20023508
20023508


Jak co roku rybniccy wodniacy, druhowie z 6. Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej, spędzają wakacje bardzo aktywnie, na wodzie. Pierwsze harcerskie drużyny żeglarskie powstały 85 lat temu na Dalekim Wschodzie w polskim środowisku emigracyjnym. Jeszcze przed wojną, w 1932 roku, przy drużynie harcerskiej w Chwałowicach zawiązał się zastęp żeglarski. W październiku 1959 roku powstała drużyna wodna, której druhowie postanowili przejąć tradycje istniejącej już przed wojną „szóstki”.Marcin Talarek jest dwunastym drużynowym w historii drużyny. Pierwszym, w październiku 1959 roku, został Wojciech Czech, późniejszy wojewoda katowicki. Dziesięć lat później na czele drużyny stanął Eugeniusz Wróbel, który z kolei zajmował później stanowisko wicewojewody.Marcin studiuje automatykę i metrologię na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Skończył trzeci rok. Zapytany o zawodowe plany odpowiada, że chciałby pracować z młodzieżą, a najlepiej z wodniakami. Dziewięć lat temu do przyjścia na pierwszą zbiórkę namówił go kolega. Przyznaje, że na dobre zaangażował się dopiero po dwóch latach, gdy został zastępowym, a potem instruktorem, gdy początkujących wodniaków mógł nauczyć żeglowania i podzielić się z nimi swoim doświadczeniem. - To trudna i odpowiedzialna praca, ale też i wielka satysfakcja. To właściwie esencja harcerstwa - mówi drużynowy.- Na początku mi się nie podobało. Pierwsza zbiórka odbyła się w bloku na Nowinach. Ale gdy zaczęłyśmy pływać na kanadyjkach, zrozumiałam, że to coś dla mnie - wspomina Klara Winkler. Ma 21 lat, wodniaczką jest od sześciu. Wszystko za sprawą starszego brata Franka, który pierwszy przystał do wodniaków. Wodniakiem jest też ich młodszy, 18-letni brat Radek. Klara ma za sobą już pięć rejsów przybrzeżnych po Bałtyku. We wrześniu wejdzie z braćmi na pokład „Zawiszy Czarnego” i z blisko 40-osobową załogą popłyną na Bornholm. To będzie ich pierwszy wspólny rejs.Najmłodsi rozpoczynają swoją przygodę od biwaków, potem jungowiska. Z czasem przychodzi kolej na poważne wyzwania. Kurs, a potem egzamin na żeglarza jachtowego. Jeszcze do niedawna egzamin zdawało się na jednomasztowej omedze. Teraz jest trudniej, bo taki egzamin zdaje się już na dużo większej łajbie - dwumasztowej wiosłowo-żaglowej „dezecie”. By otrzymać patent, muszą, dowodząc kilkuosobową załogą, wykonać kilka manewrów: przybić do kei, wykonać zwrot i udzielić pomocy człowiekowi, który wypadł za burtę. W tym ostatnim przypadku człowieka zastępuje koło ratunkowe: instruktor wyrzuca je nagle z łodzi, krzycząc: Człowiek za burtą!!!Od dwóch lat wodniacy remontują swoją „dezetę” w Harcerskim Ośrodku Wodnym w Wiśle Wielkiej. W pierwszej połowie lipca odbył się tam obóz szkutniczy. Kilku instruktorów pracowało przy łajbie od rana do wieczora. Wzmocnili konstrukcję kadłuba, stare drewniane ławki zastąpili nowymi z laminatu. Zamontowali też nową skrzynkę mieczową, którą według projektu harcerzy za darmo wykonał rybnicki Energoinwest. Teraz muszą jeszcze zrobić dwa nowe maszty. Planują, że we wrześniu wreszcie spuszczą łódź na wodę. Kurs i egzamin na żeglarza jachtowego mógł się z kolei odbyć dzięki pomocy Elektrowni Rybnik, która nieodpłatnie udostępniła wodniakom swoją „dezetę”.Kurs składał się z dwóch części. Najpierw kursanci wyjechali na blisko dwutygodniowy obóz na Mazury, później przez tydzień żeglowali po zalewie w Rybniku, powtarzając kolejne manewry, dopracowując szczegóły. Wzięło w nim udział 16 osób, egzamin przy trudnej dla żeglarzy, prawie bezwietrznej pogodzie zdało 12. W czasie uroczystej zbiórki drużynowy Marcin Talarek wręczył im patenty. Potem każdy świeżo upieczony, patentowy żeglarz został przez kolegów z drużyny nieco mniej uroczyście „zwodowany”. Taka to już wodniacka tradycja.Zalew jest pod nosem. Można wsiąść na rower, przyjechać do stanicy i pożeglować, ale większość wodniaków marzy o prawdziwej morskiej przygodzie. W 1976 roku harcerze z „szóstki” zorganizowali pierwszy samodzielny, pełnomorski rejs po Bałtyku. Na pokładzie wyczarterowanego „Odkrywcy”. Kapitanem był ówczesny drużynowy Eugeniusz Wróbel.Przed rokiem wyczarterowanym od szczecińskiej Pogoni drewnianym jachtem „Hajduk” (80 m kw. żagli) rybniccy harcerze wybrali się w trzyetapowy rejs po Morzu Północnym. Rejs rozpoczął się 31 lipca w Świnoujściu i tam zakończył 9 września. W dużej części trasa rejsu przebiegała po tzw. wodach pływowych, gdzie występują przypływy i odpływy. W porcie Lerwick (stolica Szetlandów) np. dwukrotnie w ciągu doby poziom morza podnosił się i opadł o ponad dwa metry.W tym roku rybniccy wodniacy znów wypłyną w morze. Dzięki wsparciu Fundacji na dobro Harcerstwa Górnośląskiego 16 harcerek i harcerzy, głównie instruktorów i przybocznych drużynowego, popłynie we wrześniu na „Zawiszy Czarnym” w rejs po Bałtyku: Gdynia - Helsinki - Sztokholm - Bornholm - Gdynia.

Komentarze

Dodaj komentarz