W miejscu cukierni Szytenhelmów powstaje kolejne w centrum biuro nieruchomości
W miejscu cukierni Szytenhelmów powstaje kolejne w centrum biuro nieruchomości


– Spotkałam się z naprawdę licznymi dowodami ubolewania. Jedna z klientek zapytała nawet, jak mogłam zamknąć zakład, dodając z żalem, że upiekłam jej córce weselny kołocz, a synowi już nie upiekę – opowiada Jadwiga Pawlas. Jej cukiernia, która mieściła się przy ul. Sobieskiego, doczekała się kilku filii, a słynęła przede wszystkim ze znakomitych pączków o zupełnie wyjątkowym smaku. Pieczono je wedle przepisu, jaką zostawił jeszcze teść pani Jadwigi. Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że może nie było w tej recepturze nic szczególnego, ale należało się do niej dokładnie stosować i używać dobrych produktów oraz dobrego tłuszczu do smażenia.

Kilka tysięcy
– Pieczenie pączków na tłusty czwartek zaczynało się już w środę rano, a kończyło dopiero nazajutrz wieczorem. Co roku przygotowywaliśmy ich po kilka tysięcy i zawsze wykupywano wszystkie – dodaje pani Jadwiga. Słodką firmę założyła w 1922 roku w Katowicach Jadwiga Pawlas, babcia jej męża, także Jadwiga. Cukiernia w stolicy województwa nadal zresztą istnieje. Prowadzi ją szwagier pani Jadwigi. Ona zamknęła swoją z bardzo prozaicznych powodów: przechodzi wreszcie na emeryturę, a nie ma niestety komu przekazać zakładu. Syn skończył studia menedżerskie i nie chce zajmować się cukiernictwem, a mama jest już bardzo zmęczona.
Często, zwłaszcza w ostatnich latach, nie miała nawet kiedy pójść do lekarza, choć nieraz coś jej dolegało. – Myślałam o tej emeryturze od dłuższego czasu. Gdy skończył się sezon na lody, uznałam, że to odpowiednia chwila – opowiada Jadwiga Pawlas. Z łezką w oku wspomina stałych klientów, którzy przychodzili tu przez 40 lat istnienia zakładu. Jak mówi, to dzięki nim w cukierni łatwiej się pracowało. Nietrudno wyliczyć, że słodkości u Pawlasów kupowały trzy pokolenia rybniczan. Zawodu w zakładzie wyuczyło się blisko stu uczniów. Kilku z nich pracuje w innych rybnickich cukierniach, niektórzy mają już własne zakłady. Gdy pytamy, czy dziś są dobre czasy dla cukierników, pani Jadwiga bierze głęboki oddech.

Gorsze czasy
Po chwili odpowiada, że nie ma już problemów ze zdobyciem towaru (najgorszy pod tym względem był okres stanu wojennego, aczkolwiek i wtedy, mimo np. braku bakalii, pączki u Pawlasów były zawsze), ale konkurencja jest dużo większa. Istnieje przecież mnóstwo firm produkujących słodkości. – Jeden klient kupi batonika, a inny pączka – komentuje pani Jadwiga. Jest natomiast zaskoczona pytaniem, czy jej cukiernia odczuła otwarcie Focus Parku i Plazy, bo, jak wyjaśnia, mieszczące się w obu galeriach handlowych delikatesy właśnie u niej zaopatrywały się codziennie w drożdżówki, pączki, ciastka francuskie i torty.
Jedno nie ulega wątpliwości: rybniczanie jeszcze nieraz zatęsknią za pysznymi pączkami od Pawlasa. Na pewno będzie im też brakowało specjałów od Jana Szytenhelma, który prowadził swój zakład w narożnej kamienicy u zbiegu ulic Powstańców Śl. i Gliwickiej. Firmę dawno temu założył jego dziadek. Teraz powstaje tam kolejne w centrum miasta biuro nieruchomości. Szef cukierni kilka tygodni temu wyjechał do Danii, gdzie teraz pracuje w firmie, która piecze i ciastka, i pieczywo. Jego żonie Gabrieli po prostu nie mieści się w głowie, żeby mąż, mistrz cukierniczy z takim ogromnym doświadczeniem i wiedzą, musiał wyjechać za chlebem za granicę.

Nie wierzyli
– Gdy likwidowałam naszą firmę, pani w ZUS-ie trzy razy pytała mnie, czy na pewno chodzi o cukiernię Szytenhelma – opowiada Gabriela Szytenhelm. Rozżalona wspomina, jak przez blisko 20 lat stała w cukierni za ladą w przysłowiowy piątek i świątek. – Żyliśmy skromnie, od 13 lat nie byliśmy z mężem na wczasach. W roku 1994 zatrudnialiśmy blisko 20 pracowników. Ostatnio mieliśmy już tylko jednego, i to na pół etatu, a i tak nie udało się utrzymać tej cukierni. Musieliśmy ją zamknąć, by nie zaciągać długów. Jak w Rybniku otwarto Plazę, a potem Focusa, ta dzielnica zaczęła umierać. Najpierw zlikwidowano wszystkie sklepy spożywcze, a teraz przyszła kolej na takie rodzinne mikrofirmy jak nasza cukiernia – kończy ze smutkiem pani Gabriela.



Jak mówi Gabriela Szytenhelm, otwarcie galerii handlowych Plaza i Focus Park nie przysłużyło się małym sklepikom w centrum. – Za 4,50 zł nożna było u nas napić się kawy i zjeść ciastko, ale ludzie wybierają Focusa, gdzie za samą kawę płacą 7 zł i zadają szyku – podsumowuje nasza rozmówczyni. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz