Józef Smyczek (pierwszy z prawej) w czasie służby w niemieckim wojsku. Zdjęcie: archiwum Waltera Smyczka
Józef Smyczek (pierwszy z prawej) w czasie służby w niemieckim wojsku. Zdjęcie: archiwum Waltera Smyczka

„Kładę się na ziemi, bo gdzie indziej nie można i składam te literki razem, bo chcę się choć na chwileczkę z Wami myślą połączyć. Otóż, Heideleczko moja, nasamprzód całuję Cię mocno i gorąco, całuję również i przyciskam do siebie kochanego Waltereczka mojego. Upłynęło już pięć dni od czasu, jak Was, szczeniątka kochane pożegnałem. Ach jak strasznie wspominać o tym pożegnaniu. Nie wyobrażasz sobie kochana, jak strasznie serce moje rwie się do Was”. To początek jednego z listów, które w 1944 roku napisał do swojej żony szeregowy żołnierz hitlerowskiego Wehrmachtu Józef Smyczek. Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej wydał właśnie książkę, na którą składa się blisko 80 jego listów napisanych między styczniem a wrześniem 1944 roku.
Smyczek, górnik z podrybnickiego wtedy Popielowa, jak tysiące Górnoślązaków z przedwojennego województwa śląskiego, został wcielony do niemieckiej armii i wysłany na front. Jego oddział stacjonował na francuskim wybrzeżu Atlantyku. Do domu już nie wrócił – zastrzelił go żołnierz francuskiego ruchu oporu w czasie odwrotu Wehrmachtu po inwazji wojsk alianckich na Normandię w czerwcu 1944 roku. Listy do rodziny kaligrafował piękna polszczyzną, używając słów, które do dziś chwytają za serce.
– Przypadek Józefa Smyczka jest charakterystyczny dla losów tysięcy jemu podobnych polskojęzycznych Górnoślązaków, zmuszonych do służby w mundurach obcej armii, do walki za nie swoją sprawę pisze w recenzji książki prof. dr hab. Ryszard Kaczmarek.
Niestety wiele pamiątek i materiałów podobnych do listów Smyczka pozostaje w rodzinnych archiwach bądź bezpowrotnie niszczeje. W tej sytuacje postawa Waltera Smyczka, który przekazał listy swego ojca katowickiemu oddziałowi IPN-u, jest godna naśladowania. Przekazał też zdjęcia swego ojca, które są cennym uzupełnieniem wydawnictwa. Innego rodzaju uzupełnieniem stało się też kilka listów jego matki do męża służącego w niemieckiej armii, a także jeden list matki do syna służącego w niemieckim wojsku.
– To listy zwykłego człowieka, ale dla nas to materiał źródłowy o znaczeniu historycznym – komentuje Sebastian Rosenbaum z katowickiego IPN-u, który tę unikatową publikację przygotował. „Listy z Wehrmachtu” zaprezentowano w rybnickim muzeum wczoraj, 1 września, w 70. rocznicę napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę. W spotkaniu zapowiedział swój udział m.in. syn autora listów, wielokrotnie w nich wspominany Walter Smyczek.
– Urodziłem się w grudniu 1942 roku i gdy ojca zabierano do wojska miałem ledwie roczek. Oczywiście w ogóle go nie pamiętałem i poznałem go dopiero z tych listów. Matka była osobą skrytą, niewiele opowiadała mi o ojcu. Dopiero w 1984 roku, na rok przed swoją śmiercią, dała mi drewnianą szkatułkę z listami taty. Czytałem je na okrągło, ze łzami w oczach – wspomina Walter Smyczek.
W Popielowie mieszkał do 1955 roku. 40 lat spędził w Niemczech, na stałe wrócił tu przed czterema laty i obecnie mieszka w Cisownicy w gminie Goleszów. Rok temu wypożyczył listy swego ojca katowickiemu IPN-owi.

Komentarze

Dodaj komentarz