Gdyby nie matka, Maria Cieślar nie miałaby z czego żyć
Gdyby nie matka, Maria Cieślar nie miałaby z czego żyć

Maria Cieślar z Rybnika ma 29 lat. Nie jest w stanie pracować, nie ma też prawa do otrzymywania żadnej renty. Otrzymuje jedynie niewielki zasiłek z pomocy społecznej, więc tak naprawdę pozostaje na utrzymaniu matki.
W listopadzie 2001 roku uległa wypadkowi, wysiadając z autobusu. W szpitalu stwierdzono złamanie kości udowej. Lekarze uważali, że kość się zrośnie. Niestety, życie zweryfikowało diagnozy. Kość łamała się nadal, a pani Maria już wtedy doświadczyła, co znaczy ból. W styczniu następnego roku konieczne stało się unieruchomienie nogi na wyciągu. Rybniczanka wylądowała na miesiąc w szpitalu. W lutym przeszła miesięczną rehabilitację, ale niewiele to dało. Musiała nauczyć się życia w ciągłym bólu i chodzenia o kulach.

Ani siedzieć, ani stać
– Nie mogę nawet siedzieć przez dłuższy czas. O staniu w ogóle nie ma mowy, co dopiero o chodzeniu. Najgorsze jest to, że wkręcone w kość śruby zaczynają powoli od niej odchodzić. Być może potrzebne będzie wszczepienie implantu – mówi Maria Cieślar. Nie kryje, że obawia się operacji. – Co będzie, jak się nie uda? – pyta z obawą. Opinia lekarza prowadzącego jest jasna: zaświadczenie z października tego roku potwierdza, że Maria Cieślar to osoba całkowicie niezdolna do pracy.
Aby mieć chociaż parę groszy, pani Maria zgłosiła się do ZUS-u w nadziei otrzymania rentę. Tam potwierdzono jej niezdolność do pracy, jednak przepisy uniemożliwiły wypłatę jakichkolwiek świadczeń. Gdy doszło do wypadku, miała już ukończone 18 lat, dlatego nie przysługuje renta dla młodych osób. Staż pracy okazał się zbyt krótki, by można mówić o zwykłej rencie. – Trochę pracowałam w zieleni miejskiej. Niestety musiałam się zwolnić. Szukałam innej pracy, ale bez skutku, bo w końcu lat 90. szalało bezrobocie. Byłam zarejestrowana jako bezrobotna. Wtedy przydarzył mi się ten nieszczęsny wypadek – stwierdza młoda kobieta.

Za krótko
– Z akt sprawy wynika, że ta pani w swoim życiu przepracowała siedem miesięcy i 23 dni. Koniec ostatnio udowodnionego okresu składkowego przypada na 30 września 1998 roku. Zanim orzeczono całkowitą niezdolność do pracy, minęły trzy lata i dwa miesiące, w ciągu których ta pani mogła pracować – tłumaczy Beata Kopczyńska, rzeczniczka rybnickiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Odprawiona z kwitkiem pani Maria musiała zostać na garnuszku matki oraz korzystać z pomocy opieki społecznej. Stały zasiłek jest jednak tak niewielki, że nie gwarantuje utrzymania. – Najgorszy był okres, gdy matka przejściowo straciła pracę. Wtedy nie starczało nawet na jedzenie – nie kryje pani Maria. Tragiczna sytuacja zmusiła ją do chwycenia się ostatniej deski ratunku: starania się o świadczenie w drodze wyjątku. Słała pisma do różnych instytucji: oddziału ZUS w Rybniku, Ministerstwa Zdrowia, Kancelarii Premiera. Otrzymywała tylko odmowne odpowiedzi. W końcu zwróciła się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który obiecał przydzielić jej adwokata. Na tym się skończyło, choć było to dwa lata temu, aczkolwiek logika instytucji jest nie do podważenia. Pani Maria nie spełnia warunków do przyznania wyjątkowej renty.

Nie ma szans
– Przyznanie renty w drodze wyjątku jest decyzją uznaniową prezesa ZUS. Nasz oddział nie ma możliwości udzielenia pomocy wszystkim ubezpieczonym, nawet jeżeli są w trudnej sytuacji. ZUS przyznaje ustawowe świadczenia po spełnieniu przez nich konkretnych warunków – wyjaśnia Beata Kopczyńska. Jak dodaje, w rozumieniu ustawy zarejestrowania się w charakterze osoby bezrobotnej bez prawa do zasiłku nie można uznać za szczególną okoliczność. To samo dotyczy sytuacji na rynku pracy, z powodu której nasza Czytelniczka nie nabyła uprawnień do świadczenia, choć nie można podważać, że skala bezrobocia i trudności ze znalezieniem zajęcia były wtedy ogromne.



Warunki do otrzymania renty w drodze wyjątku jasno określają przepisy, dodatkowo muszą być spełnione łącznie. Wnioskujący o taki typ renty musi być osobą ubezpieczoną lub członkiem rodziny ubezpieczonego, musi być całkowicie niezdolny do pracy i nie mieć niezbędnych środków utrzymania. Potrzebne są także szczególne okoliczności, które uniemożliwiły otrzymanie świadczenia w normalnym trybie. Powstaje pytanie, czy logicznie da się wytłumaczyć fatalne w skutkach ześlizgnięcie z dwóch schodków autobusu, które zdarzyło się pewnego pechowego dnia siedem lat temu? (TZ)

1

Komentarze

  • Tadeusz Dybała ZNIEWOLENIE 14 listopada 2008 18:34Znam tą rodzinę i jest mi przykro, że w naszym kraju nie dba się o ludzi najsłabszych, czy też z pechowymi przejściami życiowymi. Z powodu nieszczęścia, które ją spotkało niekiedy nawet nie mają co jeść. Pomimo zaistniałej sytuacji życiowej, jest osobą bardzo pogodną, za co ją podziwiam. Nasze przepisy powodują, że człowiek po takich przejściach staje się niewolnikiem własnej choroby, i z żadnej instytucji pomocy. Ustawa, o której mowa w artykule, czyli renta w drodze wyjątku to fikcja wytworzona, aby ludziom niby coś dać a jednak nie dać. Jest mi wstyd za całą tą Wiejską, tym bardziej, że mianują się dobrymi katolikami, chodzą do kościoła, składają ręce, a zwykłym ludziom w tragedii nie pomogą.

Dodaj komentarz