Policjanci są po to, by chronić ludzkie życie i zdrowie – mówi podinspektor Andrzej Gąska
Policjanci są po to, by chronić ludzkie życie i zdrowie – mówi podinspektor Andrzej Gąska

– Czemu zdarzają się takie historie, jaka niedawno miała miejsce w Rybniku Boguszowicach? Przyszły zabójca dziewczyny mieszkał sobie spokojnie w namiocie, rozbitym w zagajniku, gdzie doszło do zbrodni, pod nosem policjantów z komisariatu.
– Na tak postawione pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Podobnie jak na pytanie, dlaczego zdarzają się w ogóle zabójstwa, zgwałcenia, kradzieże czy inne przestępstwa. W każdym, a przynajmniej w większości takich przypadków, można byłoby stwierdzić, że sprawca przestępstwa działał pod czyimś nosem.

– Co powinni byli zrobić stróże prawa z Boguszowic? Jakich nie dopełnili obowiązków i procedur?
– Na podstawie doniesień prasowych dotyczących tej sprawy komendant wojewódzki polecił wyjaśnić, czy miejscowi funkcjonariusze dochowali należytej staranności przy sprawdzaniu sygnałów pochodzących od mieszkańców, jak również to, czy prowadzone przez nich czynności poszukiwawcze i dochodzeniowo- śledcze były zgodne z obowiązującymi w tym zakresie przepisami.

– Na czym polegało to wyjaśnianie?
– Policjanci z wydziału kontroli komendy wojewódzkiej w Katowicach, którzy wykonywali polecenie nadinspektora Dariusza Biela, sprawdzili całość zgromadzonej w tej sprawie dokumentacji zarówno w formie papierowej, jak i cyfrowej. Zapoznali się też z treścią rozmów telefonicznych utrwalonych w pamięci cyfrowego rejestratora zainstalowanego w dyżurce komisariatu w Boguszowicach. We wstępnym sprawozdaniu z czynności wyjaśniających uznali za nieprawidłową reakcję dyżurnego komisariatu w Boguszowicach, który po uzyskaniu pierwszej telefonicznej informacji o osobie mieszkającej w namiocie nie skierował w to miejsce patrolu, by sprawdzić, kto tam przebywa.

– No właśnie, działanie takie podjął dopiero inny policjant, który pełnił służbę dyżurnego dwa dni później.
– Tak jest. Wówczas funkcjonariusze sprawdzili namiot i zaparkowany obok samochód. Jak wynikało z informacji zawartych w policyjnych bazach danych, przebywający tam mężczyzna nie był zarejestrowany jako poszukiwany. Samochód też nie figurował w ewidencji jako kradziony.

– Czyli rozumiem, że mundurowi nie mieli prawa wiedzieć o tym, że mają do czynienia z recydywistą, który ma zgłosić się do Zakładu Karnego w Raciborzu celem odsiedzenia wyroku za kradzieże. Czy tak?
– Tak jest, ponieważ dopiero po zabójstwie policjanci dowiedzieli się – i to drogą nieoficjalną – o niestawieniu się skazanego do odbycia kary.

– A co z poszukiwaniami? Ciało blisko tydzień po zaginięciu dziewczyny znaleźli dopiero chłopak dziewczyny i jej ojciec. Leżało przykryte ziemią w pobliżu namiotu, ale mundurowi, którzy byli tam wcześniej, wcale go nie zauważyli.
– Obecnie policjanci komórki kontrolnej sprawdzają jeszcze, czy poszukiwania, jakie podjęto po zgłoszeniu zaginięcia dziewczyny, były prowadzone zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami i praktyką.

– Dwa lata temu w Rybniku Niedobczycach doszło do podobnej tragedii. Młodzi małżonkowie umówili się na godz. 23 na przystanku. Gdy mąż dotarł tam nieco spóźniony, znalazł porozrzucane drobiazgi żony i wywrócone wiadro z jagodami, które zbierała u babci. Powiadomił o tym policję, ale funkcjonariusze kazali mu odczekać 24 godziny, a gdyby żony nadal nie było, zgłosić zaginięcie. W tym czasie zboczeniec wlókł kobietę dosłownie na rzeź. Jak mieli zachować się policjanci?
– Wszystko zależy od informacji przekazanej na początku. Od tego, jak ukazano zagrożenie i okoliczności zdarzenia. Generalnie obowiązuje zasada: policjanci są po to, by ratować ludzkie życie i zdrowie. Jeśli pierwsza informacja wskazuje na to, że jakakolwiek zwłoka byłaby szkodliwa, podejmujemy działania od razu. Abstrahuję od wspomnianej tu sytuacji, bo nie znam akt sprawy.

