Tłumaczą, że zrobili to dla poprawy bezpieczeństwa i żeby wspomóc policję w walce z piratami drogowymi.
Kierowcy wiedzą jednak swoje. Uważają, że fotoradary to dochodowy interes i mało mają wspólnego z troską o bezpieczeństwo. Służą raczej podreperowaniu budżetów. A kasa z mandatów jest niemała. Jeśli dziennie fotoradar zarejestruje 100 wykroczeń, to przy najniższym mandacie w wysokości 100 zł zarobi 10 tys. zł! A może pstryknąć do 20 tys. zdjęć rocznie. Tym sposobem zakup urządzenia (średniej klasy fotoradar to wydatek rzędu 200-250 tys. zł) zwraca się gminie kilkakrotnie. Włodarze odpierają zarzuty. Pieniądze z mandatów zasilają gminne budżety, ale nie nastawiamy się na zarobek – tłumaczą.
W Czerwionce-Leszczynach strażnicy miejscy fotoradarem posługują się już od 6 lat. – Miejsca jego ustawienia wskazują nam sami mieszkańcy, rady dzielnic i sołectw, policja. Strażnicy stoją w widocznych miejscach. Problemem dla kierowców może być to, że samochód jest nieoznakowany. Jednak mieszkańcy dobrze już to auto znają – mówi Adam Reniszak, komendant SM w Czerwionce-Leszczynach. W gminie są 32 punkty kontroli pomiaru szybkości. Dziennie urządzenie pstryka od 30 do ponad 60 zdjęć. Ci, którzy nie odbiorą mandatu zapłacą drożej, bo dojdzie kara porządkowa. Najpierw 250 zł, potem 500 zł, a na koniec wniosek do sądu. -Fotoradar nie służy nam do zarabiania pieniędzy. Jego zadaniem jest podwyższanie bezpieczeństwa na drodze. Pieniądze z mandatów są przeznaczane również na poprawę bezpieczeństwa, np. remonty dróg, oświetlenia - tłumaczy Wiesław Janiszewski, burmistrz Czerwionki-Leszczyn.
Podobnie rzecz ma się w Wodzisławiu Śląskim. W ub. roku strażnicy wystawili 3393 mandaty, z czego 58 proc. za przekroczenie szybkości. Wpływy do budżetu z tego tytułu sięgnęły 675 tys. zł. – mówi Barbara Chrobok, rzeczniczka magistratu. W Czerwionce-Leszczynach w ciągu 6 lat strażnicy wystawili mandatów za około milion złotych. Ich ściągalność jest imponująca. W 2008 roku wyniosła 78 proc. W tym roku mandatów wystawiono na 92650 zł. Do gminnej kasy wpłynęło już 94817,70 zł (w nadwyżce mieszczą się wpłaty za lata poprzednie).
Suchej nitki kierowcy nie zostawiają też na policji. – To fotoradarowe polowanie na czarownice. Poza tym najczęściej siedzą w krzakach, a przecież powinni być widoczni – stwierdza Janusz Machulik. – Nie ma już krzakowych patroli. Funkcjonariusze muszą stać w widocznym miejscu, a w nocy w - oświetlonym. Takie jest zarządzenie komendanta głównego. Przełożeni sprawdzają czy policjanci się do tego stosują – odpiera zarzuty podinsp. Robert Piwowarczyk z wydziału ruchu drogowego KWP w Katowicach.
Co pół roku policja przeprowadza analizy stanu bezpieczeństwa. -Jeśli np. otrzymujemy informację, że na odcinku wiślanki w Orzeszu motocykliści robią sobie wyścigi, to ustawiamy tam fotoradar i łapiemy delikwentów – tłumaczy Piwowarczyk. Nie zgadza się z tym, że fotoradary to policyjne skarbonki. Bo policjanci choć mandaty wystawiają, to finansowych korzyści z tego nie mają żadnych. Pieniądze w całości trafiają do Skarbu Państwa.
Śląska drogówka ma 117 ręcznych mierników prędkości (RMP) – popularnych „suszarek”. W ciągu roku policyjne fotoradary średnio rejestrują około 6 tys. wykroczeń. W pierwszym półroczu obecnego zarejestrowały ich 2906. Nałożono za nie 2566 mandatów na 398650 zł.
W 2008 roku do Skarbu Państwa wpłynęło 27 mln. zł z mandatów wystawionych w całym kraju przez policję. Do budżetów gmin wpływy były cztery razy większe, bo około 120 mln zł. (MS)
Komentarze