Absolwenci ekonomika Irena Szczyrba, Mieczysław Leśniak, Stanisław Ptaszyński i Józef Fizia z łezką w oku wspominają swoje szkolne lata, a zwłaszcza swoich nauczycieli
Absolwenci ekonomika Irena Szczyrba, Mieczysław Leśniak, Stanisław Ptaszyński i Józef Fizia z łezką w oku wspominają swoje szkolne lata, a zwłaszcza swoich nauczycieli

W ostatnią sobotę września nauczyciele, uczniowie i absolwenci zespołu szkół ekonomiczno-usługowych świętowali 80-lecie swojej szkoły. Wspomnieniom nie było końca.
– Gdyby ktoś zobaczył moje świadectwo, pomyślałby, że chodziłem do tej szkoły sześć lat. Najpierw skończyłem tu trzyletnie liceum administracyjno-handlowe zakończone małą maturą. Według programu powinienem potem pójść do dwuletniego liceum administracyjnego zakończonego dużą maturą. Tymczasem była reorganizacja, powstało technikum ekonomiczne i wrzucili nas od razu do trzeciej jego klasy. Mam więc ukończone trzyletnie liceum i trzyletnie technikum, a do szkoły chodziłem tu tylko cztery lata – wspomina Mieczysław Leśniak.
– U mnie wyszło jeszcze gorzej, bo myśmy rozpoczynali jako pierwszy rocznik zaraz po wojnie w 1945 roku. To była szkoła średnia – czteroletnie gimnazjum kupieckie, ale to, czego nas wtedy uczono, jest aktualne do dziś. Uczyliśmy się o czekach, wekslach, reklamie i technice handlu. Do szkoły średniej chodziliśmy sześć lat, bo potem trzeba było jeszcze iść na dwa lata do liceum. Szkoła mieściła się wtedy w gmachu dzisiejszego mechanika przy ul. Kościuszki. Była zniszczona po wojnie, więc uczyliśmy się w sali gimnastycznej. Było tam siedem czy osiem klas, w sumie ok. 200 uczniów – opowiada Józef Fizia.
– Profesor Nowakowski i dyrektor szkoły Mrowiec to byli żołnierze Andersa, zresztą znakomita większość naszych nauczycieli nie tylko nas uczyła, ale i wychowywała. To były czasy stalinowskie i wielu nauczycieli mówiło: Wiecie, w książce jest napisane tak i tak, a ja wiem, że było inaczej. Wspominano m.in. profesor Marię Dublewską, która w sprytny sposób przemycała pozycje, których nie było w programie, karząc uczniów nauką na pamięć tekstów, których ówczesne władze oświatowe nie aprobowały. Stanisław Ptaszyński wspomina, jak za to, że nie przeczytał socrealistycznego gniota „Jak hartowała się stal”, musiał za karę nauczyć się na pamięć fragmentu „Grażyny” Adama Mickiewicza, którego nie było w podręcznikach. Ten fragment pamięta do dziś. To była wspaniała szkoła ze wspaniałymi nauczycielami, którzy byli pasjonatami swojego zawodu – mówi Irena Szczyrba z domu Kubica. Aleksandra Cierniak, która maturę zdawała w roku 1967, pamięta przeprowadzkę do budynku, w którym swoją szkołę prowadziły rybnickie urszulanki.
Dziś zespół szkół ekonomiczno-usługowych, który od kilkunastu lat funkcjonuje w nowym kompleksie budynków przy ul. św. Józefa, to pięć różnych szkół: technikum, liceum profilowane, zasadnicza szkoła zawodowa, szkoła policealna i technikum uzupełniające dla dorosłych.

1

Komentarze

  • Jerrzy Herrmann Uczeń tej szkoły 15 listopada 2008 14:11Jestem również uczniem tej szkoły,oraz tej klasy Ib,gdzie kolega Leśniak był starostą klasy. Siedziałem w ławce z Frankiem Harazimem.Staszka Ptaszyńskiego spotkałem w kościele na pogrzebie Jego szwagra.Mieszkam w Żorach mam e-mail j_herrmann@wp.pl.Nie wiedziałem o powyższym spotkaniu i chętnie bym w tym uczestniczył. Posiadam kilka zdjęć z naszej klasy z tego okresu.

Dodaj komentarz