– Ludzie nieraz zgłaszają drobne przestępstwa, a potem tego żałują. Niedawno ktoś ukradł z domu w Żorach portfel z 600 zł. Gospodyni powiadomiła policję, która badała sprawę przez raptem cztery dni i umorzyła postępowanie. Co więcej, w niedzielę po godz. 20 funkcjonariusz prowadzący wezwał kobietę na przesłuchanie.
– Nie odniosę się do tej konkretnej sprawy, bo jej nie znam. Jeśli pani, którą policjant wezwał telefonicznie do komendy w niedzielę wieczorem, czuje się tym dotknięta bądź też jeśli jej zdaniem funkcjonariusz zachował się niekulturalnie, ma prawo złożyć skargę do jego przełożonego, czyli komendanta miejskiego w Żorach. Policjant wykonujący czynności w sprawie może wezwać świadka telefonicznie, ale powinno to polegać na wspólnym uzgodnieniu terminu.

– Czyli w tym przypadku, jak wynika ze słów tej pani, nie dopełniono tego warunku. Panie inspektorze, policjantom jednak zdarzają się błędy.
– Pomyłki się zdarzają, co przyznajemy uczciwie. Trudno ich uniknąć przy nawale pracy, jaką wykonujemy. Śląscy policjanci zatrzymują w miesiącu setki osób, prowadzą kilkaset postępowań. Jeżeli dojdzie do pomyłki, to przepraszamy osobę, której dotyczy sprawa. Robią to poszczególne komendy. Oczywiście rozumiemy, że bardzo często osoby, w stosunku do których podejmowano interwencję, mają pretensje, że nie wszystko przebiegało tak, jak należy. Jeśli jednak uważają, że policjanci zachowali się wobec nieodpowiednio czy niegrzecznie, mogą, a nawet powinny złożyć skargę. Każda taka skarga jest bardzo wnikliwie rozpatrywana. Jeśli ustalimy, że zawalił policjant, to nie tylko przepraszamy daną osobę, ale staramy się również w jakiś sposób zrekompensować jej nieprzyjemności, które ją spotkały.

– To jeszcze pytanie o policyjne procedury, o których wiele się słyszy.
– Nie zaprzeczam, że takie procedury są. Ale jeśli uznamy, że w danym przypadku nie przynoszą efektów, to je po prostu zmieniamy. I nie robimy tego tylko po to, żeby jednorazowo naprawić jakąś pomyłkę, ale przede wszystkim po to, żeby na przyszłość nie dochodziło do błędów. Obecnie policja cieszy się największym, bo aż ponad 75-procentowym, zaufaniem społeczeństwa spośród wszystkich instytucji i służb państwowych. Robimy więc wszystko, żeby pokazać, że zasługujemy na to zaufanie, bo naprawdę chcemy być dobrze odbierani. Chciałbym dodać, że świętą rzeczą jest dla nas profesjonalna realizacja ustawowych zadań, a – jak to państwo określacie – procedury, czyli w moim pojęciu zakresy zadań i wewnętrzne przepisy są jedynie narzędziem do tego celu, które powinno podlegać i podlega ewolucji.




Jak wyjaśnia podinspektor Andrzej Gąska, śląska policja zajmuje obecnie dwunaste miejsce pod względem liczby przewinień dyscyplinarnych w stosunku do stanu zatrudnienia w garnizonie. To miejsce dość odległe, ponieważ w kraju mamy siedemnaście garnizonów (szesnaście w poszczególnych województwach i stołeczny). Jak dodaje rzecznik, śląscy funkcjonariusze popełniają coraz mniej przewinień dyscyplinarnych. W pierwszych sześciu miesiącach tego roku zanotowano ich 299 na prawie 12 tys. policjantów, a w tym samym okresie roku ubiegłego 356. Za przewinienie dyscyplinarne grozi nagana, zakaz opuszczania wyznaczonego miejsca, ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby na zajmowanym stanowisku, wyznaczenie na niższe stanowisko, obniżenie stopnia, a nawet wydalenie ze służby. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz