Po synu pozostała nam kochana wnusia Justynka i pies, którego Marek kupił kilka tygodni przed śmiercią – mówią Kornelia i Czesław Jureczkowie
Po synu pozostała nam kochana wnusia Justynka i pies, którego Marek kupił kilka tygodni przed śmiercią – mówią Kornelia i Czesław Jureczkowie

Do polskiego aresztu śledczego trafił już 32-letni Tomasz Cz., którego kilka tygodni temu zatrzymała w Maladze hiszpańska policja. Poszukiwany od prawie trzech lat raciborzanin oskarżany jest o pobicie ze skutkiem śmiertelnym i obrabowanie 32-letniego Marka Jureczko. Grozi mu do 10 lat więzienia.
– Tomasz Cz. został już przesłuchany i usłyszał zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym i rabunku. Częściowo przyznaje się do winy – informuje Danuta Kozakiewicz, prokurator rejonowa w Raciborzu. Tomasz Cz., który działał z dwoma kompanami, już osądzonymi, stanie przed obliczem Temidy prawdopodobnie jeszcze w tym roku. – Cieszymy się, że odpowie wreszcie za tragedię, która spotkała naszą rodzinę. Wątpimy jednak, by wyrok był sprawiedliwy. Bo jak usłyszeliśmy od matki jednego z jego kumpli, on ma szerokie plecy w wymiarze sprawiedliwości – stwierdzają Kornelia i Czesław Jureczkowie z Rybnika, rodzice Marka. Jak się dowiedzieliśmy, matka Tomasza Cz. pracuje w administracji raciborskiego sądu.
– Nie interesuje nas, co robią rodzice, dziadkowie czy pradziadkowie podejrzanych i oskarżonych. Sprawa toczy się w wodzisławskim wydziale zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach. Nie ma tu żadnych podstaw do wyłączenia ze sprawy naszej prokuratury czy policji – podkreśla Danuta Kozakiewicz i odsyła do przepisów kodeksu postępowania karnego, które jasno określają, w jakich sytuacjach sędzia i prokurator może zostać wyłączony z postępowania. Tymczasem, jak tłumaczą państwo Jureczkowie, ich podejrzenia biorą się również stąd, że dwaj pozostali napastnicy (osądzeni w lutym zeszłego roku) usłyszeli znacznie łagodniejsze wyroki, niż żądał prokurator, bo nie 10 i 12, tylko sześć lat odsiadki. – Kara jest nieadekwatna do tego, co zrobili. Nie składaliśmy jednak apelacji, bo nie chcieliśmy przeżywać tego wszystkiego od nowa – wyjaśnia Czesław Jureczko. Dlaczego apelacji nie złożyła prokuratura? – Wyrok się uprawomocnił – ucina krótko Danuta Kozakiewicz. Przypomnijmy, Marek Jureczko zginął w nocy z 26 na 27 listopada 2006 roku. 21-letni Romuald B., 22-letni Łukasz Ż. i 29-letni wówczas Tomasz Cz. napadli go i skradli mu portfel z dokumentami oraz pieniędzmi, gdy wracał do swojego mieszkania przy ulicy Wileńskiej w Raciborzu. Potem przyszli do za nim. Tu pobili go do nieprzytomności, a następnie ukradli sprzęt RTV, komputer i telefon komórkowy. Rano martwego mężczyznę znaleźli znajomi zaniepokojeni jego nieobecnością w pracy.
Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wewnętrzne. W lutym 2007 roku policjanci zatrzymali dwóch podejrzanych o zbrodnię, którzy zeznali, że działali wspólnie z Tomaszem Cz. Tego jednak nie było już w kraju i nikt nie wiedział, gdzie jest. Od kwietnia 2007 roku poszukiwany był więc Europejskim Nakazem Aresztowania, który wydał Sąd Okręgowy w Gliwicach. Kilka tygodni temu Tomasz Cz. wpadł w ręce hiszpańskich stróżów prawa. – Do zatrzymania doszło podczas prewencyjnej operacji jednostki policji ds. walki z narkotykami i przestępczością zorganizowaną – poinformował insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji w Warszawie.



Jak mówią rodzice, Marek był spokojny i bardzo pracowity. – Ci trzej zwyrodnialcy dopadli go, jak wracał do domu, skradli mu portfel z dokumentami, więc wiedzieli, gdzie mieszka. Poszli za nim i zakatowali go na śmierć! – wspominają zrozpaczeni Kornelia i Czesław Jureczkowie. Półtora roku temu dwaj przestępcy dostali po sześć lat odsiadki, a za pół roku mogą ubiegać się już o warunkowe zwolnienie, ponieważ sąd zaliczył im okres pobytu w areszcie do wymiaru kary. Zdaniem państwa Jureczków wyrok był łagodny dlatego, że podczas rozprawy wykazali skruchę i przeprosili rodziców. – Rany się goją, ale nieraz blizny zostają jednak na całe życie. Po synu pozostała nam wnuczka Justyna, która przyszła na świat pół roku po jego śmierci. Marka zamordowano pod koniec listopada 2006 roku, a w styczniu miał się żenić. W drodze było jego dziecko – ubolewa pani Kornelia. (Amis)

1

Komentarze

  • 02 września 2009 23:18KAZDEMU ZŁODZIEJOWI POWINNO ŁAPY OBCIĄĆ A POTYM SMIERC ZA SMIERC

Dodaj komentarz