Kłopoty z dojazdem do zastawionych bloków mogą mieć także np. Strażacy. Zdjęcie: straż pożarna
Kłopoty z dojazdem do zastawionych bloków mogą mieć także np. Strażacy. Zdjęcie: straż pożarna

Mieszkańców osiedli od dawna irytują zastawione autami parkingi i uliczki przed blokami. Pół biedy, gdy sprawa dotyczy osoby, która nie ma gdzie zaparkować, bo wraca z pracy wieczorem. Gorzej, gdy w wąskich osiedlowych uliczkach muszą manewrować służby ratownicze, a sanitariusze mają nie tylko utrudniony dojazd, lecz także kłopoty z transportem chorego na noszach.
– Nagminne są problemy z dotarciem do klatek. Karetka musi wtedy stanąć na drodze, tarasując przejazd. Kierowcy nie mogą wyjechać spod bloku, więc dzwonią do nas albo trąbią, by przestawić sanitarkę. Narzekają głównie ci, do których jeszcze nie przyjeżdżaliśmy – mówi Piotr Unger, zastępca ordynatora szpitalnych oddziałów ratunkowych w Rybniku. – Nie zawsze możemy działać błyskawicznie. Czasem trzeba postawić diagnozę na miejscu. Gdy dotyczy to np. zbadania poziomu cukru we krwi, wizyta może potrwać nawet pół godziny. Staramy się nie utrudniać życia innym, ale bywa, że postój karetki jest niezbędny – dodaje Andrzej Witkowski, lekarz pogotowia z długim stażem.
Warto zaznaczyć, że dziś kierowca sanitarki to także ratownik, który nie siedzi w aucie, ale udaje się do chorego. Ma tylko dodatkowe uprawnienia do prowadzenia wozu. Efekt jest taki, że nie ma komu podjechać, gdzie trzeba, a ratownicy nie dość, że nieraz znoszą pacjenta z kilku pięter, to jeszcze muszą lawirować z nim między samochodami. Problem nasilił się wraz ze wzrostem liczby prywatnych aut. Być może pomogłoby wyznaczenie kopert dla pojazdów uprzywilejowanych, tylko jak wymusić ich nieblokowanie. – W tej chwili i tak notorycznie łamane są przepisy o niezajmowaniu kopert dla niepełnosprawnych – zastanawia się Dariusz Dobija, szef pogotowia w Jastrzębiu i Pszczynie.
Co gorsza, kłopoty z dojazdem mogą mieć także inne służby, np. straż pożarna. – Najwięcej miejsca zajmują drabiny mechaniczne. Na razie udało się uniknąć przymusowego przestawiania aut, choć w awaryjnych wypadkach jest to możliwe. Na szczęście w naszej jednostce mamy grupę ratownictwa alpinistycznego – mówi Mirosław Juraszczyk, zastępca komendanta PSP w Jastrzębiu.



Zarządcy osiedli są zgodni: w czasach wznoszenia bloków nikt z projektantów nie przewidział takiej liczby aut. Teraz trudno uporać się z kłopotem w jakikolwiek sensowny sposób, a problem występuje wszędzie. (TZ)

Komentarze

Dodaj komentarz