20024110
20024110


Liczący już 116 lat szpital z wtopionymi w zieleń charakterystycznymi budynkami z czerwonej cegły, na których widać jeszcze ślady wojennej zawieruchy, jest swoistą enklawą.Otwieranie szpitala na świat rozpoczęło się kilka lat temu od sztuki. W budynku szpitalnej biblioteki stworzono galerię Pod Wieżą, nawiązującą nazwą do starej wieży ciśnień, najbardziej charakterystycznego obiektu na terenie szpitala. Trafiły do niej prace plastyczne pacjentów powstałe w czasie zajęć artoterapii. Prace niezwykłe, często przejmujące. Każdy mógł tu przyjść i zwiedzić tą wyjątkową ekspozycję wzbogaconą szpitalnymi rekwizytami. Obrazy, rysunki, szkice tworzone przez osoby chore psychicznie spotkały się ze sporym zainteresowaniem. Szybko opuściły szpital. Były prezentowane w kilku istniejących w mieście galeriach, m.in. w Klubie Energetyka i muzeum, a nawet w jednej z markowych restauracji.Udało się już zrealizować kilka następnych – dla niektórych szokujących – pomysłów. W lipcu na terenie szpitala odbył się zorganizowany już po raz drugi festyn integracyjny. Wzięło w nim udział ok. 2 tys. osób głównie pacjentów i pracowników szpitala, ale również członków ich rodzin i osób niezwiązanych ze szpitalem. W czasie tego pikniku na scenie urządzonej pod wieżą ciśnień wystąpił m.in. zespół złożony z terapeutów i pacjentów szpitala. Przeprowadzono też aukcję prac pacjentów. Latem odbywały się w szpitalu „niedzielne grillowania” i koncerty promenadowe.– Nasz szpital jest otwarty dla wszystkich. Mamy piękny park, w którym jest aż dziewięć pomników przyrody. Jest też odnowiony przed kilkunastoma laty kościółek, do którego na niedzielne nabożeństwa już teraz przychodzi wielu rybniczan – mówi Stanisław Urban, dyrektor szpitala.Od trzech lat realizuje się tutaj program „Schizofrenia – otwórzcie drzwi”. Na czele komitetu zajmującego się jego realizacją stanął terapeuta Janusz Kuraś. W czwartą niedzielę września na rybnickim rynku szpital psychiatryczny zorganizował festyn, w czasie którego o schizofrenii opowiadali psychiatrzy, terapeuci, pielęgniarki. Uruchomiono punkt informacyjny, a na kiermaszu można było kupić różne przedmioty wykonane przez pacjentów w czasie zajęć terapeutycznych. W festynie wzięli też udział sami pacjenci.– To było wydarzenie bez precedensu – w jednej chwili było na rynku kilkudziesięciu naszych pacjentów. Nic podobnego się wcześniej nie zdarzyło. Dla nich dwie godziny spędzone na rynku to to samo, co dla przeciętnego śmiertelnika audiencja u papieża.Udało nam się dotrzeć do ludzi, którzy z chorobami psychicznymi nie mieli wcześniej do czynienia. Z pewnością obaliliśmy wiele mitów o salach z gumowymi ścianami, o pacjentach przywiązanych do łóżek. Pokazaliśmy, jak bardzo nasi pacjenci cierpią, jak trudno im wrócić między ludzi. Poziom cierpienia psychicznego jest bardzo wysoki. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, a sami pacjenci nie chcą o tym mówić. To cierpnie staramy się łagodzić – mówi Stanisław Urban.Wcześniej na terenie szpitala odbyła się konferencja poświęcona rehabilitacji osób chorych psychicznie. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele zaprzyjaźnionej kliniki psychiatrycznej w niemieckim Bedburg-Hau. Część imprez odbyła się w Teatrze Ziemi Rybnickiej. Pokazano tam film o schizofrenii, nagrodzony Oscarami „Piękny umysł”, a także 20-minutowy film pt. „Gliwicka”, nakręcony przez Piotra Sobika. Znaczną część widowni wypełnili pracownicy szpitala i sami pacjenci.