Zdarzają się kolizje i wypadki, po których auta nadają się do kasacji
Zdarzają się kolizje i wypadki, po których auta nadają się do kasacji


– Zahaczyłem o betonowy słupek na placu Wolności w Rybniku. Wgniotłem błotnik, odarłem lakier, nic wielkiego. Ale ponieważ samochód kupiłem na kredyt i jeszcze spłacam raty, zgłosiłem szkodę. Wyceniono ją na ponad dwa tysiące zł. Pojechałem do dobrego warsztatu. Za naprawę zapłaciłem 800 zł. Zostało mi ponad 1200 zł! Wymieniłem opony, olej. Jestem zadowolony, chociaż formalności trwały kilka tygodni – mówi kierowca z Rybnika, który prosi o zachowanie anonimowości. Procedura w przypadku stłuczki auta kupionego na kredyt jest dosyć skomplikowana. To bank najczęściej jest współwłaścicielem i to on decyduje, czy wypłacić użytkownikowi całe odszkodowanie. Banki zresztą wyznaczają sobie progi.
Na przykład w przypadku szkody przekraczającej dwa tys. zł zgadzają się na wypłatę połowy sumy. Drugą część użytkownik dostaje po naprawieniu auta i przedstawieniu faktur z warsztatu albo dokumentu potwierdzającego przeprowadzenie badania technicznego na stacji diagnostycznej. Jeśli jednak okaże się, że za naprawę zapłaciliśmy mniej, niż dostaliśmy z ubezpieczenia, będziemy musieli zwrócić różnicę. Dlatego lepiej podjechać na stację diagnostyczną. Badanie samochodu kosztuje 50 zł, które towarzystwo ubezpieczeniowe powinno nam zwrócić. Ubezpieczyciela i banku nie interesuje, czy za naprawę zapłaciliśmy kilka tys. zł, czy wykonaliśmy ją za darmo w warsztacie znajomego. Byle auto było sprawne.
– Ponieważ skredytowany pojazd jest również zabezpieczeniem spłaty kredytu, bank musi mieć pewność, że pieniądze z wypłaty odszkodowania zostały przeznaczone na jego naprawę. Dlaczego przy poważniejszych szkodach zgadza się na wypłatę połowy przyznanego ubezpieczenia przed naprawieniem auta – mówi Magdalena Suchanek, rzecznik prasowa Santander Consumer Bank SA. W praktyce, jeśli nie korzystamy z autoryzowanych serwisów danej marki (tzw. ASO), które zwykle są po prostu drogie, już pierwsza część odszkodowania wystarczy nam na naprawę.


W wielu przypadkach na naprawę wystarcza połowa kwoty odszkodowania

Lawinowo rośnie liczba wyłudzeń odszkodowań komunikacyjnych. Kilka miesięcy temu rozbito szajkę oszustów, którzy legalizowali drogie samochody rzekomo sprowadzane z USA lub Wielkiej Brytanii. Ich działania ograniczały się jednak tylko do załatwienia formalności z dokumentami, bo auta nigdy nie przekroczyły granic Polski. Przestępcy sprzedawali je (oczywiście na niby) za pośrednictwem autokomisów podstawionym kontrahentom, którzy najczęściej kupowali pojazdy na kredyt lub brali w leasing, a przy współpracy agentów ubezpieczeniowych wykupywali polisy AC. Po jakimś czasie zgłaszali fikcyjne kradzieże, a towarzystwa ubezpieczeniowe wypłacały odszkodowania.

Komentarze

Dodaj komentarz