Szymek (tu z mamą) to bardzo uczuciowy chłopiec
Szymek (tu z mamą) to bardzo uczuciowy chłopiec

W tym roku święta Bożego Narodzenia w domu Wioletty i Piotra Baluchów z Wilczy będą szczególnie radosne, bo rodzice nie muszą już drżeć o życie swojego trzyletniego synka Szymka. To zasługa ludzi, którzy odpowiedzieli na apel w tekście, jaki swego czasu ukazał się w „Nowinach”.
Chłopiec od urodzenia cierpi na poważne zaburzenia wchłaniania. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie długo walczyli o jego życie. Szymek mógł jeść tylko przy pomocy pompy infuzyjnej. Niestety ta, którą dostał, była już wysłużona, i w każdej chwili mogła się zepsuć. Rodzice robili wszystko, by zdobyć pieniądze na nowe urządzenie. W końcu sprawą zainteresowały się „Nowiny”. Wioletta Baluch długo wahała się, czy opowiedzieć o chorobie synka. – Wcześniej pisało już o nas kilka gazet i bez efektu – mówiła. Ostatecznie się zgodziła. Kiedy ukazał się materiał, Szymek skończył 10 miesięcy.

Wszystkich kocha
Czytelnicy ruszyli z pomocą już w kilka dni po publikacji. Odezwali się nawet ludzie ze Szkocji. W ciągu kolejnych tygodni rodzice zebrali ponad 16 tys. zł. – Na Boże Narodzenie Szymek dostał w prezencie nową pompę – mówi pani Wioletta. Ze wzruszeniem wspomina wszystkich, którzy pomogli. To osoby z Radlina (Baluchowie przyjaźnią się z nimi do dziś), kobieta ze Stanicy poznana w aptece, mieszkańcy Wilczy, para nowożeńców, którzy poprosili gości, żeby nie wręczać im kwiatów, lecz wrzucać do puszki pieniądze na leczenie Szymka, szkołę, kościół. Dzięki zebranym pieniądzom Szymek mógł przejść badania, na które rodziców nigdy nie byłoby stać.
Dzięki specjalistycznej rehabilitacji zaczął chodzić, mając 15 miesięcy. Dzisiaj biega, słyszy, mówi i prawidłowo się rozwija. To bystry, rezolutny, wrażliwy i uczuciowy chłopczyk. Długo wylicza, kogo kocha, a na koniec oznajmia, że wszystkich i wszędzie go pełno. Nie wie, na czym polega jego choroba. – Rozumie jednak, że musi być podłączany do pompy. Zresztą kiedy przychodzi pora, sam mówi: idziemy robić worek – opowiada mama. Jest przekonana, że od czasu publikacji w „Nowinach” jej synek musi mieć swojego Anioła Stróża, zwłaszcza że przed każdym Bożym Narodzeniem rodzina dostaje tylko dobre wieści.

Coraz lepiej
Państwo Baluchowie co dwa miesiące jeżdżą z synkiem do warszawskiego szpitala na kontrolę. Chłopczyk nie lubi tych wizyt, nie znosi zwłaszcza czekania przed gabinetem. Warto jednak jechać, żeby usłyszeć, że wszystko jest na dobrej drodze. Poprawę widać zresztą gołym okiem. – Teraz podłączamy Szymka do pompy już tylko trzy dni w tygodniu, z normalnym jedzeniem też nie ma problemu. Synek najbardziej lubi rozpuszczalne gumy do żucia – nie kryje radości mama. Podczas ostatniej kontroli rodzice dowiedzieli się, że jest szansa, że już może za rok Szymek będzie funkcjonował bez pompy. – Czy może być piękniejsza wiadomość na święta? – pyta Wioletta Baluch.

Komentarze

Dodaj komentarz