W piątek szybowiec rozebrano i przewieziono na lotnisko
W piątek szybowiec rozebrano i przewieziono na lotnisko


Było przed godziną 11. Siedziałam w ogródku mamy. Nagle zobaczyliśmy samolot. Leciał nisko, a za nim szybowiec, który zahaczył o drzewo. Potem usłyszeliśmy trzask – opowiada Ewa Kąsek, na której posesji wylądował puchacz. Jedno skrzydło uszkodziło ogrodzenie. Złamał się kadłub tuż za kabiną. – Panowie wyszli o własnych siłach. Młodszy miał poranioną nogę, więc ją opatrzyłam. Mówił, że słabo się czuje – relacjonuje Ewa Kąsek. Obaj mężczyźni trafili do szpitala. Instruktor wyszedł tego samego dnia, kursant w piątek.
Szybowiec wynosił do góry samolot żlin. Niestety, wyczepił się z holu i musiał lądować. Instruktor, który leciał razem z kursantem, jest bardzo doświadczony. Lata od 16. roku życia. Pewnie dlatego udało mu się wylądować na takim małym skrawku ziemi. Początkowo podawano, że awarii uległ silnik samolotu. Żlin wylądował jednak bezpiecznie na płycie lotniska. W piątek zebrała się komisja, która wyjaśnia okoliczności zdarzenia. Jeszcze wczoraj badano silnik. – Na razie trudno mówić o przyczynie. Komisja ma miesiąc na sporządzenie wstępnego raportu – informuje Ireneusz Boczkowski, dyrektor rybnickiego aeroklubu.
Policja i prokuratura czekają na wyniki oględzin, których dokonał przedstawiciel komisji. Pechowy puchacz ma ok. 20 lat. Nie wiadomo, czy jeszcze wzniesie się w powietrze. – Uszkodzenia nie wskazują na to, by miał trafić do kasacji. Maszynę trzeba jednak dokładnie zbadać – wyjaśnia Ireneusz Boczkowski. Nowy szybowiec tego typu kosztuje 150-200 tys. zł, używany 60-80 tys. zł.


Puchacz to dwuosobowy szybowiec szkolno-treningowy polskiej konstrukcji. Jego prototyp został oblatany w 1976 roku. Wytwarzano go w Szybowcowych Zakładach Doświadczalnych w Bielsku-Białej. Maszyna waży 368 kg, prędkość minimalna wynosi 70 km/godz., dopuszczalna 215 km/godz. W sumie sprzedano ok. 300 egzemplarzy szybowca, w tym prawie 200 za granicę.

Komentarze

Dodaj komentarz