Gońcy lepsi od poczty

Wtedy połowę stanowiły kobiety, a połowę mężczyźni, teraz przeważa płeć piękna. Z początkowego składu pozostali jeszcze trzy panie i jeden pan. Na to mobilne stanowisko przyjmowane są osoby ze średnim wykształceniem, ale także studenci i ludzie po studiach. Rozpiętość wiekowa jest spora. Pracuje dwudziestoletnia młodzież, ale i pięćdziesięciolatkowie.
Jak mówi Lucyna Tyl, zatrudniając gońców, miasto kierowało się trzema zasadami: taniej, szybciej i skuteczniej. Decyzja okazała się trafiona, a profity widać każdego roku. Jest taniej, gdyż ceny usług poczty rosną, a 15 gońców aktualnie zatrudnionych na pełnych etatach w 2008 roku wypracowało 263 tysiące złotych oszczędności. Jest szybciej, bowiem wydział wysyłający zazwyczaj w ciągu dnia otrzymuje potwierdzenie dostarczenia korespondencji. Jest wreszcie skuteczniej, gdyż goniec pracuje również popołudniami i podejmuje trzykrotne próby doręczenia korespondencji o różnych godzinach. Dzięki temu niewielka liczba listów jest awizowanych.
Gońcy docierają do adresatów pieszo, rowerami, a od niedawna również skuterami. Magistrat zakupił cztery jednoślady z motorami, aby zwiększyć wydajność pracy posłańców, ale też ograniczyć liczbę przypadków przewożenia przez nich rowerów w autobusach miejskich. Z tej możliwości od wiosny do jesieni korzysta trzech gońców, którzy mają pozwolenia Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku na przewóz rowerów, choć nie wszystkim się to podoba – Zdecydowaną większość przesyłek dostarczamy pieszo, w tym względzie nic się nie zmieniło – mówi pracująca od 2002 roku jako goniec Gabriela Penter.
Jak dodaje, każdy codziennie bierze na ramię torbę ważącą 10 kg, a często jeszcze reklamówkę z listami, i rusza w drogę, pokonując średnio około 30 kilometrów. – To prawda – potwierdza Władysław Gołąb, męski rodzynek w czwórce weteranów. – Chociaż tam, gdzie można, korzystamy z autobusów, no i ze swoich prywatnych rowerów. Ja przez te siedem lat zajeździłem już cztery sztuki! Nikt jednak nie przebije chłopców na skuterach, którzy jednego dnia pokonują przeszło 70 km – dodaje pan Wiesław. Widać, że rybniccy gońcy stanowią zwartą grupę. Znają swe obowiązki, ale nie ukrywają, że ich praca jest trudna, a częsty kontakt z ludźmi i zwierzętami bywa stresujący.
Zgodnie dodają, że każdy z nich został już obrzucony obelgami i pogryziony przez psy. Zdarzają się też niebezpieczne sytuacje. Ostatnio jedna z pań jadąca rowerem, usuwając się przed szarżującym tirem spadła z pobocza, dotkliwie się potłukła i spędziła 14 dni na chorobowym. Na pytanie, jakie są marzenia gońca, odpowiadają skromnie: żeby na każdym budynku był numer, psy nie atakowały, a niektórzy ludzie byli milsi. Natomiast szczytem marzeń byłyby służbowe rowery. Aż dziw bierze, że ta grupa wypracowała dla miasta tyle oszczędności.

1

Komentarze

  • --antonf. goncy 23 października 2009 18:47urzads zechce policzyc ile korespondencji wraca z braku checi gonca do powtorzenia potrzeby doreczenia waznej korespondencji.Mialem okazje obse<rwowac starania o dareczenie poczty-stal sobie chlopczyna przed brama i czeka czy przypadkiem adresat zasuwazy ze on prtzecierz stoi i czeka-ruch i koperta jest wtorbie.Oddajem w Urzedzie a urzad jest zadowolony- a obywatel zostaje ukarany potem za to ze byl w pracy-osobiscie doswiadczylem takiej przyjemnosci.Wyliczenia urzedniczki ni jak sie maja do rzeczywistosci.Pomysl z goncami jest pomylony .Moze jescze kupcie im konie jak w 18 wieku ,bedzie taniej zielska wszedzie obficie.

Dodaj komentarz