Na rybnickim rynku jest tyle gołębi, że nieraz trudno nawet przejść
Na rybnickim rynku jest tyle gołębi, że nieraz trudno nawet przejść

Kilka tygodni temu na rybnickim rynku ustawiono tablice informujące o zakazie karmienia gołębi. Można się było spodziewać, że wywołają spore poruszenie. Karmienie ptaków, które nie boją się człowieka i jedzą mu wręcz z ręki, było tu jedną z atrakcji zwłaszcza dla dzieci, którym jednak nie mniejszą frajdę sprawia przeganianie oswojonych ptaków.
– Przyznaję, to miły widok, gdy dzieci karmią gołębie, ale jest druga strona medalu. Gołębie są nosicielami kleszczy groźnych dla ludzkiego zdrowia i życia. Przecież myśmy sobie tego nie wymyślili, są opinie specjalistów. W Polsce odnotowano nawet przypadki śmiertelne – mówi prezydent Adam Fudali. Wiosną tego roku mieszkańcy centrum dowiedzieli się o problemie obrzeżków z programu telewizyjnego. Zbierali do słoików robaki, o których istnieniu nie mieli dotąd pojęcia, i szturmowali sanepid. Dowiedzieli się, że ten nie zajmuje się takimi sprawami. Do akcji wkroczył Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, który wynajął profesjonalną firmą, by przeprowadziła dezynsekcję i dezynfekcję w kamienicy na rogu rynku i ul. Zamkowej. Gdy po kilku dniach lokatorzy trzech mieszkań, w tym dwie rodziny z dziećmi, wróciły na swoje śmieci, okazało się, że aktywne tylko nocą obrzeżki wciąż tam są.

Drugi oprysk
Postanowiono przeprowadzić drugi oprysk, ale ze względu na szkodliwość użytych chemikaliów ludzi wyprowadzono już na dobre, dając im mieszkania zastępcze. Lokale stoją puste do dziś. Jak mówi Danuta Kolasińska z ZGM-u, wkrótce prawdopodobnie zostaną wynajęte jako użytkowe. Zważywszy, że obrzeżek jest aktywny nocą, to chyba jedyne rozwiązanie. – Te małe robaki przedostają się przez szpary w murach i oknach. To coś strasznego. Którejś nocy jeden nawet mnie ugryzł. Niech pomyślą o tym ci, którym te gołębie tak bardzo się podobają – mówi pani Katarzyna, mieszkająca w jednej z rynkowych kamienic. Niewiele mówiący zakaz karmienia uzupełniono z czasem ulotkami informacyjnymi, które przyklejono do oparć ławek. Argumenty zdrowotne nie wszystkich oczywiście przekonały i są tacy, którzy uważają przepis za fanaberie prezydenta i z rozmysłem go łamią.
Warto pamiętać, że tu nie chodzi o zagłodzenie ptaków na śmierć, ale odcięcie ich od źródła pożywienia, co skłoniłoby je do wyprowadzki z centrum. Szkopuł w tym, że zakaz karmienia gołębi nie ma oparcia w polskich przepisach i za jego złamanie nie można nikogo ukarać. Już prędzej za zaśmiecanie rynku, ale to z kolei wymagałoby prawniczej ekwilibrystyki. – Daliśmy w pewnym sensie alternatywę, bo jest zakaz i informacja, dlaczego powinno się go przestrzegać. Mieszkańcy muszą zdecydować – komentuje Adam Fudali, który do walki z gołębiami chce jeszcze zaangażować sokolnika. Nie chodzi oczywiście o to, by polował na gołębie nad głowami przechodniów, ale o to, by jego widok i wydawane przez niego dźwięki odstraszały skrzydlatych bywalców rynku.

