Michalina Kowol z Rybnika codziennie, gdy tylko aura pozwala dojeżdża do swojego liceum na rowerze
Michalina Kowol z Rybnika codziennie, gdy tylko aura pozwala dojeżdża do swojego liceum na rowerze

Coraz więcej uczniów dojeżdża do szkół własnymi środkami transportu. Najczęściej rowerami, ale od paru lat także skuterami. Niewielki odsetek uczniów szkół ponadgimnazjalnych dojeżdża też motocyklami bądź samochodami. Można znaleźć nawet pewną prawidłowość: w liceach ogólnokształcących ciągle jeszcze najbardziej popularnym środkiem uczniowskiego transportu są rowery, w technikach, gdzie na ogół większość stanowią chłopcy, dominują motocykle.
– Skuter jest bardzo praktyczny, z dzielnicy Zamysłów dojeżdżam do I LO przy ul. Kościuszki w trzy, cztery minuty. Autobusem trwałoby to znacznie dłużej, samochodem zresztą też – mówi Aleksandra Żołna z Rybnika. Kartę motorowerową zdobyła jeszcze w gimnazjum, skuter kupili jej rodzice i teraz kieszonkowe przeznacza na benzynę. W przyszłości chce się przesiąść na motocykl.
By jeździć skuterem, niepełnoletni uczeń musi posiadać kartę motorowerową, ale pełnoletni żadnego motoryzacyjnego dokumentu już mieć nie musi. O kartę motorowerową może się starać każdy, kto ukończył 13. rok życia. Wydawałoby się, że kandydatów na motorowerzystę powinien przeegzaminować jeśli nie instruktor z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, to przynajmniej policjant z drogówki. Okazuje się tymczasem, że to zadanie dla dyrektorów szkół. – Nam nic do tego. Dyrektor szkoły może organizować takie egzaminy, jak chce i ile razy chce – mówi Paweł Moskwa, naczelnik wydziału ruchu drogowego rybnickiej komendy. Swoją drogą rybnicka drogówka zorganizowała w czasie wakacji dwie tury egzaminów na kartę motorowerową, ale był to tylko gest dobrej woli.
Dla dyrektorów szkół organizowanie takich egzaminów to spory kłopot, bo nie ma nawet urzędowych instrukcji, jak powinny one wyglądać. Wiadomo tylko, że przyszły motorowerzysta ma się wykazać wiedzą i umiejętnościami praktycznymi. Marek Stojko, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Rybniku, na każdy taki egzamin zaprasza policjanta z drogówki i to on egzaminuje uczniów. – Nie tylko egzaminuje, ale też udziela im wielu cennych porad. Skoro to ja mam wystawić młodemu człowiekowi kartę motorowerową, chcę mieć pewność, że umie i wie, jak jeździć po ulicy – mówi Marek Stojko.
Kiedyś, gdy w jego szkole funkcjonowała jeszcze podstawówka, było tu miasteczko ruchu drogowego ze znakami drogowymi i sygnalizacją świetlną. Niewiele z niego zostało, bo jego utrzymanie było zbyt dużym ciężarem, głównie finansowym dla szkoły. Ale kto wie, czy przy rosnącej popularności skuterów i rowerów stworzenie takiego centralnego miasteczka ruchu drogowego w każdym mieście nie jest pomysłem godnym uwagi. Na razie egzaminy odbywają się zazwyczaj na szkolnych boiskach, które z jezdnią i ruchem ulicznym niewiele mają wspólnego.

Komentarze

Dodaj komentarz