– Na schizofrenię choruje 1 proc. populacji, w Polsce jest to grupa ok. 400 tys. osób. Z chorobami psychicznymi jest tak, jak z całą medycyną: im wcześniej rozpocznie się leczenie, tym lepiej. Niestety wciąż wielu ludzi boi się pójść do psychiatry, obawiają się, że zostaną naznaczeni, choć w tym względzie i tak wiele się ostatnio zmieniło. Nasi pacjenci, nie chcąc przyjść do nas, chodzą więc od lekarza do lekarza, a to trwa i kosztuje. Jedna czwarta naszych pacjentów to osoby cierpiące na schizofrenię. To choroba ludzi młodych. Najczęściej zapadają na nią osoby między 15. a 25. rokiem życia, ale zdarzają się też przypadki, że choroba zaczyna się między 35. a 40. rokiem życia. Generalnie im później choroba się rozwinie, tym lepiej dla pacjenta, bo w starszym wieku łatwiej się z nią uporać. Schizofrenia może się zacząć w dwojaki sposób: charakterystyczny, gdy dana osoba nagle zaczyna się zachowywać dziwacznie. Mówi do siebie, rozmawia z kimś, kogo nie ma, miewa lęki i urojenia. Rzadziej zdarzają się przypadki niszczenia przedmiotów i agresji wobec najbliższych. Gorzej jeśli choroba rozwija się bezobjawowo. Ktoś zamyka się w sobie, taka zmiana może trwać od kilku miesięcy do kilku lat. Dla rodziny są to często zmiany niezauważalne, zwłaszcza gdy chodzi np. o studenta, który mieszka w akademiku. Rodzina na ogół odsuwa myśl o wizycie u psychiatry. Jest przekonana, że syn czy córka są przemęczeni, że to minie itd.Warto pamiętać, że na chorobę psychiczną może zachorować każdy i to w każdym momencie życia, niezależnie od stylu życia czy pozycji społecznej. Jest rzeczą naturalną, że po stracie bliskich osób pojawiają się depresje reaktywne, a w trudnych momentach życia psychozy, ale jeśli trwają zbyt długo, wymagają leczenia. Nie do końca wiadomo, skąd się biorą choroby psychiczne. Schizofrenię umiemy leczyć, ale Nagroda Nobla wciąż czeka na tego, kto odkryje jej prawdziwe przyczyny – wyjaśnia dyrektor szpitala.Stanisław Urban zżyma się na obowiązujący w szpitalach psychiatrycznych zakaz zatrudniania pacjentów.– Taki zakaz to błąd. Praca byłaby niezastąpioną terapią, dającą motywację do robienia wielu innych rzeczy. Trzeba pamiętać, że schizofrenia uszkadza wolę, ci pacjenci najchętniej leżeliby w łóżku i patrzyli w sufit. Praca, za którą mogliby otrzymać jakieś pieniądze, mogłaby wiele zmienić. Nie chodzi o prawdziwe wypłaty, ale o drobne kwoty. W latach 70. w klinice, w której pracowałem, pacjenci składali maski przeciwgazowe, otrzymywali za to parę groszy. To była bardzo skuteczna terapia – mówi Stanisław Urban.W ciągu najbliższych tygodni szpital uruchomi tzw. mieszkanie chronione, które będzie służyć kilkumiesięcznej rehabilitacji osób mających wkrótce powrócić do swojego środowiska. Schizofrenia to inwalidztwo, którego nie widać. Problemem stają się najprostsze czynności. W mieszkaniu tym, pod opieką terapeuty pacjenci będą uczyć się życia.Planów i pomysłów nie brakuje. Całkiem niedawno rybnicki szpital nawiązał współpracę ze szpitalem psychiatrycznym w Opawie, w przyszłym roku minie 10 lat od czasu nawiązania współpracy z kliniką w Bedburg-Hau. Z tej okazji planuje się m.in. wydanie albumu z pracami plastycznymi pacjentów obu szpitali. Ale to nie wszystko, Stanisław Urban chciałby uruchomić istniejącą w szpitalu jeszcze przed wojną kręgielnię, która mieściła się w niepozornym budynku w sąsiedztwie zabytkowej wieży ciśnień. Zresztą nie brakuje też pomysłów na wykorzystanie samej wieży. Niestety ich realizacja wymaga niemałych nakładów finansowych, a dyrekcja szpitala – jak chyba każdej placówki służby zdrowia – raczej rozgląda się za sponsorami, niż zastanawia się, jak wykorzystać wolne środki finansowe.– Mamy 15 hektarów gruntu, 48 budynków i 28 oddziałów szpitalnych, z tym wszystkim musimy sobie jakoś radzić – mówi Stanisław Urban.10 października na całym świecie będzie obchodzony Dzień Zdrowia Psychicznego. Postanowiono już, że w Państwowym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych będzie to dzień otwarty. Na wszystkich chętnych w okolicy szpitalnej portierni będą czekać pracownicy szpitala, gotowi wystąpić w roli przewodników. Będzie można zwiedzić m.in. galerię Pod Wieżą, klub pacjenta czy pracownię muzykoterapii. Zaplanowano również projekcje filmu „Gliwicka”.

Komentarze

Dodaj komentarz