Przyjadą zobaczą i zdecydują

Co roku latem strażacy oprócz walki z pożarami zajmują się również zwalczaniem owadów, główni szerszeni i os. Nie ma tygodnia, by dyżurny ogniomistrz nie odbierał telefonów od proszących o pomoc mieszkańców. Jak mówi mł. bryg. Bogusław Łabędzki, rzecznik KM PSP w Rybniku, do usuwania owadów strażacy wzywani są nawet kilkanaście razy dziennie.
Niemniej do naszej redakcji zgłosiła się Czytelniczka, której jak twierdzi, strażacy odmówili przyjazdu, kiedy zgłosiła obecność gniazda szerszeni tuż nad oknem pokoju swoich dzieci. – W sobotę, 8 sierpnia, po powrocie z urlopu synowie zaalarmowali mnie, że kiedy otwarli okno, do pokoju wleciały dwa spore owady. Okazało się, że były to szerszenie. Sprawdziłam i za oknem znalazłam gniazdo. Ponieważ chłopcy mają cztery i osiem lat zadzwoniłam na straż pożarną. Niestety dyspozytorka odmówiła wysłania strażaków, ponieważ straż rzekomo nie dysponuje odpowiednimi środkami. Dostałam jedynie namiary na firmy, które zwalczają szerszenie oraz radę, żeby nie otwierać okna – opowiada Dorota Zygmunt.
Jednak jak się okazało wszystkie firmy, których namiary dostała, pracują tylko pięć dni w tygodniu, oprócz sobót i niedziel. – Niestety, niczego nie załatwiłam, założyłam w oknach siatki i musieliśmy jakoś przeżyć dwa dni z szerszeniami – relacjonuje rybniczanka. Gniazdo zostało zlikwidowane za 100 zł dopiero w poniedziałek, 10 sierpnia, przez pracowników specjalistycznej firmy. Czytelniczka podkreśla, że ma duży szacunek dla strażaków, jednak to zdarzenie trochę go nadszarpnęło. Rzecznik prasowy rybnickich strażaków nie kryje zdziwienia tym, co przydarzyło się pani Dorocie. – Do takich wezwań jeździmy na bieżąco. Staramy się interweniować po każdym takim sygnale, jeśli obecność gniazda owadów stwarza zagrożenie dla ludzi, szczególnie dzieci bądź osób starszych – wyjaśnia.
Okazuje się jednak, że interwencje ogniomistrzów dotyczące wyłapywania owadów zostały ograniczone. Te ograniczenia wprowadziła Komenda Główna PSP. Bywa bowiem, że mieszkańcy wzywają strażaków nawet do pojedynczych owadów i to wcale niegroźnych, np. do dużych ciem. Komendant Główny stwierdził, że czas najwyższy ukrócić wzywanie jednostki bojowej do obganiania po mieszkaniu jednej osy.
Bogusław Łabędzki uspokaja jednak, że strażacy odpowiedzą i przyjadą na każde wezwanie. – Do każdego wezwania wyjechać musimy. Teraz jednak nie zawsze będziemy interweniowali zgodnie z życzeniem właścicieli obiektów. Może się zdarzyć, że kiedy rój czy gniazdo nie będzie zagrażało życiu czy zdrowiu ludzi, oznaczymy jedynie niebezpieczne miejsce, ale pozostawimy je do neutralizacji właścicielowi obiektu – wyjaśnia. Co do zdarzenia, o którym Czytelniczka powiadomiła naszą redakcję, stwierdza, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. – Nie ma takiej możliwości, żeby nie pojechać do wezwania, tym bardziej jeśli w mieszkaniu były dzieci. Jednak po sprawdzeniu rejestratora rozmów okazało się, że Czytelniczka miała rację. Wypada nam ją tylko przeprosić. Zawodowców w walce z owadami wspomagają również strażacy ochotnicy, m.in. jednostek w Lyskach i Jejkowicach. W tym miesiącu dojdą do nich ochotnicy z Przegędzy i Szczejkowic. Władze Czerwionki-Leszczyn postanowiły bowiem sfinansować wyposażenie tych jednostek w specjalistyczne uniformy do walki z osami oraz szerszeniami. WOSP Przegędza i Szczejkowice do walki z owadami zgłosiło się aż 30 strażaków. W tym tygodniu wszyscy przeszli w Katowicach specjalistyczne badania alergologiczne. Pozwalają one stwierdzić, czy dany strażak jest uczulony na jad osy, czy pszczoły. Koszt badania jednej osoby to blisko 60 zł. – Za badania zapłaci gmina. Osoby, które przejdą je pomyślnie, zostaną skierowane do rybnickiej PSP na szkolenie. Potem gmina kupi dla nich specjalistyczne umundurowanie i sprzęt wartości około tysiąca złotych. To skafandry z materiału którego nie przebije żądło, ochronny kask z siatką i rękawice. Całości dopełnią siatki, do usuwania gniazd owadów – mówi Hanna Piórecka-Nowak, rzeczniczka prasowa czerwioneckiego magistratu.



Gniazda można usunąć samemu. W sprzedaży są atomizery jakich używają strażacy. Ich cena to 15-20 zł. Opakowania są tak skonstruowane, że nie trzeba podchodzić blisko do gniazd. Preparat unieszkodliwia owady w ciągu kilku minut i można go wystrzelić z odległości czterech-sześciu metrów. Żeby nie nawdychać się preparatu twarz należy zabezpieczyć maseczką. Najlepiej po wystrzeleniu środka odejść od gniazda na jakieś 30 minut. Jeśli już dojdzie do użądlenia, najpierw trzeba usunąć żądło i posmarować skórę octem lub spirytusem. Profilaktycznie można zażyć wapno. Jeśli jednak po ukąszeniu zaczniemy odczuwać duszności, niepokój czy zmieniony rytm serca, natychmiast trzeba zgłosić się do lekarza. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz