Ks. Stanisław Dziwoki z Rownia zbudował grotę maryjną własnymi rękoma. Budowlę udało się przenieść ze starego miejsca na nową posesję jedynie za pomocą ciężkiej ładowarki
Ks. Stanisław Dziwoki z Rownia zbudował grotę maryjną własnymi rękoma. Budowlę udało się przenieść ze starego miejsca na nową posesję jedynie za pomocą ciężkiej ładowarki

Budowa autostrady okazała się dla wielu ludzi dramatem. Na długości ok. 45 km, od Gorzyczek do Gliwic, wyburzono już ponad setkę domów. Niektórzy płakali, gdy potężne zęby koparek wbijały się w ściany ich domów, a buldożery równały z ziemią ogrody i sady.
Ludzie musieli opuścić domy, w których spędzili całe swoje życie. Są tacy, którzy do dziś płaczą po utraconej ojcowiźnie. I nie jest w stanie im tego zrekompensować nowy, nawet najpiękniejszy dom.
Państwo płaci
Do naszej redakcji trafił niedawno e-mail, w którym Czytelnik uważa, że przesiedleni zrobili na autostradzie dobry interes. – To wierutna bzdura – ucinają tamci. I dodają: – Czujemy się oszukani. Dlaczego? Za jeden m kw. swojej ziemi sprzedanej na wolnym rynku mogli dostać nawet 80 zł. A ile zapłacił im budżet państwa? W zależności od miejscowości od 14 do 21 zł. I choć ludzie z Rownia czy Połomi mieszkają dziś w nowych, efektownych domach mówią, że dostali za mało za pozostawiony dorobek całego życia i poniewierkę.
Najbardziej krytykują to, co się stało, mieszkańcy Rownia i Folwarków w Żorach. Tutaj wyburzono najwięcej 65 domów. Autostrada podzieliła dzielnicę na dwie części. – Rowień był najpiękniejszym miejscem na ziemi, teraz pozostały po tym tylko wspomnienia – żalą się właściciele nowego domu przy ulicy Kochanowskiego.
Im, tak jak wielu innym, pieniędzy z odszkodowania nie starczyło na wykończenie nowego domu. Urzędniczka z katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad miała im powiedzieć, że ze starego mogą zabrać tylko meble, ubrania oraz inne przedmioty codziennego użytku. – Za mury i stolarkę zapłaciło państwo – stwierdziła.
Dziś pytają, do czego przydałyby się GDDKiA używane okna, drzwi czy kafelki? – Gorycz przeprowadzki trochę osłodził fakt, że w pobliżu mieszkają nasi dawni sąsiedzi, z którymi byliśmy bardzo zżyci. Oni również postawili domy przy Kochanowskiego. Spotykamy się i owszem wspominamy stare miejsce – mówi gospodyni.
Nie chciała opuścić ojcowizny
Kurowscy i Sobikowie jako jedni z pierwszych wysiedlonych w Rowniu postawili nowy dom. Starej posesji przy ulicy Krótkiej za żadne skarby nie chciała opuścić Urszula Sobik.
– Żyłam tam wiele lat, tam spędziłam młodość i tam jest moje miejsce – powtarza, choć w budynku przy ulicy Lazurowej mieszka już rok. Lepiej zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu jej małżonek Brunon. – Przede wszystkim dom jest nowy. Stąd mamy wszędzie bliżej i dostęp do asfaltowej drogi. Minus to większy ruch samochodowy i brak zieleni. Na starym miejscu był duży ogród. Tylko dwie wiśnie, śliwę i gruszę przesadziłem na Lazurową – wylicza.
Ich córka Aurelia Kurowska dodaje, że decyzja o budowie autostrady zaskoczyła wszystkich. Przez lata władze uspokajały mieszkańców, że brakuje pieniędzy na budowę zaplanowanej niegdyś trasy, więc ludzie sukcesywnie modernizowali swoje domy. Sobikowie i Kurowscy zafundowali sobie kominek z cegły klinkierowej, nowe okna i rynny oraz izolację fundamentów. Kosztowało ich to ponad 25 tys. zł, które jak się okazało, wyrzucili w błoto. Bo kasa na autostradę znalazła się po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
Przenieśli grotę maryjną
