Przy ul. Koziełka zwierzęta nie są bezpieczne nawet w oborze. Zdjęcie: Adam Misa
Przy ul. Koziełka zwierzęta nie są bezpieczne nawet w oborze. Zdjęcie: Adam Misa

To wszystko zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Na razie spowodowało śmierć kilku zwierząt gospodarskich. Poszkodowany to Mariusz Cich. Kiedy ostatnio zobaczył zerwane druty, wykręcił bezpieczniki i pobiegł do obory. Okazało się, że z sześciu krów, które tam się znajdowały, trzy leżały martwe, reszta była przerażona. Napięcie musiało być bardzo wysokie, bo kiedy gospodarz zdejmował łańcuchy z martwego bydła, jeszcze sypały się z nich iskry. To nie pierwsze takie zdarzenie w obejściu pana Mariusza. Już wcześniej prąd zabił mu świnię i krowę. Teraz jednak stracił aż 30 tys. zł. Zgłosił sprawę Vattenfallowi i czeka na odpowiedź. Niektórzy z mieszkańców również uderzyli do firmy, bo awaria przewodów w ich domach spowodowała zniszczenia sprzętu elektronicznego, AGD i RTV.
Łukasz Zimnoch, rzecznik Vattenfalla, przyznaje, iż z zasilaniem terenu przy ul. Koziełka są kłopoty. W magistracie wyjaśniają, że miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego przewidują ułożenie przewodów pod ziemią, ale to kosztuje kilka razy więcej od poprowadzenia sieci naziemnej. Tymczasem Łukasz Zimnoch nie pozostawia złudzeń: Vattenfalla obecnie nie stać na taką modernizację. – Nie ulega jednak wątpliwości, że trzeba jakoś zaradzić sytuacjom, do jakich dochodzi na ul. Koziełka, ale w tej sprawie musimy najpierw porozumieć się z miastem – tłumaczy. Oby szybko, bo kolejne zerwanie przewodów, które zwisają nad ulicą, może skończyć się tragedią.

Komentarze

Dodaj komentarz