Zakasowane taksówki


– Z nowych taksometrów można bez problemów wyczytać, ile robi się kilometrów i ile się zarabia – mówi Adam Nowak, prezes jednego z rybnickich stowarzyszeń taksówkarzy. – Kasy fiskalne okażą się niczym innym, jak tylko zbędnym, a jednocześnie dużym wydatkiem.Na Śląsku jest około 22 tys. taksówkarzy. Plany Ministerstwa Finansów przyjęli spokojnie, w przeciwieństwie do kolegów po fachu z Warszawy, Poznania czy Olsztyna, którzy zorganizowali masowe protesty. Od resortu finansów domagali się wycofania ze swojego pomysłu. Z kolei ministerstwo tłumaczy, że wymóg montowania kas wynika z unijnych dyrektyw, które nakazują ewidencjonować wszelką działalność gospodarczą. Jedynym powodem przesunięcia o pięć miesięcy terminu prowadzenia ewidencji przy pomocy kas fiskalnych w taksówkach jest „zablokowanie” tej operacji przez producentów, którzy do tej pory nie wyprodukowali kas spełniających wymagane warunki techniczne znane od początku lipca br. – poinformował p.o. dyrektor Biura Prasowego Ministerstwa Finansów Jarosław Skowroński. Problem tkwi w tym, że żadne z dostępnych na rynku kas fiskalnych nie mogą współdziałać z taksometrami, zatem również muszą być wymienione. Taksówkarze szacują, że każdy wyda około trzech tys. zł.– Jak trzeba będzie je zainstalować, to tak zrobimy. Nie będziemy mieli wyboru. Jedynym plusem z tego wynikającym jest prawdopodobna rezygnacja ze stania na postojach emerytów. Oni nie są w stanie robić więcej niż dwóch-trzech kursów dziennie. Jeżdżenie taksówką przestanie się im opłacać.Z naszej sondy (jej wyniki zamieściliśmy w tym numerze) wynika, że pomysł z kasami w taksówkach nie podoba się właściwie tylko taksówkarzom. Respondenci poparli propozycję Ministerstwa Finansów.

Komentarze

Dodaj komentarz