Rutynowa kontrola drogowa. Zdjęcie: zbiory policji
Rutynowa kontrola drogowa. Zdjęcie: zbiory policji

Ci nie przejęli się legitymacją i doprowadzili delikwenta do komendy, ale obróciło się to przeciwko nim. Prokurator nie dość bowiem, że nie stracił immunitetu i umorzono wobec niego postępowanie, to jeszcze oskarżył mundurowych o przekroczenie uprawnień. Efekt był taki, że przed sądem stanęli policjanci. Proces ciągnął się kilka lat. Na szczęście skończył się uniewinnieniem.

Kota ogonem
W grudniu 2002 roku cała Polska zobaczyła w telewizji TVN reportaż o prokuratorze z Jastrzębia, który po pijanemu spowodował stłuczkę i uciekł z miejsca zdarzenia. Policjanci dopadli go dopiero przed jego domem, po mrożącym wręcz krew w żyłach pościgu, narażając bezpieczeństwo siebie i przechodniów. Prokurator pomachał im jednak przed nosem legitymacją, oświadczając, że mają sobie wybić z głowy sprawdzanie alkomatem stanu jego upojenia, bo to on jest władzą, a jak mu nie wierzą, to się rychło o tym przekonają. No i rzeczywiście: sąd umorzył sprawę, a kosztami postępowania obciążył „winnych incydentu” mundurowych.
Obecnie na wokandzie gliwickiego sądu jest sprawa jazdy po kielichu prokuratora z Wodzisławia. – Uchylono immunitet, bo nie można by postawić mu zarzutów. Do orzeczenia wyroku jest zawieszony w obowiązkach, czyli nie pracuje – wyjaśnia Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Jak dodaje Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, oskarżony spowodował kolizję. To skończyło się mandatem, bo nikt nie ucierpiał. – Przed sądem ten pan odpowiada za jazdę pod wpływem alkoholu, co jest przestępstwem. Grozi mu kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do dwóch lat – tłumaczy sędzia Pawlik.

Nie taka prosta?
Sprawa, wydawałoby się, jest ewidentna: badanie alkomatem po zatrzymaniu wykazało ponad 3 promile, prokuratorowi pobrano też trzy próbki krwi. Proces toczy się jednak już dwa lata. Do tej pory odbyło się pięć rozpraw. Wyjaśnienia składał oskarżony, przesłuchano świadków. Problem w tym, że prokurator już kilka razy zmieniał zeznania co do ilości wypitego alkoholu i godzin picia. – Raz stwierdził, że wypił 250 g wódki między godz. 21 a 23, później mówił, że spożycie 250 g wódki miało miejsce w godz. między 20 a 21. Następnie oświadczył, że było to między 11 a 11.30, a potem, że przed godz. 17 wypił dwie szklanki whisky z lodem w ilości ok. pół litra – mówi sędzia Pawlik.
W tej sytuacji na rozprawie 18 września sąd zlecił Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie przeprowadzenie dodatkowych badań na okoliczność i zawartość alkoholu w organizmie oskarżonego w dniu zdarzenia, które miało miejsce 25 października 2006 roku. – Biegli mają określić, jakie ilości i w jakich godzinach przed zatrzymaniem faktycznie zostały wypite dla osiągnięcia takiego rezultatu – tłumaczy sędzia Pawlik. Na razie nie wyznaczono terminu kolejnej rozprawy, bo Temida czeka na wyniki analiz. Na ich zrobienie Instytut ma dwa miesiące, z reguły jednak wykonanie takich ekspertyz trwa dłużej.

Większe wymogi
Najgorsze, że jeden z owych trzech bohaterów działał w warunkach recydywy. Przydybany już wcześniej na jeździe po kielichu nie stracił jednak ani immunitetu, ani prawa jazdy. Od osób publicznych, a w szczególności prawników, wymaga się więcej niż od chuliganów, rzucających w policję kamieniami. Tymczasem często zdemaskowana władza bierze odwet na mundurowych, którzy ośmielili się ją zatrzymać. Narzekając, że media poprzez nagłaśnianie wpadek naruszają jej wizerunek i dobra osobiste lub niszczą społeczny autorytet, czasem próbuje zastraszać dziennikarzy. A nikt skuteczniej nie podważa jej autorytetu niż ona sama.



W ciągu ostatnich 10 lat immunitet uchylono 10 prokuratorom. W dwóch przypadkach uchylenie dotyczyło jazdy pod wpływem alkoholu, a jeden spowodowania wypadku drogowego. Trzy razy immunitet uchylano za korupcję, jeden raz za znęcanie się nad członkiem rodziny. Sześć takich zdarzeń miało miejsce w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. (MS)

2

Komentarze

  • Radek Daleko nam do DEMOkracji........ 08 grudnia 2008 10:58Gdyby mnie taki stuknął, i machnął papierkiem przed oczyma, zżarłby immunitet na miejscu zanim policja by przyjechała. Nawiasem mówiąc podobne sytuacje są w firmach. Istnieją prywatne folwarki kierowników i przełożonych, którzy lubią mieć zawsze rację, działając nawet na szkodę pracodawcy. Szybciej pracownik dorobi się zwolnienia niżeli taki bubek ustąpi i przyzna rację pracownikowi. A co dopiero mówić o pajacach z immunitetami.
  • MK. 04 grudnia 2008 07:09Swój swojego nie ruszy.

Dodaj komentarz