Adam Słomka podczas procesu w sprawie fałszowania list poparcia. Zdjęcie: Andrzej Kania
Adam Słomka podczas procesu w sprawie fałszowania list poparcia. Zdjęcie: Andrzej Kania

Praca w komisjach wyborczych – około 160 zł za osiem godzin – takim ogłoszeniem członkowie komitetu Kocham Polskę werbowali w Rybniku bezrobotnych do poparcia swojego lidera, który wybiera się do Parlamentu Europejskiego. Ów lider to Adam Słomka, były poseł i szef Konfederacji Polski Niepodległej.
Żeby jednak móc zarejestrować komitet wyborczy, musi zebrać 10 tys. podpisów poparcia. Temu celowi miało służyć rozlepiane ogłoszeń. Werbunek odbywał się w kamienicy przy ul. Białych, gdzie siedzibę ma centrum rozwoju inicjatyw społecznych. Zainteresowani (bezrobotni, emeryci, studenci) ustawiali się w długiej kolejce. Żadnego nie odstraszyło nawet to, że biuro potencjalnego europosła mieściło się przy niewielkim stoliku w korytarzu. Każdy otrzymał ulotkę komitetu oraz zapewnienie, że pracę dostanie ten, kto zbierze 24 podpisy. Wcześniej musiał oczywiście poprzeć kandydata. W czwartek na miejsce zawitał sam Adam Słomka.

Nie mieli zgody
Nabór około godz. 16 przerwała wizyta strażników miejskich, którzy poprosili wszystkich o opuszczenie budynku, bo należy on do miasta, a komitet nie miał zgody na prowadzenie akcji. Słomka oświadczył, że wyjdzie, jeżeli poprosi go o to prezydent. Funkcjonariusze odjechali, by wrócić z policją. Dopiero wtedy ekipa opuściła budynek. Jak mówi Dawid Błatoń, rzecznik straży miejskiej, formacja skieruje sprawę do sądu. Adam Słomka został o tym poinformowany od razu. Wojciech Litewka, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Katowicach, nie ma wątpliwości co do tego, że komitet Kocham Polskę i jego szef mamią ludzi.
Na ulotkach widnieją bowiem dwie dane: 160 zł i osiem godzin, choć jeszcze nie ustalono kwoty, jaką otrzyma członek komisji wyborczej. Wiadomo jednak, że może to być góra 135 zł, poza tym praca w komisji (zaczyna się od przeszkolenia) nie trwa osiem godzin, ale o wiele dłużej. W samym dniu wyborów jest to od otwarcia lokalu do policzenia głosów. Choć jednak, jak twierdzi dyrektor, prowadzona przez Słomkę akcja jest niemoralna, to nie jest niezgodna z prawem. Obiecywanie pracy za zbieranie podpisów to zresztą praktyki stosowane przez większość, jak nie wszystkie partie i ugrupowania.

Nic do zarzucenia
– Przestępstwo w trybie ordynacji wyborczej miałoby miejsce wtedy, kiedy ugrupowanie czy partia płaciłaby za złożenie podpisu – wyjaśnia Wojciech Litewka. Adam Słomka nie ma sobie nic do zarzucenia i oznajmia, że akcja była legalna, a usunięcie go z budynku wraz z ludźmi odbiera jako prześladowanie swojej osoby. Sprawę rozstrzygnie sąd.



W ubiegłym roku sąd skazał osiem osób, które zeznały, że w 2005 roku, w czasie kampanii prezydenckiej, zbierając podpisy w Rybniku, fałszowały listy poparcia na polecenie szefa KPN. Bezdomnym i bezrobotnym wydawano jedzenie finansowane przez Unię Europejską – za pokwitowaniami, które potem wykorzystano do rejestracji komitetu wyborczego Adama Słomki. Lider KPN-OP nie przyznaje się do winy i nie chce być Adamem S. Jest też jednak oskarżony o nakłanianie przestępców do pobicia prezesa Sądu Rejonowego Katowice Centrum Zachód. (MS)

1

Komentarze

  • CIEKAWSKI CIEKAWY TEMAT 30 kwietnia 2009 13:06Szkdoa gadać-ale czy ten Pan ma jakieś powiązania z Panem Tadeuszem Dybałą???

Dodaj komentarz