Regionalną ciekawostkę przebadała Sabina Uliarczyk, członkini rybnickiego koła naukowego historyków. Studentka czwartego roku historii sięgnęła do miejscowej legendy i potwierdziła ją badaniami historycznymi. Chodzi o piętnowanie nieślubnych dzieci w Lubomi w okresie dwudziestolecia międzywojennego.
– Według Brunona Strzałki, który zapisywał legendy z regionu, kobiety w Lubomi chętnie raczyły się pieczonym mięsem. To powodowało u nich chęć obcowania z mężczyznami, którym wcześniej niekoniecznie ślubowały przed ołtarzem. Stąd spora liczba nieślubnych dzieci w tej miejscowości. Temu procederowi postanowił przeciwdziałać proboszcz Leopold Jędrzejczyk. Począwszy od 1930 roku, każdemu nieślubnemu chłopcu nadawał imię Adam, a dziewczynce – Ewa – mówiła Sabina Uliarczyk. Poświadczony w aktach kościelnych i gminnych proceder trwał prawdopodobnie aż do 1937 roku, kiedy pomysłowy proboszcz przestał pełnić posługę w parafii. Co ciekawe, w herbie Lubomi znajdują się Pierwsi Rodzice pod drzewem jabłoni.
– Proboszcz działał na własną rękę. Kuria biskupia była przeciwna tym praktykom, co znalazło swój wyraz w korespondencji z lubomskim księdzem. Wydaje się, że z pomysłami proboszcza nie godziła się także wiejska społeczność. Niezależnie od imienia nadanego w kościele większość matek nazywała swoje dzieci inaczej w urzędzie gminy. Przeprowadziłam wywiady z żonami nieślubnych Adamów. Niektórzy dopiero w dniu ślubu dowiadywali się o swoim imieniu z chrztu – relacjonowała studentka. Przy okazji spotkania w muzeum Janusz Mokrosz zaprezentował nową książkę z artykułami studentów, w której znalazły się także teksty pracowników naukowych Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego. Jej tytuł jest wymowny – „Trudne bogactwo pogranicza”.
Komentarze