Jeszcze sokolnik
Sokolnik ma pojawić się w Rybniku w ciągu najbliższych tygodni. Najpierw zobaczy rynek i oceni, czy są tu warunki do pracy dla takiego wytresowanego drapieżnika. Po wizji w terenie zostanie spisana umowa, która określi, w jaki sposób i jak często sokół będzie straszył gołębie. Prezydent przyznaje, że docierają do niego głosy zwolenników niedokarmiania gołębi i tych, którzy protestują przeciwko zakazowi. Ci pierwsi nie bez racji zwracają też uwagę na względy estetyczne. Jan Sztaudynger napisał kiedyś taką oto fraszkę: gołębiami brukowany Kraków, gówno ma z tych ptaków. Wystarczy przejść się w okolice rybnickiej rynkowej fontanny, by przekonać się, jakie są skutki uboczne tej upierzonej atrakcji. Trudno tu znaleźć czystą ławkę, nie wspominając już o zapaskudzonym bruku. Sporo do powiedzenia w tym temacie mają też kamienicznicy. Jan Noga, który jest właścicielem tej na rogu rynku i ul. Sobieskiego, stoczył z gołębiami całą batalię. Trudno powiedzieć, dlaczego ptaki upatrzyły sobie akurat dach jego budynku i do dziś lubią go najbardziej. Odchody i pióra nie tylko zanieczyszczały poszycie dachu i elewację, ale też zapychały rynny, co było już poważnym problemem. Właściciel imał się różnych sposobów. Zainstalował na dachu niewielki głośnik, emitujący naturalne dźwięki wydawane przez ptaki drapieżne, które polują m.in. na dzikie gołębie. Podziałało na kilkanaście godzin. Potem Jan Noga zamówił o pewnego konstruktora specjalny mechanizm. Umieszczono go przy małych okienkach poddasza, na parapetach których gołębie urządzały sobie gniazda.

Wszystko na nic
Co kilkanaście minut niewielki młotek uderzał w ramę okna, powodując niemały hałas, ale na gołębiach nie zrobiło to wrażenia. Nieco później właściciel zauważył, że znów uwiły tam gniazda i złożyły jaja. Dwa lata temu Jan Noga przeprowadził remont elewacji. Wymienił okienka na poddaszu i wysunął je na zewnątrz, likwidując parapety, na których gniazdowały gołębie. Na gzymsach i wzdłuż rynien zamontował też groźne dla gołębi kolce, które miały je przekonać do omijania kamienicy. Jeśli jednak chodzi o dach, nic się nie zmieniło. – Są miesiące, że co godzinę musimy myć schody prowadzące do naszego lokalu, bo pełno tam piór i odchodów. Klienci, którzy znają sytuację, więc schodzą w dół, patrząc w górę, czy coś nie spada im na głowę. Byłoby najlepiej, gdyby te gołębie żyły sobie w lesie – mówi pan Andrzej, który prowadzi w piwnicach narożnej kamienicy pub Pod Tubą.



Zdania na temat zakazu dokarmiania są podzielone. – Ja tam jestem romantyczką i podobają mi się te gołębie. Owszem, szkoda zapaskudzonych zabytków, ale też gdyby nasz Nepomucen z fontanny miał aureolę, to żadne gołębie by mu na głowie nie siadały – mówi z kolei znana rybniczanka Kazimiera Drewniok, która przez blisko 15 lat mieszkała w jednej z rynkowych kamienic. (WaT)

4

Komentarze

  • ewa gołębie 11 października 2008 00:16"Gołębie niepokoju " taki temat nosił kilka lat temu artykuł dotyczący podobnej sytuacji,tyle że na osiedlu w Wodzisławiu. Jedyne co udało się,to postawić tabliczki z zakazem dokarmiania i ukaranie kilku lokatorów mandatem za zaśmiecanie(dokarmianie). Na tym się skończyło...problem istnieje nadal. Ja na szczęście już tam nie mieszkam.
  • hodowca gołębi Gołębie na rynku 10 października 2008 10:25Proponuję przenieść gołębie na osiedla mieszkaniowe Rybnika.Już widzę i słyszę, jak nerwowo reagują mieszkańcy bloków. Apeluję do mieszkańców centrum- podejmijcie moją inicjatywę.
  • gog gołebie 08 października 2008 21:32 przeszkadzają gołebie a prosze zobaczyc od tyłu kamienic zasmiecone podworka tego jakos nikogo nie boli
  • rybniczanka gołębie 08 października 2008 21:24 w Krakowie wiele więcej gołębi i nikomu nie przeszkadzają ale najgorszy ten człowiek jak z dziada zrobi się pani pan

Dodaj komentarz