Nie ma dnia, by strażacy nie gasili płonących traw. Zdjęcie: PSP Żory
Nie ma dnia, by strażacy nie gasili płonących traw. Zdjęcie: PSP Żory

Tymczasem ekolodzy biją na alarm: gleba po wypaleniu staje się bezużyteczna!
– Przekonanie, że wypalanie traw użyźnia i rekultywuje glebę po zimie, to stereotyp! Jest dokładnie odwrotnie. Ogień najbardziej niszczy faunę i florę. Już dawno udowodniono, że w efekcie pożaru nie dochodzi do naturalnego rozkładu resztek organicznych, bezpowrotnie przerwany zostaje proces formowania się niezwykle potrzebnej próchnicy, a do atmosfery przedostaje się dużo niezwykle toksycznych i trujących pyłów i gazów – przypomina Kazimierz Szabla, szef Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Jak zauważają strażacy, mimo pojawiających się w mediach apeli, liczba wiosennych pożarów na nieużytkach wcale nie maleje, a wręcz przeciwnie – wzrasta.

Najczęstsze akcje
– Pożary łąk i pól to najczęstsze nasze akcje każdej wiosny. Wyjeżdżamy kilkanaście razy na dobę – mówi starszy kapitan Bogusław Łabędzki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku. A minimalny koszt takiej akcji to około 1 tys. zł! Podobne opinie usłyszeliśmy od ogniomistrzów z Żor, Jastrzębia, Wodzisławia i Raciborza, którzy nie mają wątpliwości, że pożary traw to dzieło ludzkiej głupoty. Podkreślają także, że o samoistnym zapaleniu się trawy można mówić tylko w przypadkach, gdy dochodzi do wyładowań atmosferycznych lub następuje proces biologiczny na takim nieużytku. Wówczas młoda namoknięta trawa wydziela gazy, które na skutek wysokiej temperatury powietrza mogą się zapalić.
Jak jednak wyjaśnia Roland Kotula z raciborskiej straży pożarnej, to jeszcze nie ten czas, by takie zjawiska występowały w przyrodzie. – Nie mamy więc wątpliwości, że to człowiek podpala trawy – dodaje Roland Kotula. Grzegorz Gruszka z komendy powiatowej PSP w Wodzisławiu zauważa natomiast, że trawy podpalają też dzieci. – W soboty i niedziele odnotowujemy najwięcej pożarów, i to w rejonach osiedli mieszkaniowych. Wniosek nasuwa się jeden: dla zabicia czasu dzieci bawią się ogniem. Potem obserwują całą akcję gaśniczą – stwierdza Grzegorz Gruszka. Jak mówią strażacy i policjanci, niezwykle rzadko udaje się złapać podpalacza na gorącym uczynku. – Zatrzymujemy osoby, które wywołują pożary w budynkach, ale rzadko na nieużytkach – stwierdza sierż. Marta Czajkowska, rzecznik prasowa policji w Wodzisławiu.

Surowe kary
A tymczasem za wypalanie traw można dostać grzywnę w wysokości nawet 5 tys. zł! – Jeśli natomiast mówimy o przestępstwie spowodowania zagrożenia życia wskutek zaprószenia ognia, to za to można powędrować za kratki na 10 lat – dodaje sierż. Czajkowska i podkreśla, że w przypadku płonących traw takie zagrożenie może wywołać gęsty dym, który ogranicza widoczność na drodze. Strażacy przypominają, że palenie traw i gałęzi dozwolone jest tylko w przydomowych ogrodach. – Ale trzeba pamiętać, by robić to w bezpiecznej odległości od zabudowań oraz by dym nie utrudniał życia sąsiadom i użytkownikom dróg – przestrzega kapitan Bogusław Łabędzki.



Jak wylicza st. bryg. Jarosław Wojtasik, rzecznik śląskiego komendanta PSP w Katowicach, każdej wiosny strażacy odnotowują kilka tysięcy pożarów traw, znacznie więcej niż w pozostałych porach roku. Leśnicy szacują, że powodem 102 zeszłorocznych pożarów lasów (w sumie odnotowano ich ponad 400) był przerzut ognia z gruntów nieleśnych. W ten sposób z dymem poszło ponad 50 ha drzewostanów. Roczne koszty ochrony przeciwpożarowej terenów leśnych sięgają 8 mln zł. (Amis)

Komentarze

Dodaj komentarz