiej radzić się dietetyka. – Uważam, że małe pieniądze przeznaczone na ten cel mogłyby zaoszczędzić dużo większe, przeznaczone na leczenie chorób wynikających ze złego odżywiania. Należy pamiętać, że szkodliwy jest nie tylko nadmiar tłuszczu czy cukru. Niedobory wapnia, żelaza czy białka prowadzą do osteoporozy, anemii i wyniszczenia organizmu. Ten jest silny, ale działa trochę jak szwajcarski zegarek: połamanie jednego trybiku prowadzi do coraz poważniejszych konsekwencji. Niekiedy pozornie zdrowy człowiek przekonuje się o spustoszeniach w swoim ciele. Bywa, że „budzikiem” jest np. stan przedzawałowy – ostrzega dietetyczka. Faktem pozostaje, że cywilizacja nie sprzyja zdrowemu trybowi życia i odżywiania. Półprodukty, konserwanty i dodatki chemiczne to stały element diety. Być może warto zastąpić pakowane sałatki tymi robionymi w domu i zrezygnować z wysoko przetworzonych wędlin?

Komentarze

Dodaj komentarz