Kłopot z językami

Od zawsze Polacy stykający się z cudzoziemcami mieli problem z porozumieniem się. Brak znajomości języków obcych był w narodzie wręcz zatrważający. Czy teraz, gdy granice są otwarte, jest lepiej?
Chcąc to sprawdzić, udałem się na spacer po Rybniku z autentycznym Włochem. Poprosiłem jednak, żeby używał angielskiego, gdyż jego język ojczysty nie jest u nas zbyt popularny. Dałem mu wolną rękę, więc od razu pomyślał o jedzeniu. Zrobiliśmy krótki rajd po restauracjach w centrum. Tylko jeden lokal posiadał menu po angielsku, więc usiedliśmy przy stoliku. Z kelnerem znajomy porozumiał się zlepkiem słów angielskich i niemieckich oraz na migi. Następnie odwiedziliśmy kilka sklepów w centrum. Reakcje młodych ekspedientek na pytania w obcym języku o rozmiar ubioru czy butów były skrajne. Od przerażenia w oczach i szukania pomocy na zapleczu, przez nieadekwatny do sytuacji śmiech, aż do próby nawiązywania dialogu, z raczej miernym skutkiem.
Dobre intencje należy jednak docenić. Dowiedziałem się później, że kandydaci na sprzedawców nie muszą być poliglotami, choć jest to mile widziane. Poszukiwania punktu informacji turystycznej spełzły na niczym, więc znajomy pytał o drogę na railway-station (PKP). Choć wzbudziło to spore zainteresowanie wśród młodzieży i wiele śmiechu, pomógł dopiero starszy pan, władający niemieckim. Znacznie lepiej było w jednym z banków. Młody pracownik bez problemu podał w języku angielskim bieżący kurs euro i dokonał wymiany pieniędzy. Zapytałem później w banku, mającym w regionie aż siedem filii, czy przywiązują wagę do znajomości języków obcych wśród członków swojej załogi.
Stanisław Nowakowski, specjalista ds. kadr wyjaśnił, że od kilku lat jest to ważne kryterium przyjęcia do pracy. Jak dodał, aktualnie ponad 75 proc. zatrudnionych zna co najmniej jeden obcy język. Organizuje się także kursy podnoszące kwalifikacje. Gdyby jednak pokusić się o wnioski z tego krótkiego rekonesansu, to trzeba stwierdzić, że nie jesteśmy przygotowani na najazd zagranicznych gości. Aż dziw, że nawet młodzi ludzie nie radzą sobie z językami obcymi, choć w szkołach wszystkich szczebli przywiązuje się ogromną wagę do ich nauki. Zdumiewające jest to, że problemy są nawet w przypadku angielskiego, który jest najpopularniejszym językiem na świecie.



Oczywiście przy odrobinie dobrej woli i sprytu z obcokrajowcem można się dogadać, ale dogadać nie znaczy porozmawiać. Tymczasem na całym świecie nieźle zarabia się na obsłudze cudzoziemców. Żeby jednak zachęcić ich do wydania waluty, trzeba się z nimi porozumieć, a u nas to wciąż bariera nie do pokonania. (and)

1

Komentarze

  • polonista kwestia języka 26 sierpnia 2009 20:20W pierwszej osobie można pisać pamiętnik, dziennik, albo sekretne wspomnienia. Przeraża mnie fakt, że takie gryzmoły znajduję w gazecie. Przerażają mnie też m.in. sformułowania: "autentyczny Włoch" (cóż za rzadkość), czy "Railway station "PKP" (gratuluję znajomości języków - ten zwrot na pewno nie oznacza Polskie Koleje Państwowe). Trochę wstyd panowie redaktorstwo, trochę wstyd.

Dodaj komentarz