Akademia pod lupą

Na skutek medialnych doniesień, że Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi działa nielegalnie i grozi jej likwidacja, w czwartek rektor prof. dr hab. Andrzej Nowakowski za pośrednictwem telebimu rozmawiał ze studentami siedmiu wydziałów zamiejscowych w Polsce, w tym w Wodzisławiu. Jedna ze studentek tego ostatniego zapytała wprost, czy ośrodek będzie zlikwidowany. – Nie ma ku temu żadnych podstaw – odpowiedział stanowczo rektor.
Być może optymizm profesora jest uzasadniony, ponieważ po medialnej burzy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego złagodziło swoje stanowisko. Jeszcze niedawno zarzucało AHE rażące naruszanie prawa dotyczącego kształcenia na odległość w Polsce. Teraz jego rzecznik Bartosz Loba wspomina jedynie o postępowaniu wyjaśniającym, czy uczelnia rażąco łamie prawo. – Gdyby okazało się, że tak, byłaby to podstawa do likwidacji. Póki co, nie ma o tym mowy – dodaje i podkreśla, że szkoła może prowadzić rekrutację, a wydane już dyplomy ukończenia studiów są ważne. Jak twierdzi Aleksandra Mysiakowska, rzecznik prasowa AHE, spór toczy się o tzw. punkty informacyjno-rekrutacyjne, w których współpracujący z uczelnią Instytut Postępowania Twórczego (prywatna firma) prowadzi różne kursy. – Według ministerstwa jest to niezgodne z przepisami, bo zajęcia dydaktyczne możemy prowadzić tylko w zamiejscowych ośrodkach i wydziałach. Urzędników nie przekonują wyjaśnienia, że kursami w punktach zajmuje się inny podmiot – mówi rzeczniczka. Rektor uzupełnia, że AHE jako pierwsza uczelnia w Polsce wprowadziła kształcenie na odległość z wykorzystaniem nowoczesnych technik multimedialnych. W niewielu państwach te kwestie są uregulowane prawnie. Podobnie było w Polsce. Odpowiednie przepisy zaczęły się pojawiać na przełomie lat 2007 i 2008. Od tego też czasu szkoła dostosowuje formy kształcenia do obowiązującego prawa. 16 lipca złożyła w ministerstwie program dostosowawczy, do tej pory przekształciła już też w zamiejscowe ośrodki dydaktyczne 40 punktów informacyjno-rekrutacyjnych.
– Docelowo podobny proces przeprowadzimy we wszystkich punktach, ale to wymaga czasu. Trzeba bowiem spełnić wymogi dotyczące kadry naukowej – stwierdza prof. dr hab. Andrzej Nowakowski. Studenci nie rozumieją tego całego zamieszania. – Sam nie wiem, o co tu chodzi. AHE to przecież uznana, jedna z pierwszych, a na pewno największa w kraju uczelnia niepubliczna! – mówi Michał Pawełczyk z Jastrzębia, który od października rozpocznie drugi rok studiów zaocznych na kierunku transport. – Tu odbywają się normalne zajęcia z profesorami, a nie za pośrednictwem telebimów. Nauczyciele są wyrozumiali, ale to nie jest równoznaczne z niskim poziomem nauczania! – dodaje Anita Mierzwińska, studentka drugiego roku na dwóch kierunkach: zarządzanie i transport.
Nikt nie chce słyszeć o likwidacji wydziału w Wodzisławiu. – Ta uczelnia jest potrzebna. Nie każdego stać na dojazdy do dużych miast akademickich. Panuje tu bardzo dobra atmosfera. Student nie jest intruzem, a partnerem – mówią Michał i Anita. Dodają, że będą się martwili wtedy, gdy zapadnie ewentualna decyzja o likwidacji. Wtedy na pewno będą dochodzili pieniędzy, jakie wydali na naukę. – Ale nie sądzimy, by do tego doszło – stwierdzają studenci.



Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi powstała w 1993 roku. W kwietniu tego roku uzyskała status akademii, bo prowadzi studia doktoranckie aż na trzech kierunkach, a ma już ponad 70 tys. absolwentów i studentów w całym kraju! W samym wodzisławskim ośrodku jest ich około tysiąca. Niemała część to urzędnicy samorządowi, którzy muszą zdobyć dyplom ukończenia wyższej uczelni, żeby móc dalej pracować. Każdy student płaci za naukę ponad 300 zł miesięcznie i drugie tyle za każdą sesję egzaminacyjną. (Amis)

Komentarze

Dodaj komentarz