Zadowolenia z przeprowadzki nie kryje za to Alicja Reclik. Kiedyś prowadziła z mężem przy Rybnickiej mini market, w handlu przepracowała 46 lat. Od niedawna jest na emeryturze. – Mogę odpocząć. W nowym miejscu jest cicho i spokojnie. Rano budzi nas śpiew ptaków, bo w pobliżu rośnie las. Jak w bajce – opowiada. Do nowego budynku przeprowadzili się po zaledwie siedmiu miesiącach od rozpoczęcia prac. Póki co, zajmują zaadaptowane na mieszkanie piwnice i wykańczają pierwszą i drugą kondygnację.
Wysiedlone rodziny wzniosły domy także przy swojsko brzmiących nazwach ulic: Żurawinowej, Pańskich Łąkach czy Jagodowej. Zbudowało je miasto.
Pani Elżbiecie przypadło stawiać nowy dom w sędziwym wieku. Szczęśliwie trafiła na górali z Istebnej, budowali szybko i dobrze. Na podwórku zwraca uwagę grota maryjna, którą przeniesiono na nowe miejsce z terenu starej posesji przy ulicy Wiśniowej. Udało się za trzecim razem – ważący 4,5 tony obiekt trudno było ruszyć z miejsca. Tak jak ludzi z Rownia...
Daleko od szosy
Autostrada przecięła również gminę Mszana. Przesiedleńcy, podobnie jak w Rowniu, wybudowali już nowe, ładne domy. Teraz drogowcy utwardzają asfaltem ulicę Wesołą. – Tu jest wszystko nowe, ale na starym miejscu było chyba lepiej. Nasz dom stał na urokliwym pagórku – kwituje Krystyna Murawska, córka gospodarzy.
Przy ulicy Kwiatowej spotykamy zresztą trzy kolejne nowe domy. – My jesteśmy bardzo zadowoleni. Wybudowaliśmy w całości za odszkodowanie. Z początku ciągnęło mnie do starego miejsca przy ulicy Mickiewicza, ale... Proszę tylko wyjść na taras i zobaczyć jaki stąd mamy wspaniały widok – zachęca Bożena Krzyształa, współwłaścicielka domu.
Niedaleko mieszkają ich dawni sąsiedzi z Mickiewicza. Pod autostradę zabrano im dwa domy. Starszy zamieszkiwali Krystyna i Gerard Sobalowie. Nowszy, który wzniosła ich córka z mężem, znajdował się po drugiej stronie ulicy. Za odszkodowanie postawili jeden duży budynek, gdzie mieszkają obie rodziny.
– Żyje się tu dobrze, daleko mamy tylko do centrum Mszany. Dlatego najbardziej brakuje mi tu przystanku autobusowego. Zostaje rower albo samochód – podkreśla pan Gerard.
Kwadrans za całe życie
W gminie Godów wyburzono 23 domy. Stanisław Koczy musiał zostawić w Krostoszowicach aż pięć dużych budynków oraz firmę motoryzacyjną, która w szczytowym momencie zatrudniała 50 osób. – Pracowałem na to 45 lat, a rzeczoznawca miała dla mnie kwadrans. Liczyła się tylko powierzchnia - to samo kryterium stosowano dla byle jakiej rudery. W konsekwencji wypłacono mi kwotę niższą niż rzeczywista wartość nieruchomości, które wycenił niezależny ekspert – macha ręką pan Stanisław.
Dwa nowe domy postawił przy ulicy Jana III Sobieskiego w Gołkowicach. Jeden dla siebie, drugi dla syna Dawida, który jest wokalistą i menedżerem zespołów muzycznych. W tym drugim urządził studio nagrań. Musiał zamknąć firmę, bo prowadzenie biznesu w nowym miejscu nie było proste. – Zadowoliłem się tym co mam. Najważniejsze, że nie zostaliśmy bez dachu nad głową – kwituje Koczy.
Autostrada zmieniła na zawsze jego życie. Tak jak życie Krzyształów i Sobalów z Mszany, Reclików i Sobików z Rownia. I wielu innych ludzi, których domy stanęły na drodze autostrady. – Wie pan, niektórzy są zadowoleni, inni nie. Ale prawda jest taka, że nic już nie będzie tak jak wcześniej. Życie wywaliło nam się do góry nogami. Jak ktoś zazdrości mi nowego domu, niech o tym pomyśli – skwitował jeden z przesiedlonych z Połomi.


Życie wywaliło nam się do góry nogami i jak ktoś zazdrości mi nowego domu, niech o tym pomyśli

1

Komentarze

  • Piotr 71 Autostrada 27 lipca 2009 23:37Duch dziejów jak u Hegla, postęp kosztuje.A u Hanysów widać przywiązanie do Heimatu i ojcowizny...

Dodaj komentarz