Od dwóch lat chodzę i proszę, żeby zrobiono tu wylewkę, bo na tych krzywiznach nie da się żyć – żali się pani Małgorzata
Od dwóch lat chodzę i proszę, żeby zrobiono tu wylewkę, bo na tych krzywiznach nie da się żyć – żali się pani Małgorzata



Krzywe podłogi
Małgorzata M. zajmuje lokal socjalny w budynku INKO od ok. dwóch lat i jest już zmęczona batalią z Zakładem Gospodarki Komunalnej o poprawę warunków jej bytu. – Kiedy wprowadzałam się do mieszkania, w ZGK obiecano mi, że z czasem wyrównają podłogi, które są tak krzywe, że przewracają się stojące na nich meble. Od dwóch lat chodzę i proszę, żeby zrobiono mi wylewkę, bo na tych krzywiznach nie da się żyć. W łazience woda się wylewa z brodzika, kiedy biorę prysznic. Grzyb pojawił się już przy oknach, a w mieszkaniu czuć zapach stęchlizny – żali się kobieta. Jak dodaje, najgorsze jest niepoważne traktowanie jej przez urzędników. – W ZGK traktują mnie jak idiotkę, jak ostatnią pijaczkę – mówi roztrzęsiona. Problem pani Małgorzaty dobrze jest znany pracownikom komunalki. Jej mieszkanie oddano do użytku w 2006 roku, razem z ośmioma innymi na piętrze w INKO. Obecnie znajdują się tam 24 mieszkania socjalne. – W tamtych latach te mieszkania były przygotowywane trochę metodą chałupniczą, z takich środków, jakie mieliśmy do dyspozycji. Teraz z pewnością zrobilibyśmy to inaczej. Tylko proszę mi powiedzieć, za jakie pieniądze mamy je wyremontować, skoro ci ludzie od lat nie regulują czynszu, w którym za metr kw. płaci się zaledwie 39 gr? – pyta retorycznie Czesław Brachmański, dyrektor ZGK w Radlinie.

Za długi męża
Justyna S. została eksmitowana z mieszkania spółdzielczego, jej zdaniem niezgodnie z prawem, bo wyrok eksmisyjny wydany w 1998 roku stracił swoją moc po 10 latach, czyli w 2008. SM Marcel zaproponowała jej lokal zastępczy. Jednak pani Justyna nie przeprowadziła się do niego, bo jej zdaniem nie nadaje się do zamieszkania. – Meble, wszystko, co miałam, zostawiłam w wynajętym garażu, a pomieszkuję to tu, to tam. Wyrzucono mnie z mieszkania, bo według spółdzielni jestem wciąż obciążona długiem, który moim zdaniem od 1995 roku zdążyłam już spłacić. To był dług mojego męża, który spłacałam, nie będąc w stanie równocześnie systematycznie regulować czynszu bieżącego. W spółdzielni wiedzą, że starałam się, jak mogłam. Obiecali, że przepiszą to mieszkanie na mnie, zaciągnęłabym kredyt, ale przez 14 lat tylko mnie zwodzili – załamuje ręce pani Justyna. Do zastępczego się nie przeniosła, bo, jak mówi, to nie mieszkanie, tylko chlew: odpadający tynk, śmierdząca rura kanalizacyjna na środku pokoju, ściany jakby obsikane, wszechobecny brud.
Prezes spółdzielni Bronisław Kutnyj podkreśla, że zgodnie z prawem zadłużonego mieszkania nie można nikomu przepisać. – Pani Justyna przychodziła do nas tylko wtedy, kiedy paliło jej się pod nogami. Obiecała, że wszystko ureguluje, wyrok eksmisyjny kilka razy był odraczany, jednak w końcu doszedł do skutku. Czekaliśmy 14 lat na spłatę długu. Płacąc zaległe kwoty, zapominała widać, że bieżący czynsz również należy regulować. A do lokalu zastępczego daliśmy jej wcześniej klucze, by mogła sobie te pomieszczenia przygotować. Niestety, nie mamy nic innego – dodaje prezes.

5 metrów na osobę
Pan Gabriel mieszka w lokalu socjalnym z dwoma obcymi mężczyznami na 16 m kw. i jest oburzony stawką za czynsz, który wynosi 52 zł od osoby na miesiąc. – Kasując za taki pokoik w sumie 156 zł, miasto robi na nas niezły interes, a jeszcze urzędnicy tłumaczą, że w więzieniu ludzie mają gorsze warunki. Być może jednak więzień nie potrzebuje mieć gdzie trzymać swoich ubrań, ewentualnie zastawy stołowej i rzeczy potrzebnych do w miarę normalnej egzystencji. Jestem ciekaw, co ci urzędnicy mówiliby, będąc w takiej sytuacji jak my tutaj – denerwuje się pan Gabriel.
– Zgodnie z ustawą, miejsce w lokalu socjalnym to minimum 5 m kw. na osobę. Mieszkaniec musi mieć zagwarantowany dostęp do sanitariatów i kuchni, i takie warunki spełniamy. I to my dopłacamy do tych mieszkań – informuje wiceburmistrz Piotr Śmieja. Jak dodaje, miasto podnajmuje również od spółdzielni Marcel mieszkania o niskim standardzie i traktuje je jako socjalne. Urzędnicy nie zdecydowali się na postawienie kontenerów, jak to ma miejsce np. w Żorach, w obawie, by nie stworzyć swoistego getta. Mieszkańcy jednak muszą pamiętać, że jeśli oni nie płacą za siebie, to tym samym są na utrzymaniu reszty społeczeństwa, czyli nas wszystkich.

Imię i nazwisko drugiej bohaterki na jej prośbę zostało zmienione

4

Komentarze

  • czesiu dobry tekst 01 kwietnia 2009 21:29nawet bardzo
  • 26 marca 2009 16:31Trzeba było uszanować to co miało się
  • 26 marca 2009 11:36dobrze mieszka się za darmo
  • godne zycie nie za darmo 26 marca 2009 08:00OSOBY NARZEKAJĄ NA WARUNKI BYTOWE TO MOŻE BY SOBIE WYBUDOWAŁY WŁASNY DOMEK ALBO APARTAMENT WTEDY DOWIEDZĄ SIĘ JAKIE ONI PONOSZĄ KOSZTY NA WŁASNE REMONTY

Dodaj komentarz