Później ci, którzy zdecydują się tamtędy jechać, są skazani na terenowy slalom, ryzykując wypadkiem lub uszkodzeniem auta.
Wszystko z powodu budowy głównego kolektora, którym ścieki z centrum popłyną w niedalekiej przyszłości do oczyszczalni w Orzepowicach. Początkowo planowano, że roboty zakończą się do końca 2008 roku, ale wciąż trwają. Jak wyjaśnia prezydent Adam Fudali, powodem opóźnień są niespodzianki, na jakie natrafiono pod ziemią. Chodzi przede wszystkim o biegnące pod jezdnią instalacje techniczne, rury wodociągowe i kanalizację burzową. Po rozkopaniu drogi okazało się, że ich położenie znacznie różni się od tego wyrysowanego w inwentaryzacji, na podstawie której opracowano projekt kolektora. Gdyby układano rurę o średnicy 200 mm, nie byłoby problemu, ale chodzi o kolektor o średnicy 500 mm, na który na niektórych odcinkach po prostu nie było miejsca.
– Na dodatek już po ułożeniu pierwszego odcinka okazało się, że rury są felerne. Trzeba było wyciągnąć je z ziemi, odesłać do producenta i czekać na nowe – mówi Aleksandra Malczyk, kierownik biura realizacji projektu. Jak jednak dodaje, 95 proc. robót na Rudzkiej już wykonano i zaczęto przełączać do nowej kanalizacji pobliskie domostwa. Odnawianie samej nawierzchni odbędzie się jednak na raty, bo magistracki wydział dróg przy okazji chce wyprostować i na nowo ułożyć tam krawężniki. Do ostatnich dni czerwca gotowy ma być odcinek od kampusu do skrzyżowania z ulicą Kotucza, zaś do połowy lipca cała ulica. Ma to być definitywny koniec wykopów na Rudzkiej.
Przy budowie natrafiono i na inne niespodzianki oraz utrudnienia. Np. grunt wymywała woda, natrafiono na rurę kanalizacji deszczowej w miejscu, gdzie nie powinno być żadnych sieci, wykryto także niezinwentaryzowane przyłącza pobliskich budynków, o istnieniu których nie wiedzieli nawet ich właściciele. Na koniec okazało się, że studnia, do której miał być podłączony nowy kolektor, po prostu się rozpada. (WaT)
Komentarze