– Chodzimy do urzędu gminy, dzwonimy i prosimy, żeby ktoś coś zrobił z tą mazią, która zalega drogi, ale efekty są niewielkie – burzą się ludzie. Urząd organizuje spotkania z firmą budującą A1, zwraca uwagę na potrzebę czyszczenia szos itd., ale może interweniować tylko w przypadku dróg gminnych. – W przypadku traktów powiatowych czy wojewódzkich możemy jedynie słać pisma do zarządców – mówi wiceburmistrz Grzegorz Wolnik. A niestety praktycznie wszystkie skargi dotyczą dróg powiatowych, nad którymi gmina nie ma nadzoru, bo jest kompetencja zarządu dróg powiatowych, ale on też niewiele może.
Wielkie bajoro
Szef rady miasta Marek Profaska jako mieszkaniec Dębieńska nie tylko przyjmuje skargi od obywateli, ale sam też je składa do burmistrza. – Gdybyśmy mogli, to zrobilibyśmy porządek na szosach, ale nie wolno, bo to nie nasza własność – rozkłada ręce Grzegorz Wolnik. Samorządowcy mobilizują policję, bo straż miejska nie ma prawa zatrzymywać aut w ruchu. Najgorzej jest w Dębieńsku na ul. Jesionka i Zabrzańskiej, wróciły też problemy ul. Asnyka, bo znów pojawiły się na niej ciężarówki wyjeżdżające z placu budowy. Kierowcy robią tu sobie skrót.
– Tak dłużej nie może być – denerwuje się Aleksander Pyszny, dyrektor szkoły podstawowej w Dębieńsku. Wytyczony objazd prowadzi przez środek placu budowy. Ponieważ jest tam ciągły ruch, dzieci nie mogą chodzić do szkoły. Bezpieczniej jest iść pod wiaduktem na ul. Jesionka. – A tam jest jedno wielkie bagno. Codziennie uczniowie przychodzą ubłoceni. Nauczyciele, którzy dojeżdżają do pracy samochodami, skarżą się, że kamienie, które odpryskują spod kół, niszczą im karoserie. Niektórzy mają popękane i poklejone szyby – oznajmia dyrektor Pyszny.
Wszystko zniszczą
Zwraca też uwagę na nośność dróg, która jest mniejsza od natężeń, jakie muszą znosić. – Zanim skończą tę autostradę, to kompletnie zniszczą nam szosy. Fachowcy nie mogą dewastować tego, co ma służyć ludziom – stwierdza dyrektor. Skargi płyną z Czerwionki, Bełku, Stanowic, Szczejkowic i dotyczą ulic: Furgoła, Zabrzańskiej, Jesionka, Majątkowej. Systematycznie uciążliwości na sesji porusza Hubert Piecha z Dębieńska, który twierdzi, że codziennie ma co najmniej trzy, cztery wizyty mieszkańców, głównie Podgrabiny, którzy nie mogą dojechać do domów.
Jak dodaje, przekonał się o tym sam, bo wybrał się na Podgrabinę i nie mógł tam dotrzeć. Mało tego: jeden z mieszkańców oznajmił mu, że boi się wracać do domu. Woli 24 godziny przesiedzieć w kopalni, bo nie wie, czy następnym razem uda mu się dojechać. To efekt przygody, kiedy auto utknęło mu w błocie i nie zdążył do pracy. Jak dodaje radny, trzeba uregulować sprawy dojazdu do posesji, objazdów i wymóc ustawienie widocznych tablic informacyjnych. Inny problem to ciężarówki, które wyjeżdżają z ul. Żorskiej, na nieutwardzone drogi. Ciągnie się też sprawa objazdu od ul. Jesionka przez plac budowy.
Latające kamienie
– Obiecywano, że objazd zniknie, kiedy powstanie wiadukt. Wiadukt stoi, a my dalej telepiemy się po płytach – mówi Marek Profaska. Niestety męki objazdu trzeba będzie znosić jeszcze do lipca, bo wtedy planowany jest odbiór tego odcinka i otwarcie przejazdu pod wiaduktem. Końca problemów nie widać. Do naszej redakcji zadzwonił zdenerwowany mieszkaniec ul. Furgoła, skarżąc się na kamienie, które spadają na chodnik z ciężarówek jeżdżących na plac budowy, a chodnikami chodzą przecież ludzie. – Przecież tam w każdej chwili może dojść do jakiegoś nieszczęścia. Sam, idąc z dzieckiem w wózku, o mało co nie dostałem kamieniem. A gdyby tak ten kamień wpadł do wózka? – zastanawia się mężczyzna.
Mieszkańcy żalą się, że interwencje, o ile w ogóle skutkują, to zaledwie na jakiś czas. Potem wszystko wraca do normy. Organizacji spotkania budowniczych A1 z mieszkańcami Szczejkowic, którym szosa przecięła działki, zażądał na sesji radny Albim Szweda. Ostatnio Marek Profaska, szef rady miasta, zapowiedział podjęcie zabiegów o zorganizowanie spotkania przedstawicieli inwestora, wykonawcy, urzędu gminy i Zarządu Dróg Powiatowych w Rybniku z mieszkańcami Dębieńska. (MS)
Komentarze