Mirela Tront szefowa OPS-u w Godowie i Monika Sobik
Mirela Tront szefowa OPS-u w Godowie i Monika Sobik

W Ośrodku Pomocy Społecznej w Godowie wymyślono ciekawą akcję pomocy samotnym, starszym i schorowanym podopiecznym. Polega na wdrożeniu pomocy sąsiedzkiej. Mirela Tront, kierownik OPS wyjaśnia, że do tej pory pomoc świadczyły firmy zewnętrzne jak PCK czy agencja opiekunek. Jednak problemem był dojazd do podopiecznych. Często zajmował więcej czasu, aniżeli sama pomoc. – W tej sytuacji zaczęliśmy się zastanawiać w jaki sposób ludziom starszym zapewnić opiekę. Tak, żeby i oni z tej opieki byli zadowoleni, i my – mówi Mirela Tront. Do Domu Opieki Społecznej nie zamierzają się przeprowadzić, trudno też ich namówić na spędzenie kilku chociażby godzin w działającym przy OPS-ie dziennym ośrodku wsparcia. Starzy ludzie, którzy przez całe swoje życie mieszkali u siebie, nie chcą się przenosić. To zrozumiałe, niemniej ze względu na zniedołężnienie nie potrafią już samodzielnie egzystować. Pomysł jak rozwiązać ten dylemat podsunęła Monika Sobik, pracownica socjalna, która zajmuje się podopiecznymi z terenu Krostoszowic.
– Bardzo trudno jest nakłonić osoby starsze do przyjęcia pomocy. Nie chcą wychodzić z domu, nie chcą nawet przyjmować opiekunek. Pomyślałam, że naszym podopiecznym mogliby pomagać sąsiedzi. Osoby starsze zdecydowanie ufniej traktują tych, których znają. Bez problemu wpuszczą do domu sąsiadkę – mówi Monika Sobik.
Do pomysłu zapaliła się szefowa OPS. – Myślę, że to najlepsza forma opieki nad starszą osobą. Na razie spróbujemy pilotażowo. Jeśli się sprawdzi, wdrożymy ją w gminie – oznajmia Mirela Tront. W poszukiwanie osób, które zechciałyby świadczyć pomoc sąsiedzką zaangażował się ksiądz, który przeczytał z ambony ogłoszenie o naborze. – Od razu zgłosili się chętni. Na dzień dzisiejszy sześć pań. To emerytki, które już wcześniej kimś się opiekowały –mówi Monika Sobik.
OPS nie stawia rygorystycznych wymagań dla sąsiadek wolontariuszek. Jak mówi szefowa OPS-u wystarczy chęć, dyspozycyjność, zaufanie i akceptacja opiekunki przez podopiecznego. Pomoc sąsiedzka ma przede wszystkim służyć zaspokajaniu bieżących potrzeb życiowych. Polega na zrobieniu zakupów, zadbaniu o higienę osobistą podopiecznego, posprzątaniu mieszkania, napaleniu w piecu, rozmowie i dotrzymaniu towarzystwa. Korzyści z tego rodzaju opieki będą obustronne, gdyż OPS zamierza zapłacić zaangażowanym w pomoc sąsiedzką. – To nie żadne zarobki, ale bardziej forma rekompensaty za podjęcie się opieki. Jakieś 200 zł na rękę za 20 godzin miesięcznie –tłumaczy Mirela Tront. Podopieczny pokryje w części te koszty ze swoich dochodów. W zależności od wysokości dochodów odpłatność wyniesie od 20 do 70 proc. Resztę zapłaci gmina.
– Zanim opiekunka rozpocznie pracę, w towarzystwie pracownika socjalnego odwiedza podopiecznego. Jeśli ją zaakceptuje, może przejąć opiekę – tłumaczy Monika Sobik. Na razie akcja pomocy sąsiedzkiej prowadzona jest tylko na terenie sołectwa Krostoszowice. –Tu mamy 10 osób starszych, które wymagają stałej opieki –mówi szefowa OPS-u. Na razie ośrodek podpisał umowy z dwiema opiekunkami. Pozostałe figurują w rejestrze. -W każdej chwili możemy do nich zadzwonić. Może się zdarzyć, że pomoc będzie komuś potrzebna z dnia na dzień. Ktoś np. wróci ze szpitala i będzie wymagał opieki –wyjaśnia Mirela Tront. Na podsumowanie akcji i wyciągnięcie wniosków OPS daje sobie czas do końca kwietnia. Wtedy okaże się czy był to dobry pomysł.

Komentarze

Dodaj komentarz