W czasie ostatniej rozprawy Bożena F. zdradziła m.in. kulisy pracy w Biedronce
W czasie ostatniej rozprawy Bożena F. zdradziła m.in. kulisy pracy w Biedronce

Pani Jolanta, 46-letnia rybniczanka, przepracowała w sklepie Biedronka 20 miesięcy. Pozostały jej po tym uszczerbek na zdrowiu i koszmarne wspomnienia. W czwartek w rybnickim zamiejscowym wydziale Sądu Okręgowego w Gliwicach zapadł wyrok w procesie cywilnym, w którym kobieta wespół z prokuraturą domagała się wypłacenia jej 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za znęcanie się nad nią przez jedną z kierowniczek i pracę ponad siły.
Pieniądze mieli wypłacić solidarnie 29-letnia dziś była kierowniczka Bożena F. oraz spółka Jeronimo Martins Dystrybucja SA, właściciel sieci Biedronek. Sąd zasądził na rzecz pokrzywdzonej 35 tys. zł. 10 tys. ma jej zapłacić Bożena F., a 25 tys. były pracodawca JM. Wyrok nie jest prawomocny, ale wszystko wskazuje na to, że odwołanie złożą i JM, i Bożena F. – Miała 24 lata i rządziła w sklepie. Była wstrętna, perfidna i wulgarna. Nie chciałabym w życiu spotkać drugiej takiej osoby – mówiła przed ogłoszeniem wyroku pani Jolanta. Denerwowała się jak przed każdą rozprawą, jak zawsze była roztrzęsiona. Na publikacji wyroku zjawili się tylko ona i prokurator Aleksander Żukowski. Nie było ani pozwanych, ani ich adwokatów.

Ponad siły
W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Maria Wojciechowska zaznaczyła, że w czasie procesu wykazano naruszenie przez pozwaną Bożenę F. dóbr osobistych powódki m.in. przez znęcanie się nad nią i uniemożliwianie jej normalnej, spokojnej pracy. Sędzia uznała też, że uszczerbek na zdrowiu pani Jolanty ma bezpośredni związek z ciężką pracą w Biedronce, gdzie musiała ciągnąć wózki z towarem, popularne paleciaki, ważące od 500 do 1000 kg, podczas gdy w przypadku kobiety ciężar ten nie mógł przekraczać 80 kg. Ta okoliczność obciążała też pracodawcę, który wiedział, że w jego sklepach są łamane przepisy bhp, a mimo to nie pozwalał na zatrudnienie dodatkowych pracowników. W czasie ostatniej rozprawy Bożena F., która jakiś czas temu wyszła za mąż i zmieniła nazwisko, powiedziała, że kierownik sklepu w sprawie zatrudnienia nie miał nic do powiedzenia, bo decyzje podejmował dyrektor okręgu. Mówiła też, że non stop zgłaszała swoim przełożonym problem zbyt małej liczby pracowników, ale, jak stwierdziła, w firmie obowiązywał matrix, czyli dokument uzależniający liczebność personelu danego sklepu od wielkości jego miesięcznych obrotów – co 100 tys. zł jeden pracownik. – Na jeden sklep to bardzo dużo. Zgłaszałam swojemu dyrektorowi, że matrix jest nierealny, ale usłyszałam, że tak już jest i że mamy się wykazać. Matrix obowiązuje w Biedronkach do dzisiaj – mówiła w sądzie Bożena F.

Też się bała
Przyznała też, że sama nie skarżyła się na warunki pracy, obawiając się zwolnienia. Jej pełnomocnik domagał się odrzucenia wobec niej wszystkich roszczeń, przekonując, że do naprawienia szkody jest zobowiązany pracodawca, ale niewiele wskórał. Warto tu przypomnieć, że blisko pięć lat temu pani Jolanta z trzema koleżankami z pracy pojawiła się w rybnickiej prokuraturze rejonowej. Razem opowiedziały, jak to w Biedronce znęcają się nad nimi dwie znacznie młodsze od nich kierowniczki. W procesie karnym obie zostały uznane za winne i otrzymały wyroki w zawieszeniu. Na kanwie tamtej sprawy prokuratura wytoczyła im też sprawę cywilną, domagając się od nich i spółki wypłaty zadośćuczynienia.
W trakcie procesu panią Jolantę przebadali biegli lekarze, którzy określili stopień uszczerbku na zdrowiu, którego doznała, pracując w Biedronce ponad siły. Mając w ręku tak korzystną dla siebie opinię, kobieta podniosła wysokość roszczeń z 40 do 100 tys. i tylko ze względu na kwotę sprawa trafiła do sądu okręgowego. W czasie ostatniej rozprawy sędzia Wojciechowska zapytała Bożenę F., za co została wcześniej skazana w procesie karnym, ale ta odpowiedziała, że nie pamięta. Dodała też, że jej pracodawca wie, że ona ma wyrok. Jak powiedziała, w jej zakładzie pracy uznano go za jakieś bzdury.



Obecnie (po urodzeniu w ubiegłym roku drugiego dziecka) Bożena F. przebywa na urlopie wychowawczym. Jak mówiła w sądzie, w chwili odchodzenia na urlop zajmowała stanowisko asystentki dyrektora w dziale technicznym centrum dystrybucyjnego Jeronimo Martins w Rudzie Śląskiej. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz